Książka oparta jest na koncepcie utraty masy ciała, bez fizycznej jej utraty. Pomysł prosty, aczkolwiek ciekawy. Zatem jedyne, na co tak naprawdę czekam (poza rozwiązaniem także wątku obyczajowego), to co wydarzy się w tym magicznym momencie, gdy waga dojdzie do 0 kg. Można się spierać czy ogólnie finał w książce jest najważniejszy, lecz w przypadku tej konkretnej pozycji myślę, że jak najbardziej; jest nie tylko najważniejszy, ale i kluczowy. A w finale oczekuję odpowiedzi na główne (i jedyne tak naprawdę) pytanie - co się stanie ze Scottem, gdy dobije do 0 kg. Mam nadzieję, że wyraźnie podkreśliłem jak istotny jest to dla mnie element
Mam 2 teorie dotyczącego tego, co zaszło w finale i żadna z nich do mnie mnie przemawia, stąd też moje rozczarowanie. Poniżej przedstawiam je w kolejności, w której przychodziły mi one do głowy.
Teoria 1.Nie dostałem odpowiedzi na moje pytanie. Nie wiem co dzieje się ze Scottem, gdy dobił do 0 kg. Nie wiem jak kończy się cały proces. Ostatni pomiar wskazywał 0.9 czy tam 0.95 kg. Mam zatem rozumieć, że Scott postanowił popełnić (piękne, ale jednak męczące) samobójstwo poprzez uduszenie unosząc się w niebo, zanim dobił do 0 kg?
Jeśli tak, to dlaczego? Proces utraty wagi nie wiązał się z żadnymi negatywnymi objawami (nie czuł się źle, wręcz przeciwnie; jedynie pod koniec były pewne niedogodności, ale to nie to samo co np. objawy raka), plus nie wie czego ma się spodziewać. Jego wybór to zatem albo poczekać do 0, gdzie najprawdopodobniej umrze, ale do końca nie wiadomo co się stanie i zobaczyć finał procesu, albo.. samobójstwo tuż przed końcem, czyli pewna śmierć. Wybór Scotta do mnie nie przemawia.
Teoria 2.Scott doszedł do 0kg i niczym balon z helem uniósł się w górę (co niby w miarę pasuje, bo jego ciało jest balonem, a w środku jest "puste", bo nic nie waży, chociaż to nie do końca metoda działania balona..). Tylko że on unosił się już wcześniej. I o ile przy średniej czy małej wadze unosił się jak np. przy zmniejszonej grawitacji (czyli jak np. na Księżycu), to przy minimalnej, ale niezerowej wadze nadal byłby ten sam efekt - czyli odleciałby w górę, gdyby był nie zapięty. Oznacza to zatem, że przy zerowej wadze nic specjalnego się nie wydarzyło. A to jest mega rozczarowujące. Porównałbym to do oczekiwania na prezent, którego opakowanie leży pod choinką. Piękna torebka prezentowa, w której może być wszystko! Gdy wreszcie nadchodzi czas spojrzenia, co jest w środku okazuje się, że nie ma tam nic.
Rozumiem, że być może sam tytuł sugeruje co się stało, a zatem przemawia za teorią 2. Nie zmienia to faktu, że jest to po prostu rozczarowujące.
Nie skupiam się w tym poście na pozostałych aspektach finału, jak jego pogodzenie się z losem (i jak metaforycznie można to traktować) czy pożegnanie z przyjaciółmi, którzy dzięki niemu przeszli dużą zmianę, bo to są oczywiście fajne, wartościowe elementy. Interesuje mnie kwestia 0 kg, czyli rzeczy, która nie występuje w przyrodzie. I o ile taka utrata wagi również w przyrodzie nie istnieje, to jednak 0 kg "nie istnieje bardziej".