"Ciernista róża" w końcu przeczytana!!! Wydawca oczywiście zareklamował książkę jako kolejny kryminał niemieckiej pisarki, i tu poszedł po bandzie niestety. Żal przede wszystkim tych, którzy zwiedzeni notą wydawcy postanowili od tej właśnie pozycji rozpocząć przygodę z tą pisarką. Książka to obyczaj w najczystszej postaci, gdzie na ostatnich kilkudziesięciu stronach (książka ma 590 str.) dostajemy coś na miarę sensacji.
To oczywiście uzasadnione dla całej historii, albowiem wcale o wątek kryminalny w tej powieści nie chodzi.
Całość to raczej "sielskie" życie dwóch starowinek, których losy splatają się ze sobą w trakcie drugiej wojny światowej. Do relacji ich losów wracamy za sprawą jednej z nich w krótkich retrospekcjach przeplatanych akcją dziejąca się współcześnie.
Jeśli ktoś liczy na porywającą akcję to srogo się zawiedzie. Ja osobiście lubię styl tej pisarki i książka nawet, nawet mi podpasiła. Ale tak jak piszę, zasiadając do "Ciernistej róży" musimy wiedzieć czego się od pani Link spodziewać. Tak więc odradzam tą pozycję na pierwsze podejście do tej pisarki.
Najmocniejszy do tej pory punkt w jej powieściach, czyli bardzo dobrze zarysowane postacie wraz z ukazaniem ich życia wewnętrznego tu lekko zaskrzypiał. Troszkę to miałkie bylo i banalne. Monologi wewnętrzne powtarzane co kilkadziesiąt stron praktycznie słowo w słowo. Sama historia podana w retrospekcjach momentami trochę abstrakcyjna. Denerwowała mnie często bezradność bohaterów, albo kompletna nieudolność w podejmowanych decyzjach. Tak na dobrą sprawę ciężko się utożsamić z jakimkolwiek bohaterem tej historii. Wiekszość po prostu strasznie mnie irytowała, a momentami nawet wkurzała.
Książka jednak jak najbardziej do przeczytania. Może nie z jakąś super euforią, ale na kończący się wakacyjny czas nadaje się idealnie.
Moja ocena tak na 6,5/10, czyli lepiej niż "niezła" ale nie "dobra"