Nadrobiłem i tę zaległość. Ogólnie jestem nieco rozczarowany, bo mam wrażenie, że to był materiał na naprawdę wielką powieść. Taką mistrzowską, królewską. A wyszło... chyba tylko nieźle, w ogólnym rozrachunku.
Co jest w książce dla mnie najlepsze? Upływ czasu. Akcja obejmuje około 50 lat i mamy możliwość obserwacji, jak zmieniają się bohaterowie, czasy, w których przyszło im żyć i tak dalej. Jest też tu oczywiście miejsce na cudowną nostalgię a la King, którą autor ten ostatnio wyjątkowo często raczy swoich czytelników. Druga sprawa - bohaterowie. Szczególnie Charlie Jacobs, czyli teoretyczny antagonista, który... tak naprawdę antagonistą nie jest. Niejednoznaczna, tragiczna postać.
Początek tej książki jest cudowny. Lata 60, tragiczne wydarzenia, widać, iż King buduje tutaj podstawę pod przyszłe wydarzenia. Świetnie czytało się też opis lat 70., miałem lekkie skojarzenia z "Sercami Atlantydów". Tym niemniej, kiedy akcja wkroczyła w XXI wiek, z powieści zaczęło nieco wiać nudą. To był ten moment, w którym należało już chyba pomału dociskać gazu, a King zaczął wręcz hamować
Osobiście widziałbym to inaczej. Był taki moment, w którym wydawało się, iż autor rozwinie temat
skutków ubocznych po zabiegach Jacobsa
, bo to było coś, co mogło obudzić autentyczną grozę przy odpowiednim stopniu niedopowiedzenia. Niestety, stało się inaczej, King nadal spokojnie opisywał kolejne wydarzenia, nieuchronnie prowadzące do finału.
No i właśnie, finału, który jak dla mnie jest nieporozumieniem. Nie grzeszy on subtelnością, przez co pasuje do reszty książki jak pięść do nosa. Rozumiem, że King chciał tutaj złożyć hołd klasyce grozy, ale zawsze miałem wrażenie, iż do jego książek tego typu klimaty po prostu nie pasują. Autor jest mistrzem, powiedzmy, nowoczesnego, małomiasteczkowego horroru i wtręty a la Lovecraft czy Arthur Machen niekoniecznie sprawiają mi, jako miłośnikowi ww podgatunku horroru, radość. A jeśli już koniecznie King chciał w tym utworze przedstawić ponurą wizję świata w stylu klasyki grozy, to można było to zrobić jednak z nieco większą klasą i po prostu subtelniej. Szkoda.
Ode mnie takie
6/10, znów.