No właśnie, wśród powieści Deavera przewinęło się mnóstwo postaci, bardzo różnych i bardzo charakterystycznych. Macie jakiegoś swojego ulubieńca? Niekoniecznie mówię tu o tych głównych bohaterach, ale także tych pobocznych.
Ja na przykład uwielbiam Mela Coopera, nie wiem co w nim jest takiego, ale w zasadzie w większość techników w serialach/książkach kryminalnych darzę sympatią. Jakieś takie niewytłumaczalne uczucie, może dlatego że zawsze mnie interesowała taka praca, a wiem że nigdy nawet się do niej nie zbliżę
No i Lincoln Rhyme - postać genialna, świadczy o tym fakt, że chyba tylko nieliczni są w stanie przejść obok niego obojętnie. Jedni go kochają, inni nienawidzą, ja zaliczam się do tej pierwszej grupy. W czasach kiedy o Housie nikomu się nie śniło, Deaver wymyślił fantastycznie cyniczną postać, lekko irytującą w niektórych sytuacjach, ale moim zdaniem nie da się go nie kochać
Pomyśleć, że Jeff chciał go uśmiercić w Kolekcjonerze Kości... Co ja bym wtedy czytał...? Choć trzeba przyznać, że świetność "KK" wykraczałaby wtedy poza skalę
Z tych bardziej lubianych mogę wymienić Freda Dellraya, szkoda że pełni coraz mniejszą rolę w książkach JD, oraz Thoma którego po prostu nie można nie lubić za jego umiejętność radzenia sobie z charakterem Lincolna. Niestety muszę porządnie skarcić tutaj Deavera, bo m.in. to za co uwielbiałem Thoma, to ta nutka tajemniczości z powodu braku znajomości jego nazwiska. Aż przyszło "Rozbite okno" i bum, już wiemy jak Thom się nazywa... Nie podoba mi się to