U Gardner są momenty romansowe np. w Sąsiedzie na początku, ale po kilku stronach, gdy do pracy wkracza pani detektyw robi się przerażający kryminał
.
Niedługo będzie okazja, bym się o tym przekonał, wszak
"Sąsiad" już w jutrzejszym
newsweeku .
Bałem się trochę czy później jak będziesz czytać
Dziecięce koszmary historia i samo zakończenie Ci się spodobają
, więc z ulgą przeczytałem recenzję twojego autorstwa bardzo pozytywną. Teraz nic tylko czekać na kolejne recenzje książek Lisy Gardner przeczytanych przez Ciebie
.
Historia jak najbardziej na plus, przede wszystkim za jej oryginalność wśród innych mrocznych powieści kryminalnych
. Osadzenie akcji w takiej tematyce, jest w zasadzie swego rodzaju powiewem świeżości dla tego gatunku literackiego
, no chyba że przytoczymy tutaj typowe thrillery medyczne Cooka, Gerritsen, Palmera czy Kena McClure
.
Zakończenie, mimo iż pozbawione takiego ostatecznego momentu zaskoczenia - wszak zbrodniarza autorka odkryła przed czytelnikiem już nieco wcześniej - podobało mi się, bo adrenalina i emocje towarzyszyły do ostatniej sceny
"Dziecięcych koszmarów" .
Teraz muszę Ciebie namówić i
Cobenkę do książek Mo Hayder
.
Kto wie, może z czasem się skuszę
. Na razie zrobiłem co nieco przestrzeni czytelniczej dla twórczyni D.D. Warren i tropionych przez nią psycholi
.
To nieprawda, że mężczyźni myślą tylko o jednym
. W lodówce mruga do mnie zachęcająco zimny czteropak
.
A wracając do kwestii romansowej wśród kobiecych bohaterek kryminałów, to w zasadzie utrwala się wśród nich pewien model osobowości
. Atrakcyjne panie detektyw po przejściach, które są samotne uczuciowo przede wszystkim z powodu napiętych grafików pracy, co jednak nie przeszkadza im od czasu do czasu pofiglować myślą i ciałem w zupełnie innej sferze niż dynamiczny pościg za zabójcą
. Wszak nie samą pracą człowiek żyje, do cholery!
A wśród panów literatów, to w sumie John D. MacDonald przywdział swego nieodżałowanego Travisa McGee w takie lowelasowe atrybuty
.
Nie, nie kupiłem. Od pewnego czasu stosuję zasadę że czytam cykle po kolei, chyba że wydawnictwo odstawia szopkę i wydaje jak mu pasuje.
Raczej musi babka poczekać hehe.
Ja czytam z reguły cykle w kolejności - choć nie zawsze
- gdy chronologia serii naprawdę wymaga takowego obeznania, bądź gdy każda kolejna część jest swoistą kontynuacją zdarzeń umieszczonych w poprzedniej, jak w przypadku cyklu o Pendergaście Prestona & Childa
.
W przypadku Lisy Gardner skusiłem się na rozpoczęcie cyklu od środka, jako że każda część podobno nie jest ze sobą ściśle powiązana, a nawet jeśli w małym stopniu będzie, to po skompletowaniu całego pakietu z
newsweeka w przypadku serii z D.D. Warren, brakować będzie tylko dwóch początkowych tomów do uzupełnienia, jeśli chodzi o kolejność
. No i oczywiście później można już sięgnąć spokojnie po najnowszy
"Nie bój się" .
Mnie dodatkowo zaintrygowała wizualna strona tej edycji Sonii Dragi wespół z
newsweekiem; przyjemnie będzie się prezentować na półce wśród innych kryminałów z tego wydawnictwa, choć ma delikatnie mniejszy format i brak skrzydełek
. No, ale aż takim estetą nie jestem, żeby mnie to jakoś mocno po oczach raziło
.
A jak już
Marczewku, tak mocno trzymasz się swojej żelaznej zasady, to zapoluj na
"Samotną", coby mieć wszystko po swojemu
. Ja się skusiłem po dwóch latach, ciekawe kiedy przyjdzie twój moment zapalny??
I coś czuję, że wkrótce pozytywnych podżegaczy w tym pokoju może być jeszcze więcej
.