Kolejna przygoda z prozą Kinga za mną, tym razem cierpiałem przez kilka dni na "Bezsenność".
Nie jest to książka, która przepycha się łokciami na półce po to żeby być zauważoną, na dodatek jest opasła i nie mówi się o niej zbyt wiele. Co więc sprawiło, że sięgnąłem właśnie po nią? Przyznam się bez bicia, że w moim przypadku czynnikiem tym było nawiązanie do przygód Rolanda. Jednakże oprócz wątku wieżowego "Bezsenność" ma do zaoferowania dużo więcej, według mnie to jedna z najbardziej niedocenionych książek Stefana.
Nie tak dawno miałem przyjemność zapoznać się z treścią "Łowcy snów", który w moim mniemaniu osiągnął statut drugiej części "To". Okazuje się jednak, że ten tytuł bezsprzecznie należy się właśnie "Bezsenności", gdyż to właśnie Derry okazuje się główną areną działań w tej powieści.
Zgodzę się jednak z przedmówcami, że aby czerpać prawdziwą frajdę z lektury tej książki, warto zapoznać się najpierw z "To".
Głównym bohaterem tej powieści jest Ralph Roberts, przesympatyczny siedemdziesięciolatek z Derry, który po śmierci swojej żony zaczyna cierpieć na bezsenność. Każdy kto nie przespał choć jednej nocy wie do czego może doprowadzić brak snu, co począć jeśli taka sytuacja utrzymuje się tygodniami lub miesiącami? Dla Ralpha okaże się to prawdziwą katorgą, zarówno pod względem psychicznym jak i fizycznym.
O dziwo zaistniała sytuacja posiada drugie dno, będzie jednocześnie początkiem niesamowitej i niebezpiecznej przygody, dzięki której świat w oczach starego człowieka nabierze dosłownie nowych barw.
Jakże odmiennym wizerunkiem charakteryzuje się Derry widziane z perspektywy seniora, w porównaniu do pełnych energii i entuzjazmu obrazków z dzieciństwa głównych bohaterów "Tego". Kto wie czy nie ma to po części wpływu na słabszy odbiór tej powieści przez młodsze pokolenie czytelników. To w jak bardzo przekonywujący sposób ukazana została szara codzienność ludzi będących u schyłku życia świadczy bardzo dobrze o talencie literackim autora. W moim przypadku zaczęło się już odliczanie do siedemdziesiątki, także wydaje mi się, że problemy głównych bohaterów "Bezsenności" wydają się być coraz bliższe memu sercu.
Tym co łączy te dwie powieści jest oczywiście znana wszystkim fanom Kinga małomiasteczkowość, oraz drążący jej społeczeństwo robal zepsucia i deprawacji. Na kartach tej powieści przejawia się on głównie w wątku poświęconym rodzinie Deepneau (Eda i Helen, oraz ich córki Natalie) - najlepszych przyjaciół Robertsów - oraz sławnej działaczki na rzecz praw kobiet, Susan Day. Chodzi tu głównie o ochronę ofiar przemocy w rodzinie i walki dwóch miejscowych frakcji społecznych na temat aborcji.
Poza tym znajdziemy tu też masę odniesień do miejsc, osób i wydarzeń znanych nam z historii o przerażającym klaunie. Nawet Gage Reed został wspomniany przy okazji wizyty Ralpha i Lois pod starym dębem.
Pora napisać coś więcej o wątku metafizycznym tej powieści, który praktycznie w całości poświęcony jest tajnikom "Mrocznej Wieży". Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że bliżej jej do składowej cyklu aniżeli odrębnej powieści. Wszak należy pamiętać też o tym, że podobnie jak w przypadku "To", wcześniejsza lektura przygód Rolanda może diametralnie zmienić odbiór tej książki.
Absolutnie nie twierdzę, że bez znajomości MW nie można czerpać satysfakcji z jej czytania, jednakże sławetne gawędziarstwo autora - które o dziwo prawie przestało mi dokuczać
- w połączeniu z klubem starych pierników, może skutecznie uprzykrzyć komuś życie.
Wątek wieżowy rozwija się bardzo powoli, jest bardzo tajemniczy i skutecznie rozpala w nas ciekawość. Prawdziwym przełomem okazuje się konfrontacja z doktorkami, znanymi też jako Kloto, Lachesis i Atropos. Natomiast eksploracja dębu to dla mnie najlepsza scena tej powieści, czytając ją miałem przed oczami finałową rozgrywkę z "To" i ciary na plecach.
Niebagatelną rolę odgrywa też 90-letni staruszek Dorrance Marstellar, który okazuje się największą niewiadomą w tej historii, oraz podkochująca się z wzajemnością w Ralphie, Lois Chasse. Ciekawi mnie też rola Patricka Danville'a w odniesieniu do sagi, jednak za nic nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć.
Dziwi mnie też, że na kartach sagi nie padają określenia krótko i długoterminowych (chyba, że się mylę i po prostu nie pamiętam).
Tak więc podsumowując, "Bezsenność" to powieść wobec której nie można przejść obojętnie.
Wystarczy zachować odpowiednią kolejność, czytając najpierw "Mroczną Wieżę" i "To", aby lektura tej książki stała się czymś unikatowym. Na szczęście udało mi się zachować taką kolejność i cieszyć się w pełni bogactwem fabularnym tej historii. W finale natomiast, warto mieć przy sobie chusteczkę. Co prawda nie płakałem, ale miałem skutecznie nawilżone oczy.
Polecam!