Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Mikel Santiago  (Przeczytany 699 razy)
Magnis

*




« : Marca 25, 2018, 11:54:08 »



Mikel Santiago urodził się w Portugalete (Hiszpania), w 1975. Młodość upłynęła mu na grze w zespole rockandrollowym. Później zaczął pisać krótkie historie i publikować je w internecie.

Strona autora :
http://mikelsantiago.info/

Bibliografia :
Ostatnia noc w Tremore Beach
Zła droga



Ostatnia noc w Tremore Beach

Książkę Ostatnia noc w Tremore Beach miałem już na oku wcześniej, ale tak złożyło się, że nie mogłem na nią trafić. Kiedy wreszcie udało się postanowiłem przeczytać i zobaczyć co zaserwował mi autor. Miałem pewne obawy przed lekturą dotyczące samej książki i tego co otrzymam. Po opisie wnioskowałem, że może być coś ciekawego, bo lubię książki, gdzie występuje nawet dreszczyk podczas czytania i nie musi być od razu stuprocentowy horror.
Niemoc twórcza i pewne problemy rodzinne zmuszają Petera Harpera do poszukania sobie nowego domu w spokojnej okolicy, aby odpocząć i nabrać weny do komponowania muzyki. Podczas powrotu od poznanych znajomych w czasie potężnej burzy dochodzi do porażenia piorunem. W tym momencie wszystko się zmienia. Dziwne wydarzenia w otoczeniu bohatera powodują nie małe zamieszanie i on sam czuje się zagubiony. Co jest przyczyną niepokojących zjawisk wkradających się w normalne życie będzie musiał odkryć Peter Harper i czy uda mu się uchronić bliskich przed niebezpieczeństwem.
Autor osadził akcję powieści w małym miasteczku, gdzie mieszkańcy znają się i nie łatwo ukryć jakieś swoje tajemnice przed innymi. Plotki szerzą się mimo usilnych starań zachowania dyskrecji. Osadzenie akcji w takich zamkniętych społecznościach sprawia, że odmalowanie toczącego się życia i lokalnych problemów tylko ubarwiają historie. Potrafią przykuć uwagę czytelnika jeśli tylko nie przynudzają i zaciekawić. Zazwyczaj każdy skrywa mniejszy lub większy sekret, którego strzeże. Tak jest w tym przypadku. Małżeństwo i Judie strzegą nie jedną tajemnice ze swojej przeszłości. Tym razem autor skupił się bardziej na osobie głównego bohatera od samego początku, ale nie zaniedbał nakreślenia ciekawego tła obyczajowego i relacji łączących postaci, które pełnią jedną z ważniejszych funkcji w książce. Obserwujemy zwykłe codzienne życie mieszkańców i ich problemy. Pełne radości, zmartwień i smutku. Peter Harper po kłopotach osobistych i w sprawie złapania umykającego natchnienia wprowadza się do domu w takim małym miasteczku. Najpierw zostaje przyjęty z pewną rezerwą, ale wszystko znika po dłuższym pobycie. Staje się rozpoznawalną gwiazdą lokalnej społeczności, który nie może sobie poradzić ze swoją niemocą twórczą. Pomału w dotychczasowe życie bohatera zaczyna wkradać się coś niesamowitego za sprawą niezwykłych wizji doznawanych przez Petera Harpera spowodowanych porażeniem piorunem. W poszukiwaniu odpowiedzi takiego stanu rzeczy i przerażających sytuacji jakie zaczynają występować poszukuje odpowiedzi takiego stanu rzeczy. W tej sytuacji wszystko się zmienia i historia niekiedy zaczyna skręcać w rejony grozy.
Głównym bohaterem jest Peter Harper chcący w zaciszu wynajętego domu odpocząć i poszukać natchnienia do komponowania muzyki. Oprócz tego jego problemy z byłą żoną dotyczą jego dzieci i do tego straszne wizje. Jego sylwetkę autor nakreślił w sposób dobry pod względem psychologicznym. Same zachowanie nie przeszkadzało mi podczas czytania i trzeba przyznać, że postać Petera Harpera można polubić dzięki skupieniu się na jego losach przez autora, który jakby relacjonował poszczególne przygody jakie go spotykają. Kolejną postacią jest Judie będąca dobrą znajomą bohatera. Chcąca mu pomóc w dowiedzeniu się co oznaczają wizje i będąca podporą w trudnych czasie. Następne osoby to przyjaciele bohatera i małżeństwo Leo i Marie, z którymi Peter uwielbia spędzać czas na rozmowach. Wymienione postacie zostały nakreślone w sposób świetny i wypadają ciekawie. Widać sporą dbałość, aby główni bohaterowie byli interesujący i można było by ich samych polubić. W przypadku wymienionych przez ze mnie osób tak się stało, bo polubiłem Petera, Judie i małżeństwo. Wydali się podczas czytania osobami z krwi i kości, posiadający głębie, a nie jednowymiarowymi. Pozostałe postacie drugoplanowe i trzecioplanowe również wypadają dobrze i niekiedy mają do odegrania większą lub mniejszą rolę w historii. Jeżeli chodzi o relacje łączące poszczególnych bohaterów książki wypadły ciekawie i z przyjemnością śledziłem ich koleje losów. Dialogi pojawiające się tutaj wypadły dobrze bez jakiś zgrzytów podczas czytania.
Akcję książki poprowadzono pomału, lecz nie powoli, czasami doświadczymy wartkiej akcji w zależności od postępujących zdarzeń. Sądzić można, ze same wydarzenia toczą się niespiesznie, ale zasługą takiego stanu rzeczy jest stworzony klimat małego miasteczka, gdzie znają się wszyscy i pojawiającej się od czasu do czasu atmosfery z dreszczykiem. Zwróciłem uwagę na rozciągnięcie historii w czasie i podzielenie na trzy części.Trochę szkoda takiego zabiegu, bo podczas lektury ma się wrażenie przy zakończeniu pierwszej części książki i zaczęciu kolejnej drugiej części, pewnej niespójności i przeskakiwania o pewien czas do przodu, co nieraz prowadzi do lekkiego zagubienia przy zaczęciu kolejnej części książki. Rozłożenie też dotyka wątku dotyczącego wizji bohatera. Czasami rozmywa się w toku prowadzenia historii względem tła obyczajowego. Brakowało mi w takiej sytuacji większej dawki grozy, bo oczekiwałem jej podczas czytania. Zdarza się nie za często, ale jednak występuje. Następną rzeczą jest nieraz przedstawienie potocznego życia bohaterów w sposób szczegółowy i przy rozłożeniu w czasie samej historii może sprawić, że czasami zrobi się nudnawo.
Podczas czytania kiełkowało we mnie przekonanie, ze gdzieś to już czytałem. Jest wiele autorów wykorzystując motyw nabycia przeczucia przez dziwne zdarzenie, ale skojarzenie prowadziły do mojego ulubionego autora horrorów Stephena Kinga. Nawet w tekście można znaleźć nawiązania do jego twórczości i samo prowadzenie narracji jest w podobnym stylu w jakim pisze King sprawiło, że autor chyba się inspirował właśnie jego twórczością podczas tworzenia tej właśnie historii. Nie jest to żaden zarzut, bo wielu pisarzy jest porównywanych lub próbuje swoich sił właśnie pisać jak mistrz horrorów z róźnym skutkiem. W tym przypadku Mikael Santiago potrafił wycisnąć jak sok z cytryny sporo z zaprezentowanej historii, ale nie stworzył dzieła wybitnego tylko bardzo dobrą powieść zapewniającą rozrywkę. Widać tutaj próbę eksperymentu w tworzeniu i łączeniu różnych gatunków literackich. Na taki krok zdecydował się nawet Michael Koryta, napisał Tajemnice rzeki Lost River, który wcześniej zadebiutował kryminałami. W Ostatnią noc w Tremore Beach znajdziemy oprócz dobrej powieści obyczajowej, grozę, fantasy i romans, a wszystko połączone razem w świetny sposób. Dlatego podczas czytania nie ma wrażenia się, że coś przeszkadza. Nawet wątek romansu głównego bohatera z Judie nie przysłania całkowicie historii. Został przesunięty na drugi plan, bo najważniejszą częścią jest wątek dotyczący wizji, losów samego bohatera i zbliżającego się niebezpieczeństwa. Finał powieści w późniejszym okresie historii można zdaje się przewidzieć, ale autor nie powiedział ostatniego słowa i funduje coś czego czytający nie spodziewał się. Byłem przez chwilkę zaskoczony twistem, chociaż później już jasne stało się jasne jak potoczy się zakończenie.
Książka Ostatnia noc w Tremore Beach oferuje nie wymagającą za bardzo powieść czerpiąca z grozy, gdzie autor skupił się też na obrazowym przedstawieniu tła obyczajowego. Budowanie przez autora klimatu grozy wychodziło mu różnie, ale zazwyczaj wywoływał dreszczyk lub odczucie niepokoju podczas czytania. Stosując znane chwyty do przestraszenia czytelnika w umiejętny sposób można stworzyć dobry straszak mający na celu dostarczenie rozrywki i dawki strachu. W tym przypadku spełnia oba warunki, ale wisi nad nią jak miecz pewne odczucie, że gdzieś się z tym spotkałem po przeczytaniu, które nie zmienia jednak nic w ocenie, bo dostałem kawał bardzo dobrej lektury. Takiej jak lubię przeczytać. Książka pomimo pewnych niuansów spodobała mi się. Oczekiwania wobec niej miałem umiarkowane i nie zawiodłem się po przeczytaniu. Otrzymałem ciekawą historie ze świetnie nakreślonymi bohaterami, których nie sposób nie polubić. Klimatyczną i zawierającą grozę. Taką właśnie jaką oczekiwałem dostać. Wciągnęła mnie od samego początku i trzymała w napięciu przez cały czas. Dlatego kartki same się przewracały i długi czas czytania nie był spowodowany nudną lekturą, którą męczy się, aby dokończyć, tylko brakiem czasu. Zasiadając do nie nie wiadomo kiedy strony uciekały mi w zastraszającym tempie i chciałem dowiedzieć się co będzie dalej.
Książka dla miłośników powieści obyczajowych, grozy, thrillerów i Kinga. Każdy powinien znaleźć coś w niej dla siebie podczas czytania, bo autor potrafił stworzyć ciekawą opowieść zawierającą dreszczyk i klimat niepokoju.

Ocena 7/10.

Zapisane

Mistrzem grozy w Polsce jest Stefan Grabiński.
Wielcy Przedwieczni : Dagon, Cthulhu i Wielki Staruch.
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do: