Wczoraj skończyłem czytać
"Stany prymitywne", moje pierwsze spotkanie z prozą Covina, będące zaś jego drugą chronologicznie powieścią z cyklu o
Wilkach Fenrydera . Szkoda tylko, że post bazowy tak słabo rozwinięty, bo muszę dodatkowo zwiastun o książce wklejać
.
"Kontynuacja ?Wilków Fenrydera?, zaskakująco dojrzałego debiutu młodego pisarza, przedstawiciela nurtu nowego thrillera francuskiego, którego czołowym przedstawicielem jest Jean-Christophe Grange. ?Stany prymitywne?, choć nawiązują do poprzedniej powieści autora, mogą być czytane jako oddzielna całość. Wilki Fenrydera, tajemnicza organizacja założona przez jednego z najbardziej okrutnych dowódców wojny secesyjnej, bractwo skupiające ludzi dysponujących mocą urzeczywistniania najbardziej skrytych ludzkich lęków nie spocznie, póki nie osiągnie celu ? a celem tym jest zachwianie potęgą Stanów Zjednoczonych. Piękna, pochodząca z Luizjany dziennikarka, znana z poprzedniej książki, Sarah Widar, przybywa do Nowego Jorku. Ma pomóc przyjacielowi, ekscentrycznemu prywatnemu detektywowi, rozpracować morderczą organizację. Rychło wychodzi na jaw, że demoniczny plan Wilków jest już mocno zaawansowany ? na czele spisku stoi eminentny przedstawiciel amerykańskiego biznesu oraz kulturalny działacz, Walter Skoll. Sarah i Tim mają niewiele czasu, by pokrzyżować szyki bractwa. Osiem dni dzieli USA od prawdziwej katastrofy? "
*****
I teraz kilka słów ode mnie
.
W czasie lektury tej książki targały mną zupełnie rozbieżne emocje, tak dziwna jest to powieść!!
Osadzenie akcji w USA i fabuła dotycząca utajnionej inwazji na ów kraj, a pośrednio też i na inne części świata przywodziły mi na myśl książkę
"Tajemnice chaosu" Maxime'a Chattama, której akurat - mimo sympatii do twórczości tego francuskiego pisarza - nie wspominam zbyt dobrze
.
"Stany prymitywne" okazały się być powieścią dwojakiego kalibru
. Przyznam się otwarcie, niemal cała pierwsza połowa sprawiła, że miałem ochotę cisnąć tą książką daleko w kąt
. Przede wszystkim dała mi się we znaki chaotyczność akcji i dziwaczność poszczególnych wątków, połączona z absurdalnością niektórych scen i motywów
. Zamiary głównych postaci wydały mi się nieco przerośnięte do ich możliwości, a część z ich zachowań określiłbym totalnie nużącymi
. Takież emocje wywarła na mnie na początku ta książka i byłem pełen obaw jak autor poradzi sobie dalej - pomny dodatkowo rekomendacji "Albatrosa" na okładce o
"wyśmienitym dreszczowcu inspirowanym prozą Kinga i Koontza"...
.
Ale co zaskakujące, dalej było już lepiej, a nawet bardzo dobrze - byłem wręcz zadziwiony jak z takiego chaosu można ułożyć tak zgrabną, mroczną i przewrotną historię
. To tak jakbym obudził się ze złego snu i wkroczył wreszcie w coś dobrze mi znanego i lubianego, choć w utworze Covina było zupełnie odwrotnie - z nudy i nijakości, które mnie umęczyły, dostałem się do świata koszmaru, w którym pisarz zabrylował swoją wyobraźnią
.
Ale więcej o moich wrażeniach z tej przedziwnej lektury, już niebawem w szerszej opisowo recenzji
. Covin to naprawdę nietypowe ziółko
.