Magnis
|
|
« Odpowiedz #102 : Maja 31, 2018, 16:37:59 » |
|
Chemia śmierci
Książek Simona Becketta na razie nic nie czytałem aż nadarzyła się okazja sięgnąć po pierwszą część cyklu z Davidem Hunterem. Zachęcające opinie tylko przyspieszyły decyzje zaznajomienia się z thrillerem Chemia śmierci, ale nie tylko. Spodobał mi się poruszany temat w książce dotyczący antropologii i nie ukrywam, że przeczytałem ze dwie znane książki dotyczące takiego tematu. Z nadzieją zabrałem się do czytania i nie żałuje wcale lektury.
David Hunter pozostawia przeszłość dość daleko i przyjmuje posadę lekarza w małym miasteczku, gdzie trudno ukryć jakieś tajemnice. W tym czasie dokonane zostaje odkrycie ofiary morderstwa, a miejscowa policja próbuje złapać morderce z mizernych skutkiem. Łącząc swoją wiedzę na temat śmierci bohater razem z policją będzie musiał odpowiedzieć sobie na pytanie kto jest sprawcą. Akcję powieści umiejscowiono w małym miasteczku Manham, gdzie każdy z każdym się zna. Nie sposób ukryć czegokolwiek przed całą społecznością, a plotki rozchodzą się w zastraszającym tempie. Do takiego właśnie miasteczka przybywa David Hunter zostawiając przeszłość daleko za sobą i przyjmuje posadę lekarza. Senne miasteczko jakich wiele i niczym się nie wyróżniające spośród innych. Do pewnego czasu, gdy zostają znalezione zwłoki wtedy sielankowy nastrój pryska. Atmosfera gęstnieje z każdą kolejną stroną, bo okoliczne lasy kryją wiele tajemnic. Czytając miałem wrażenie, że Autor chciał popisać się swoją wiedzą na temat antropologii, co w przypadku Chemii śmierci oznacza przepis na interesujący thriller pełen mroku oraz makabry. Jeżeli chodzi o opisy to nie są za bardzo stonowane, ale nie przekraczają pewnej granicy dobrego smaku. Wszystko zostało wyważone w znakomitych proporcjach względem innych wątków. Dlatego zaliczam to na plus. Pojawiający się wątek obyczajowy współgra świetnie z innymi elementami historii i nie przeszkadza w ogóle. Też zaliczam to do pozytywnych aspektów książki.
Głównym bohaterem jest David Hunter, który za sprawą swojej przeszłości przydaje się policji w małym miasteczku. Interesującym rozwiązaniem było również obsadzenie go w roli narratora, dzięki temu można zżyć się z bohaterem. Autor wykreował postać intrygującą i świetnie nakreśloną pod względem psychologicznym. Posiadającą własne cechy charakteru i zachowanie. Profesjonalnie podchodzącą do swojej pracy, nieustępliwą, ale również pragnącą za wszelką cenę pomóc. Nie jest to postać rażąca sztucznością, ale z krwi i kości, którą można polubić. Pozostałe postacie też wypadają zadziwiająco bardzo dobrze. Są nakreslone znakomicie i widać ile pracy włożył Autor, aby takie były. Nie są to jednowymiarowe postacie tylko osoby żyjące na kartach powieści mimo nieraz przypisywanej roli do odegrania w samej książce. Wzbudzające sympatie lub nie, ale nie można im odmówić niczego, bo wypadają bardzo dobrze. Relacje poszczególnych bohaterów wypadają świetnie i rzecz ma się tak samo z dialogami. Pod tym względem nie mogę się przyczepić do niczego.
Akcję książki poprowadzono czasami szybciej, innym razem niespiesznie, ale wydarzenia postępują po sobie szybkim tempem i nie ma miejsca na nudę. Sama historia przykuwa uwagę już od samego początku. Autor sięga po ciekawy temat antropologii, z którym spotkałem się w przypadku książki Trupia farma, gdzie są badane ciała w celu poznania procesów zachodzących po śmierci. Podczas czytania Chemii śmierci zwróciłem uwagę właśnie na przykładanie się Autora do dokładnych opisów, co się dzieje po śmierci. Oczywiście są to fragmenty pełne makabry, nieraz obrzydliwe, ale w tutaj niezbędne ze względu na poruszaną tematykę. Nie ukrywam, że dzięki temu książka wiele zyskuje, staje się mroczniejsza i fascynująca. Dla mnie zaliczam to na plus. Śledztwo poprowadzono w ciekawy sposób, bo sporą część zajmuje właśnie zbieranie dowodów i badania ciał przeprowadzonych przed bohatera. Pozostała część to już praca policji mająca na celu schwytanie sprawcy. Gdybym miał wybierać to najciekawiej prezentuje się wątek Davida Huntera niż samej policji, bo jest bardziej interesujący. Autor kluczy, podsuwa fałszywe tropy i wprowadza kilka zwrotów akcji żeby utrudnić odgadnięcie zagadki. Udaje mu się to doskonale. Rozwiązanie sprawy przyznaje zaskoczyło mnie zupełnie. Nie spodziewałem się kim jest sprawca i jakimi motywami się kieruje. Dopiero pod koniec w samym finale poznajemy całą prawdę. Zakończenie spodobało mi się, że uwag praktycznie nie mam żadnych pod jego adresem. Jeżeli chodzi o tło obyczajowe zostało bardzo dobrze nakreślone. Manham tętni życiem, chociaż praktycznie nic się nie dzieje w nim niezwykłego. Zazwyczaj spotykają się mieszkańcy w barze, gdzie nawiązują relacje. Nie brakuje wątku romansowego, ale nie został wysponowany na pierwszy plan tylko świetnie wkomponowany w historie. Gdzie indziej możliwe, żeby nawet przeszkadzał, lecz tutaj pasuje jak ulał do samej historii i nie przeszkadzało mi jego obecność. Byłem zaciekawiony, co dostanę i jak wypadnie. Nie zawiodłem się, bo otrzymałem książkę trzymającą w napięciu, napisaną przystępnie, bez zbędnych dłużyzn i opisów. Czyta się znakomicie od samego początku. Autor stworzył historie od której trudno się oderwać. Spędziłem niesamowite chwile podczas lektury, a czas poświęcony na przeczytanie nie uważam za stracony. Książka to mroczny thriller z ciekawym bohaterem i interesującą fabułą. Na pewno sięgnę po kolejne części przygód Davida Huntera w najbliższym czasie.
Ocena 8/10.
Zapisane w kościach
Zapisane w kościach to drugi tom przygód Davida Huntera jaki przeczytałem. Poprzedni Chemia Śmierci wypadł wspaniale i dostarczył wiele emocji podczas czytania. Nie brakowało sporej ilości makabry i ciekawej historii. Oczekiwania wobec drugiej części miałem spore, bo chciałem dostać książkę na takim samym lub lepszym poziomie. Wciągającą i trzymającą w napięciu. Po dłuższej przerwie po poprzednim tomie zabrałem się za kolejną część z Davidem Hunterem. Doktor David Hunter po traumatycznych wydarzeniach zostaje poproszony o badanie i konsultacje wobec odkrytych zwłok w północno - wschodniej Szkocji. Po zakończeniu przybywa do Glasgow, aby z niej polecić do Londynu. Jednak nie będzie mu dane. Za sprawą znalezienia spalonych zwłok na małej wyspie Runa zostaje poproszony o zbadanie w celu ustalenia przyczyn zgonu. W odciętej przez sztorm wysepce, wśród mieszkańców, znający się od dziecka i wraz z lokalnymi stróżami prawa będzie musiał się zmierzyć z tajemniczym mordercą, który nie zawaha się przed niczym. Chemia Śmierci sprawiła, że sięgnąłem po kontynuacje z wielką ochotą i ciekawością. Już od samego początku mnie wciągnęła jak ruchome piaski w swoje odmęty i nie wypuściła ze swoich szponów aż do końca. Dobrym pomysłem, który się zazwyczaj sprawdza było osadzenie akcji powieści na małej wysepce Runa w małej społeczności. Każdy tutaj ma swoje sekrety i tajemnice, które nie mogą wyjść na światło dzienne. Mieszkańcy znają się ze sobą i naprawdę trudno ukryć jakiś sekret wobec innych, dlatego strzeże ich jak oka w głowie. Z pozostałymi na Runie policjantami próbuje zapobiec kolejnej zbrodni. Nasz bohater jest traktowany jako obcy przebywający na wyspie, nieraz musi znosić niechęć i pewnego rodzaju zaczepki niektórych mieszkańców wyspy. W takim otoczeniu spotykamy się z Davidem Hunterem pracującym nad sprawą znalezienia spalonych zwłok. Jako konsultant pracujący w ciężkich warunkach próbuje zabezpieczyć ślady mogące doprowadzić lub przyczynić się do schwytania mordercy. Wszystko utrudnia nadciągający sztorm i nieraz mieszkańcy. W znakomity sposób, obrazowo i plastycznie przedstawia miejsce zbrodni, gdzie szczegółowo i dosyć makabrycznie opisuje się ofiarę dziwnego pożaru przypominającego samospalenie. Jak w Chemii śmierci także tutaj autor nie przekracza pewnej granicy dobrego smaku, ale nie waha się przy opisach, aby były dosadne. Właśnie takie podejście i spora ilość makabry były oczekiwane przez ze mnie i nie zawiodłem się. Wątek śledztwa odgrywa sporą rolę w historii i znajdziemy kilka zwrotów akcji i próbę podsuwania fałszywych tropów. Autor nie odkrywa za wcześniej swoich kart mogących stanowić warunek do odgadnięcia sprawcy morderstw, ale pomału dawkuje informacje, aby czytelnik nie odgadł za wcześnie wszystkiego, co spodobało mi się. Nasi bohaterowie nie mają punktu zaczepienia, a ślady coraz bardziej nikną przez szalejący sztorm. Oprócz prowadzonego śledztwa nie brakuje przedstawienia życia mieszkańców na wyspie. Pełnego niechęci, zazdrości, tajemnic i stających w obliczu odcięcia wyspy z przebywającym na niej ukrywającego się mordercy. Głównym bohaterem jest David Hunter będący antropologiem sądowym, badającym zwłoki i umiejący zmusić zmarłych do opowiedzenia swej historii. W tym śledztwie musi zmierzyć się z nieuchwytnym mordercą gotowym na wszystko, zbadać odkryte ciała i postawić hipotezę. Jego postać została stworzona znakomicie pod względem psychologicznym czy nawet zachowania. Nie irytuje w żadnym razie i wypadł sympatycznie pomimo zawodu jaki wykonuje. Kolejnymi postaciami jest policjant Fraser, nadużywający alkoholu, mający wybuchowy temperament i chcący postawić na swoim. Następnie Brody pomagający w śledztwie i dziennikarka Maggie próbująca swoich sztuczek, aby dowiedzieć się jak najwięcej. Pozostałe postacie drugoplanowe i trzecioplanowe wypadły bardzo dobrze i przyznaje da się je polubić. Mające do odegrania jakąś rolę w historii lub popychają akcję do przodu. Nie ma takiego podziału na dobre i na złe jak powinno się oczekiwać.. Posiadają własną głębie i nie są papierowe. Dostajemy postacie ciekawe i dobrze nakreślone. Relacje pomiędzy bohaterami są obarczone niechęcią, zazdrością, tajemnicami, niedomówieniami, chęcią zemsty i intrygami. Pojawiające się dialogi nie przeszkadzają w żaden sposób. Pod tym względem przyczepić się nie mogę w tym przypadku do niczego. Akcja została poprowadzona pomału, nieraz przyspiesza, wydarzenia toczą się w szybkim tempie. Pomimo dłuższych opisów nie wieje nudą podczas czytania. Od pierwszej strony wsiąkłem w historie, która mnie porwała i nie wypuściła ze swoich szponów aż po zakończenie. Historia stworzona przez autora z każdym następnym rozdziałem i rozwojem akcji robiła się nie tylko mroczna, ale wzbudzała ciekawość. Dostałem połączenie kryminału, thrillera z dodatkiem powieści obyczajowej i psychologicznej. Taki miks gatunkowy sprawdził się w tym przypadku doskonale. Bohaterowie muszą dać sobie radę w ekstremalnych warunkach, odcięci od świata, gdzie grasuje morderca. Właśnie taki pomysł i osadzenie akcji na małej wysepce powoduje przez izolacje wykreowanie klimatu osaczenia, nieuchwytnego niebezpieczeństwa, grozę sytuacyjną, gdy mieszkańcy uświadamiają sobie prawdę, bo przecież każdy może być następna ofiarą. W przypadku jednej z nich było mi bardzo szkoda, że trafiła na morderce. W książce Zapisane w kościach można znaleźć bardzo szczegółowe makabryczne opisy, których moim zdaniem nie mogło zabraknąć. Mroczny thriller kryminalny do czegoś zobowiązuje i przecież bohaterem autor zrobił antropologa sądowego badającego odkryte ciała ofiar. Dlatego nic dziwnego, że występują w takiej ilości i nie są sposobem autora na zszokowanie czytelnika obrazem znalezionych zwłok. Dobrym pomysłem tutaj było wprowadzenie narracji jednoosobowej, bo wydarzenia obserwujemy jak w poprzedniej książce z punktu widzenia Davida Huntera, który uwikłany w sprawę opowiada o toczących się wydarzeniach. Swoich odkryciach, przygodach, przemyśleniach i przeczuciach dotyczących sprawy. Finał powieści zaprezentowany przez autora wypadł przekonująco i spodobał mi się do pewnego momentu. Zagadka kim jest morderca zostaje rozwiązana i muszę przyznać, ze mnie zaskoczyła pozytywnie. Nie spodziewałem się tego. Jak wspomniałem do pewnego momentu, bo w drugiej części finału miałem pewne przeczucie dotyczące jeszcze jednej osoby i dlatego takiego większego zaskoczenia jak się okazało, co do czego przyszło, nie było. Najbardziej w tym wszystkim namieszał epilog, który pozostawił w sobie uczucie nie zakończenia historii albo jak sądzę stanowi otwartą furtkę do kolejnej części, lecz skończył się bardzo dziwnie. Pomimo tego zakończenie przypadło mi do gustu w większym stopniu niż przypuszczałem. Książka Zapisane w kości była moim drugim spotkaniem z doktorem Davidem Hunterem, które okazało się udane. Oczekiwania wobec niej miałem większe jak wspominałem wcześniej i nie żałuje, ze sięgnąłem po nią. Otrzymałem mroczną, nie pozbawioną makabry historie z ciekawymi postaciami i świetnym klimatem małej wyspy, gdzie toczy się akcja. Jestem zadowolony z przeczytania i miło spędziłem przy niej czas. Stworzona historia trzymała w napięciu i nie mogłem się oderwać od niej. Przeczytałem w szybkim tempie i chętnie wrócę kiedyś do niej. Jestem bardzo ciekawy kolejnych części przygód pana doktora w kolejnym tomie, bo po tym mam chęć sięgnięcia po następną książkę z Davidem Hunterem w roli głównej. Simon Beckett stworzył taki thriller kryminalny jaki uwielbiam czytać. Mroczny i trzymający w napięciu.
Ocena 8/10.
|