Przepraszam, że tak późno odpisuję, ale mam ostatnio sporo na głowie - studia, żona w ciąży, sajgon w pracy... Jednym słowem masakra. Może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady?
można je przyjąć i założyć, że literatura ambitna to taka, która posiada wysokie wartości artystyczne i/lub porusza jakieś głębsze problemy intelektualne. Czyli generalnie, Twoja definicja (?) jest jak najbardziej ok. Nie czytałeś nigdy horroru, który pasowałby do tego?
Niestety nigdy. Najbliższy byłby ewentualnie "Terror" Dana Simmonsa, jeśli przyjąć założenie, że w ogóle tę powieść można przypisać do gatunku spod znaku horroru. Pozytywne wrażenie zostawiły po sobie "Listy z Hadesu" Jeffrey'a Thomasa, którym (według mojego skromnego zdania - wszak nie jestem "wykształconym filologiem", więc co ja biedny żuczek mogę wiedzieć?) bliżej jest do estetyki horroru niż wspomnianej wyżej powieści Simmonsa. To jedyne książki ocierające się o horror, które w ostatnich latach zrobiły w ogóle na mnie jakiekolwiek wrażenie. Wspomniana "Tonąca dziewczyna" jest z całą pewnością świetnie napisana, ale zamiast grozy ma w sobie dużą dawkę środka usypiającego. (z)groza. Ligottiego czytałem tylko dwa opowiadania dostępne w sieci i bardziej przypominały mi one "dzieła" M. Johna Harrisona niż utwory ocierające się o horror. Zaznaczam jednak, że to były tylko dwa opowiadania, a zbioru "Teatro Grotesco" nie czytałem, więc na temat całej twórczości tego autora się nie wypowiem, bo dwa utwory raczej nie stanowią przekroju całego dorobku. "Imajica" Barkera to typowe dark fantasy. Czytałem w ubiegłym roku i nie zwróciłem uwagi na jakieś głębsze nawiązania do grozy.
I serio nie wiem, czy przypadkiem ambitna literatura nie jest dla Ciebie po prostu literaturą trudną w odbiorze.
Napisałem kilka postów temu "moją" definicję
ambitnej literatury. Myślę, że jako "wykształcony filolog" nie wyciągasz z niej tak absurdalnych wniosków jak ten powyżej.
Tylko dla mnie trudny język jeszcze nie znaczy o wartości treści. Ba, wręcz mnie często odstręcza, bo niestety bywa przykrywką braku tejże.
Niewątpliwie są takie przypadki, tyle tylko, że znowu wracasz do "trudności", a pomijasz inne walory. Ponownie odsyłam do podanej przeze mnie definicji ambitnej literatury, według której hierarchizuję sobie wartość czytanej literatury.
Uwielbiam literaturę prostą w przekazie, ale bogatą w treści. "Droga" McCarthy'ego to chyba doskonały przykład, w sumie też świetnie pasuje do tej dyskusji, bo wielu uważa, że absolutnie nie można "Drogi" uznać za przykład powieści postapokaliptycznej, a więc należącej de facto do fantastyki, ponieważ jest... zbyt ambitna
Wiesz, jak ktoś czyta postapo spod znaku "Metro 2033", to w sumie trudno się dziwić, że ma takie zdanie
Ale na poważnie... to myślę, że "Droga" to faktycznie dobry przykład w dyskusji. Cenię tę powieść, bo właśnie jest ambitna i spełnia kilka kryteriów "mojej" definicji
Tyle tylko, że nie zakwalifikowałbym jej do gatunku horroru. To typowe ambitne postapo opowiadające o kresie cywilizacji, o ostatecznym upadku ludzkiej społeczności. Smakowita rzecz.
Równie dobrze można zostać przy tej bardziej wymagającej literaturze i przymknąć oko na jakieś horrory... Przecież można olać sprawę i niech każdy kupuje, co mu pasuje i chyba nie ma sensu robić z tego tematu
Pewnie nie ma, ale podyskutować zawsze można
Z całą pewnością nie będę "inwestował" w horrory, jeśli MAG w ogóle ruszy z ich wydawaniem. Ewentualnie "Terror" Simmonsa kupię, bo moje wydanie się lekko rozpada
Co do drugiego akapitu... Cóż, chyba wiem jak to jest czytać coś ambitne i to ogarniać. Miałem tak przy Dukaju (szczególnie "Czarne oceany" i w dużo mniejszym stopniu "Inne pieśni"), choć to nie ten kaliber, co nieszczęsny Watts
Widzisz, Watts to jednak człowiek różniący się od standardowych pisarzy fantastyki. Przede wszystkim, to naukowiec (dr biologii morskiej specjalizujący się w ssakach), a dopiero później pisarz. Stąd w jego powieściach bardzo duża dawka "przyciężkawej" terminologii, od której zęby bolą. Zwróć zresztą uwagę na przypisy na końcu książki - z tego co się orientuję, to odnośniki do
stricte naukowej literatury przedmiotu. Zalecam sięgnięcie po zbiór opowiadań "Odtrutka na optymizm", strawne, humorystyczne i bez tego "ładunku terminologicznego". Dobra rzecz.