W czytelni muzeum afroamerykańskiego zostaje zaatakowana szesnastoletnia Geneva Settle. Dziewczynie udaje się uciec, a napastnik pozostawia w bibliotece kartę tarota z wizerunkiem Wisielca. Tajemnicze zdarzenie może mieć związek z pracą semestralną, jaką pisze Geneva, poświęconą jej przodkowi - weteranowi wojny secesyjnej, wyzwoleńcowi i aktywnemu działaczowi na rzecz praw obywatelskich czarnej społeczności Ameryki. Prześladowca nie ustaje w próbach zgładzenia dziewczyny, okazując się bezdusznym automatem do zabijania, który nie waha się strzelać do niewinnych osób. Błyskotliwy kryminalistyk Lincoln Rhyme i jego partnerka Amelia Sachs rozpoczynają pojedynek z równie inteligentnym mordercą, uprzedzając każdy jego kolejny ruch. Chcąc pomóc w ujęciu przestępcy, muszą ustalić, co oznacza dwunasta karta, dlaczego Thompson Boyd postanowił zabić Genevę, co się przydarzyło przed prawie stu czterdziestu laty jej przodkowi i o jakim wielkim sekrecie pisał w listach do żony Charles Singleton. A ja dodam od siebie, że mimo że to nie jest dla mnie czołówka deaverowych książek, to będę ją darzył szczególnym sentymentem. To od niej bowiem zaczęła się moja współpraca z wydawnictem, co za tym idzie morale poszło w gore, więc i chęci do pracy przy stronie większe. To był mój pierwszy prebook, pierwszy raz adres mojej strony na okładce (jeszcze wtedy nędzne jefferydeaver.prv.pl
), pierwszy autograf Mistrza, pierwszy konkurs na stronie, początek mojego forumowego życia... no trochę się z tą książką wiąże. Świetny okres mojego życia to był jednym zdaniem