Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukanie zaawansowane
Strony: 1 [2] 3 4   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: Historia Lisey  (Przeczytany 30950 razy)
marek8210

*

Miejsce pobytu:
Bytom




« Odpowiedz #20 : Września 07, 2010, 08:38:57 »

Kurczę, ale w Worku kości mamy całą masę znakomitych wątków, bardzo dobrze przygotowanych i poprowadzonych od początku do końca, to jest nie porównywalne, a akcja wolniejsza od HL na pewno nie jest. W HL wszystko było durne i nonsensowne. Począwszy od długaśnika ze srokatym bokiem, przecież to jest jakiś kosmos jego nawet sobie wyobrazić nie można, a nawet jeśli to wzbudza bardziej śmiech niż strach. Zachowania Lisey, jej sióstr kolejne nonsensy i kompletne wariatkowo, nikt w żadnej sytuacji nie zachowywał by się nigdy nawet w zbliżony sposób tak jak one, to mnie strasznie po oczach waliło, że od początku żyły w jakimś wimaginowanym świecie, a same do końca nie były przekonane czy on jest prawdziwy. Wreszcie ślimacząca się jak flaki z olejem akcja. Wysiadywanie na strychu, ciągłe wspomnienia, jak Scott to jak Scott tamto, urojony świat, jakiś język dziwny, zdarzało się, że czytałem niektóre zdania po 3 razy po czym odładałem książkę z pytaniem "co to k... ma być?". Wreszcie tak zachwalane dzieciństwo Scotta i "złamazia" jego brata, dajcie spokój to było karykaturalne, okropnie monotonne, szare i nieciekawe a jedyne emocje jakie u mnie budziło to irytacja i zniechęcenie do dalszego czytania  :pff4:
« Ostatnia zmiana: Września 07, 2010, 08:42:38 wysłane przez marek8210 » Zapisane

Potraktuj lekturę tak jak wyprawę w nieznane. Poruszaj się bez mapy, rysuj za to własną, w miarę jak posuwasz się naprzód.
Duddits
Gość
« Odpowiedz #21 : Września 07, 2010, 08:57:02 »

Worek Kości to bardzo dobra książka i zawiera dużo ciekawych wątków ale akcja tam to zaczyna się pod koniec powieści. Nie będę się kłócił gdzie było ile akcji ale nie rozumiem tego co piszesz. Nie przemawia to do mnie. Ok, jasne, masz swoje zdanie ale i ja mam swoje, które brzmi: Historia Lisy to fenomenalna książka :D
"co to k... ma być?"



PS. Dzięki za przypomnienie mi o złamazi ;)
Zapisane
marek8210

*

Miejsce pobytu:
Bytom




« Odpowiedz #22 : Września 07, 2010, 09:00:23 »

Wybaczcie nie miało być z mojej strony zamierzonych wulgaryzmów, bardziej miało to być ukazania poprzez cytat ilość negatywnych emocji drzemiących we mnie przy czytaniu HL. Jeśli kogoś uraziłem wybaczcie, a Ty Duddits się nie denerwuj przecież tylko sobie dyskutujemy. Jak łatwo się domyślasz do mnie Twoje argumenty odnośnie akurat tej pozycji również nie trafiają, co nie znaczy, że przy innych książkach się nie zgadzamy :)
Zapisane

Potraktuj lekturę tak jak wyprawę w nieznane. Poruszaj się bez mapy, rysuj za to własną, w miarę jak posuwasz się naprzód.
Duddits
Gość
« Odpowiedz #23 : Września 07, 2010, 09:02:58 »

Wiem, że to tylko dyskusja a obrazek dałem dla żartu i nie w kontekstcie wulgaryzmów a w odniesieniu do HL ;)
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #24 : Września 07, 2010, 10:38:09 »

Duddits, rozumiem porównania "HL" z "WK", ale bez przesady - tam (tzn. w "Worku kości") działo się summa summarum znacznie więcej i szybciej. Chociaż "szybciej" to może nie jest dobre słowo. Może po prostu napiszę, iż w "Worku kości" dawało się zauważyć rozwój fabularny i stopniowanie napięcia. "Historia Lisey" zaś to jedna wielka fabularna maź.
Zapisane
Lady Nina

*

Miejsce pobytu:
Łódź




ka-mai

« Odpowiedz #25 : Września 07, 2010, 21:27:07 »

"Jedna wielka fabularna złamazia". :P

Ależ to, co Wy mówicie, niektórzy panowie, to o pomstę do nieba woła. :D Lisey jest świetną książką, chociaż przyznaję bez bicia, że za pierwszym razem trudno mi było się w nią wciągnąć. Nie ze względu na brak akcji, bo tej jest pod dostatkiem, tylko dlatego, że bez żadnego wprowadzenia wpada się w sam środek intymnego świata dwóch osób i nauka poruszania się po nim zajmuje trochę czasu. Ciężko było się przebić przez złamazie, długaśniki [swoją drogą, do tej pory nie wiem co King miał na myśli, pisząc o długaśniku, ale cały Księżyc Boo'ya jest taki metaforyczny, że z czasem stworzyłam sobie własnego ;)] i całą resztę tych dziwactw, ale mnie czytanie tej książki kojarzy się trochę z wchodzeniem do czyjejś rodziny, a ostatecznie każda rodzina na swój sposób jest walnięta. :D Zresztą Miszcz sam mówił, że jest to właśnie opowieść o małżeństwie - czyli w sumie dobrze mi się kojarzy. ;)
Nie powiem, że to jest trudna książka, bo nie jest, ale na pewno wielowymiarowa i można ją na różne sposoby odczytywać. Dla mnie ścisła czołówka Kinga. A zarzutów o braku akcji pojąć nie mogę, słowo daję. Przecież tam mnóstwo się dzieje, od samego wejścia.
Zapisane
UpTheIrons

*

Miejsce pobytu:
Gdańsk




owls are not what they seem

« Odpowiedz #26 : Września 08, 2010, 20:09:51 »

Jakieś pierwsze 70-80 stron szło mi dośc opornie, potem było coraz lepiej. Im dalej, tym łatwiej mi się to czytało. Właściwie nie wiem, czy jest w tej książce coś, co mi się nie podobało :D szybko zaprzyjaźniłam się ze wszystkimi bafami, księgadami, cudami błękitnookimi itp, bo sama wymyślam i używam najgłupsze słowa na świecie.
Księżyc Booya... to co się działo na asfalcie... przeszłośc Scotta...(to było przerażające, naprawdę;) )
Niemniej jednak nie jest to książka dla każdego. Pożyczyłam ją dwóm osobom: jedna walnęła ją w kąt po 40 str bo uznała, że nie da się tego czytac, a druga męczy ją już 3 miesiąc i powoli zbliża się do końca, mówiąc "skubana się opiera przede mną" :D
Zapisane
RandallFlagg

*




« Odpowiedz #27 : Września 12, 2010, 13:11:51 »

Zabrałem się wczoraj do odświeżania "Historii Lisey", a że książkę zostawiłem jakieś 1600 kilometrów stąd, dorwałem się do audiobooka. I - panie i panowie - "zgroza zimowa", dosłownie! Po pierwsze, nie wiem, jaka idea przyświecała ludziom, którzy to wypuścili, żeby jako lektora do powieści, której narracja, mimo iż nie pierwszoosobowa, prowadzona jest z punktu widzenia kobiety i nacechowana taką właśnie wrażliwością, dać do czytania staremu - co słychać po głosie - ramolowi? Nie chce mi się szukać, kim jest ów "lektor", ale może on, co najwyżej czytać bajki Andersena, albo robić za głos dziadka w jakiejś nowej wersji Matysiaków.

Już mniejsza z głosem, ale człowiek ten całkowicie błędnie akcentuje a interpunkcję traktuje z większą swoboda niż mój siedmioletni siostrzeniec. Straszne to i okropne.
« Ostatnia zmiana: Września 12, 2010, 13:14:05 wysłane przez RandallFlagg » Zapisane

"...Pnie się w górę ścieżką kamienistą
Wśród upiorów, widm, bezgłowych ciał,
Ale nie przeraża go to wszystko
Bo nie takie bajki z domu znał..."
Asia

*

Miejsce pobytu:
Bydgoszcz




« Odpowiedz #28 : Września 13, 2010, 21:54:00 »

a ja ta książke po prostu kocham:) dla mnie magia:)
Zapisane
johnatan

*



« Odpowiedz #29 : Września 26, 2010, 13:23:20 »

Witam, chciałem zapytać czym rożni sie wersja książki z okładka jak na 1 stronie od tej zielonej z tego samego wydawnictwa ? czy to jest tylko wyciąganie pieniędzy od klientów czy sa znaczące różnica? pozdrawiam
Zapisane
Master

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #30 : Września 26, 2010, 15:13:39 »

To w twardej, zielonej okładce, to po prostu starsze wydanie.
Zapisane
Bartek

*

Miejsce pobytu:
Białystok / Kraków




Nahallac

« Odpowiedz #31 : Września 26, 2010, 16:47:00 »

To pierwsze, zielone, ma oczywiście miękką okładkę, a nie twardą ;) No i poza tym większy format, coś w stylu Sztormu Stulecia i ilustrowanego Miasteczka Salem. Fioletowa okładka to po prostu wznowienie w nowej szacie graficznej i nieco mniejszym formacie, także w miękkiej oprawie ;) Lisey niestety nie doczekała się u nas wydania w twardej okładce :P
Zapisane

Mando

*




King, Star Wars i oddychanie... w tej kolejności

WWW
« Odpowiedz #32 : Września 29, 2010, 22:29:02 »

Już mniejsza z głosem, ale człowiek ten całkowicie błędnie akcentuje a interpunkcję traktuje z większą swoboda niż mój siedmioletni siostrzeniec. Straszne to i okropne.

No niestety pan Leszek Teleszyński jest głównym kingowym lektorem. Co ciekawe ja jego interpretację HL oceniłem dość wysoko, a to dlatego, że jest to moim zdaniem po prostu najlepszy jego audiobook. Początek faktycznie jest tragiczny, ale też początku książki bardzo nie lubię. Dalej moim zdaniem jest znacznie lepiej, ale nie wiem na ile to wina obniżonej poprzeczki.

PS. A mi głos faceta w tej książce nie przeszkadzał. Nawet nie pomyślałem, że może faktycznie lepiej by było jakby kobieta czytała.
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #33 : Września 30, 2010, 14:20:11 »

Po pierwszych rozdziałach, moja reakcja sprowadzała się do... WTF!! ;) Zupełnie nie mogłem się przebić przez te wszystkie dziwne słowa. W połowie powieści, zrobiłem sobie jakieś 2 miesiące przerwy. Wróciłem do niej chyba tylko dlatego że nic innego nie było pod ręką do czytania.

Teraz, po tych paru latach, oceniam jednak tę książkę dobrze. Chyba dlatego że w pamięci pozostała mi tylko sama historia, a nie język w którym King ją opisał :D
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
Allk

*

Miejsce pobytu:
Ostrów Wielkopolski



« Odpowiedz #34 : Września 30, 2010, 14:44:38 »

Mam obydwa wydania Historii Lisey (w zielonej okładce i wznowienie Prósa). Książkę czyta się początkowo bardzo ciężko i trudno przebrnąć pierwszych 100 stron, ale potem historia naprawdę wciąga. A opowieści związane
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
to dla mnie najlepsza część książki. Nawet te całe wymyślone słownictwo z czasem zacząłem odbierać bardzo pozytywnie. Dla mnie ta książka nie jest w top 10 Kinga ale w top 20 może się zmieścić. Polecam i nie rezygnujcie trudny początek zostanie wynagrodzony.
Zapisane
Tathagatha
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Lublin




« Odpowiedz #35 : Października 19, 2010, 21:01:52 »

Książka dla mnie trudna do oceny. Z jednej strony faktycznie nieco mnie nudziła, momentami odczuwałam delikatne znużenie. Ale z drugiej strony fascynował mnie świat jaki stworzyli wspólnie (!) Lisey i Scott. Ich powiedzonka, to, że często rozumieli się bez słów. Bardzo intymne i bliskie relacje - z przyjemnością to czytałam.

Nawet kiedyś się złapałam na tym, że jak szukałam kluczy w torebce i oczywiście nie mogłam ich znaleźć to już zirytowana pomyślałam: gdzie są te smerdolone klucze??!!
Jak sobie to uświadomiłam, to aż w głos się zaśmiałam:)

A! I jeszcze wyłapałam błąd w książce. Nie wiem czy to przy tłumaczeniu. Ja mam to nowsze wydanie z Prósa i na stronie 343 znajduje się taki oto tekst:
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
Zapisane

Za każdym razem gdy stawiasz czoło trudnościom, masz znakomitą okazję by zademonstrować bogactwo swojego wnętrza.
Bartek

*

Miejsce pobytu:
Białystok / Kraków




Nahallac

« Odpowiedz #36 : Października 19, 2010, 22:33:44 »

Czytałem dwa razy pierwsze wydanie i jestem w zasadzie pewien, że tam też jest ten błąd, chociaż nie mogę tego sprawdzić w tej chwili :P Ale nowe wydanie nie przechodziło chyba żadnej dodatkowej korekty, więc raczej dziwnym by było, gdyby się czymś różniły :P
Zapisane

UpTheIrons

*

Miejsce pobytu:
Gdańsk




owls are not what they seem

« Odpowiedz #37 : Października 20, 2010, 17:04:10 »

Też mam wydanie z prósa z 2009 roku i jest dokładnie jak napisałaś
Zapisane
evening

*

Miejsce pobytu:
Kaer Morhen




« Odpowiedz #38 : Czerwca 03, 2012, 11:49:52 »

Na początek:

Cytuj
   
Uwaga: W tym wątku nie pisano od 120 dni.
Jeżeli nie masz pewności, że chcesz tu odpowiedzieć, rozważ rozpoczęcie nowego wątku.

Po rozważeniu... Stwierdzam, że wpiszę się jednak tu. Mimo wszystko. :)

Cóż. Skończyłam wczoraj. Szło mi zadziwiająco długo. Czytałam aż trzy tygodnie, a takiej grubości książkę łykam zazwyczaj w dwa, trzy dni. Tym razem trwało to zdecydowanie dłużej, chyba z kilku powodów. Po pierwsze - miałam generalnie dość mało wolnego czasu. Poza tym podzielam opinię wielu - jedna z trudniejszych książek Kinga, z jakimi spotkałam się do tej pory. Jedna z trudniejszych, ale na pewno nienużących. Powolnie rozkręcająca się akcja i specyficzny, poetycki język nie zniechęcały mnie - wręcz przeciwnie - intrygowały. Gdy zaczynałam lekturę, miałam wrażenie (i cichą nadzieję), że tym razem obejdzie się bez specjalnie nadprzyrodzonych i magicznych wątków. Miałam chyba po prostu ochotę na czystą, pełną szaleństwa 'krwawą lovestory'. Bez fantastyki. Gdy jednak dotarłam już do wykreowanego przez Kinga Księżyca Boo'ya, nie zniesmaczyłam się. Dla porównania - wątek obrazu i innego świata w 'Rose Madder' bardzo mnie rozczarował i zepsuł ogólną opinię o książce. W 'Historii Lisey', jak dla mnie, mogłoby obyć się bez tej innej rzeczywistości, ale nie wpływa ona negatywnie na odbiór. Jakie emocje i uczucia towarzyszyły mi podczas lektury? Na pewno napięcie, ale nie strach. Niedowierzanie i złość, że kolejny raz spotykam się z toksycznymi relacjami między najbliższymi osobami. Uśmiechu na twarzy też trochę było. No i wzruszenia, oczywiście. A że kończyłam ją w pracy, może i trochę wstydu z powodu płynących łez. ;) Ale mnie potrafi wzruszyć wiele, nie dziwiłam się nazbyt. :D

Podsumowując, jestem za. Zdecydowanie. Ważna pozycja, jak dla mnie.

'Wszystko to samo?'
Zapisane

Wygra we mnie ten wilk, którego nakarmię.
BrunoS.

*

Miejsce pobytu:
często ul. Cicha 6

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #39 : Września 13, 2012, 13:23:01 »

O Jezu... widzę, że HL nieźle namieszała wśród fanów Stefcia. Właśnie się za nią zabieram dziś po pracy i postanowiłem poczytać kilka postów. Nie pamętam żeby jakaś kniga budziła tak skrajne emocje na tym forum. No nic, sam się muszę przekonać... zacieram ręce:)
Zapisane

/R\
Strony: 1 [2] 3 4   Do góry
Drukuj
Skocz do:  

Black Rain by Crip Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2009, Simple Machines XHTML | CSS