Dziękuję za recenzje i odpowiadam, otóż:
- Huskowskiego jest mało, z tego powodu, że starałem się wybrać te jego utwory, które mieszczą się w konwencji fantastycznej, reszta opowiadań podchodzi raczej pod groteskę. Pomijam tu jego prozę poetycką, gdyż ona z kolei kolidowała by z formą zbioru opowiadań. Poza tym jego utwory same w sobie są krótkie i lakoniczne ale przez to celne.
Uważałem za stosowne dodać Huskowskiego ze względu na specyficzna atmosferę niesamowitości, oniryzm bliską Poe czy Grabińskiemu. Jest oczywiście wielu prozaików dwudziestolecia, choćby Stanisław Czosnowski z tomem opowiadań niesamowitych
Idąca Śmierć, ale są to epigoni Grabińskiego, nie tak oryginalni jak Huskowski, no i w przypadku większości objęci jeszcze prawami autorskimi.
- Opowiadania Grabińskiego nie są jego najlepszymi, dlatego właśnie nie znalazły się w powojennych antologiach, choć w przypadku
Na wzgórzu róż i
Zmory uważam to za nie nieuzasadnione. Są to utwory plasujące się moim zdaniem w czołówce, a na pewno ciekawsze od sporej części
Księgi ognia czy już na pewno od delikatnie mówiąc średniej
Opowieści weneckiej. No ale jest to tylko moje subiektywne zdanie. Co do
Wampira, czy
Strychu to zgodzę się - na pewno nie jest to poziom np.
Maszynisty Grota. To jest też powód dla którego pominąłem
Pojednanie z
Opowieści weneckiej utwór w stylistyce romansidła ze zmanierowanym językiem, pomijając już absurdy w nim zawarte ? po prostu odbiegałby drastycznie poziomem, nawet od tych w większości "drugoligowych" dzieł.
- Oczywiście, lepiej by było poszerzyć wybór dzieł i jest taki pomysł. Proszę jednak mieć na uwadze, iż utwory Grabińskiego dotąd niepublikowane to nie tylko groza.
- Za błędy techniczne i literówki oczywiście przepraszam, dołożę wszelkich starań by ich na przyszłość uniknąć, choć proszę też mieć na uwadze, iż część z nich jest przeniesiona bezpośrednio z przedwojennych wydań - jeśli np. brakuje słowa w zdaniu a takie przypadki wystąpiły ze dwa razy to jest tak samo w przedwojennym wydaniu? W tym wypadku nie posiłkowałem się wyobraźnią lecz zostawiłem tekst jak w oryginale.
- Stosunek ceny do ilości. Rozumiem doskonale tą kwestię i sam jako klient bym kręcił nosem (choć na Grabińskiego bym nie żałował
), no ale to niestety prawa rynku. Przy niewielkiej ilości egzemplarzy stosuje się druk cyfrowy, jak w tym właśnie przypadku który w minimalnym nakładzie wychodzi taniej od offsetowego. Jeśli chcemy obniżyć koszta druku by sprzedawać książkę po przeciętnej cenie drukujemy duży nakład offsetem. Tu pojawia się problem będący jednocześnie odpowiedzią na tak często zadawane pytanie; czemu nikt nie wznawia klasyków grozy? Po prostu nie byłoby co zrobić z tysiącami egzemplarzy, biorąc pod uwagę iż księgarnie opierają się jak mogą przed tego typu wydaniami (wiem bo rozmawiałem) ? nieznani(sic!) autorzy, nieznane, początkujące wydawnictwo, bez machiny promocyjnej. Pozostaje tylko rynek internetowy, a ten nasyci się szybko, amatorów tego typu literatury jest garstka. Tak więc, krakowskim targiem postaram się by przyszłe wydania były znacznie obszerniejsze i ciut tylko droższe.
Pozdrawiam i życzę, mimo wszystko przyjemnej lektury.