Ja po lekturze "ZNK" jestem zadowolony. "Pan Mercedes" przetarł szlak średniactwa fabularnego jak i niespotykanej u Kinga prostoty całej historii, co nie raziło już tak jak po pierwszej części trylogii.
Niepokoi mnie ostatnimi czasy straszna lekkość czytania Książek Kinga. Nie powiem, że nie za to go pokochałem, ale uwielbiałem jego gawędziarski styl, gdzie często wystawiał moją cierpliwość na niemałą próbę. Ktoś powie, że to przez "dzisiejsze wymogi", inne czasy. Ble, ble, ble.
Obawiam się, że za jakiś czas ZNK podziel los PM i dużo z tej historii mi w głowie nie zostanie. Po prostu ta lekkość pióra Kinga nie kotwiczy już tak bardzo w mojej głowie, niż sumienne i rozwleczone (in plus) opisy bohaterów czy samych wypadków.
Najbardziej podobała mi się część pierwsza. Przeplatające się wzajemnie losy Petera i Morrisa do roku 2010. Potem już tylko słabiej z koszmarnie nudnym i przewidywalnym finałem.
Dla mnie to ani nie kryminał, ani powieść detektywistyczna, ale czas spędzony z tą książką oczywiście uważam za jak najbardziej przyjemny.
PS. oglądałem wczoraj dołączony przez chłopaków z sk.pl filmik z Białego Domu, gdzie King odbierał nagrodę. Kurczę, nawet nam się trzyma staruszek. Jeśli na podest potrafi tak żwawo wskoczyć, to miejmy nadzieję że jeszcze nam utrze nosa jakąś wbijającą w osłupienie powieścią