Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Helen McCabe  (Przeczytany 1481 razy)
crusia
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Poznań




WWW
« : Września 25, 2010, 13:19:27 »

W Polsce ukazała się tylko jedna powieść tej brytyjskiej pisarki. Akurat coś w naszym klimacie - McCabe pisze głównie romanse historyczne, ale "Grajek" to jej pierwszy horror.



Według legendy w 1376 roku, wszystkie dzieci z małego miasteczka w Niemczech zostały zabrane do Transylwanii przez szczurołapa ? flecistę z Hamelin?
W ponurej Rumunii z epoki po upadku dyktatury, dr Sasha Marcu, psychiatra i naukowiec, zaczyna badać fenomen wysokiej zapadalności na schizofrenię kobiet z jednej z karpackich wiosek. To co odkrywa, to przerażająca historia rytualnych mordów na dzieciach. Po ostatnim incydencie, Marcu razem z inspektorem Valentinem z rumuńskiej policji, prawie udaje się złapać podejrzanego?
?Grajek? to niepokojąca historia, która zmusza nas byśmy zadali sobie pytanie, czy groza drzemiąca w starych ludowych podaniach, to jedynie wytwór wyobraźni, czy też diaboliczna rzeczywistość, która jest realna i czai się tuż za granicą tego, co zwykliśmy uważać, za naszą codzienną rzeczywistość.




Książkę można polecić, ale tylko specyficznemu odbiorcy - Helen McCabe napisała prosty horror, który z racji zainteresowaniem mrocznymi rytuałami i taką specyficzną poetyką grozy bardzo przypominał mi Mastertona. Książka jest podzielona na trzy części - pierwsza i ostatnia dotyczy małej bułgarskiej wsi, a środkowa rozgrywa się w Ameryce. Początek powieści jest bardzo dobry, choć zabrakło dbałości o szczegóły - dało się odnieść wrażenie, że autorka sama jeszcze nie wie, o co chodzi i co chce zrobić z powieścią, tak się trochę rozjeżdżała ta fabuła po bokach... Z kolei w środkowej części autorce zabrakło odwagi, by kontynuować brutalność, którą zaserwowała na początku. Klimat mocno podupada, a stylistycznie jest nierówno - dialogi są czasami pokraczne, ale czasami McCabe serwuje bardzo dobrze napisany opis, który daje czytelnikowi kopa i zachęca do dalszej lektury. Psychologia postaci nie zachwyca, ale też nie irytuje. Zakończenie z kolei raczej nie satysfakcjonuje, zwłaszcza gdy wracamy do Marcu z prologu. Odniosłam wrażenie, że McCabe liczyła na to, że czytelnik nie domyśli się pewnych rzeczy i że będą one dla niego zaskoczeniem.

Kilka pomysłów przywiodło mi na myśl Barkera i jego dziwaczny mistycyzm, z kolei mastertonowskie wydały mi się postaci, takie z prostymi rysami psychologicznymi i dość przewidywalne, oraz zainteresowanie rytuałami. Jak ktoś lubi tego typu lektury - proste, bezpośrednie i niewymagające - polecam.
« Ostatnia zmiana: Września 25, 2010, 13:45:53 wysłane przez crusia » Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do: