Strony: 1 [2] 3 4 ... 10
 11 
 : Kwietnia 24, 2024, 08:22:03  
Zaczęty przez Yave - Nowe: wysłane przez Repta
W internecie jest o tym trochę, generalnie Iga chyba dotarła do tych 100 tygodni bardzo szybko od czasu zdobycia po raz pierwszy no.1. Iga zaczyna walkę w Madrycie jutro z Chinką Wang. Dzisiaj grają Linette i Fręch. Zobaczymy czy któraś z Polek poza Igą awansuje :) Linette miała dobry turniej w Rouen, więc może w końcu jakaś zwyżka formy :)

 12 
 : Kwietnia 24, 2024, 02:39:29  
Zaczęty przez Yave - Nowe: wysłane przez michax77
Wypowiedź Saby z konferencji przed Madrytem:

Cytuj
Czuję, że obniżyłam trochę poziom w obrębie tej hipotetycznej Wielkiej Trójki, w ostatnim miesiącu bardziej przypomina to Wielką Dwójkę. Cieszę się jednak, że jestem częścią tej grupy. Mam nadzieję utrzymać swój poziom i że będzie to szło we właściwym kierunku. Nie oglądam  meczów Rybakiny i Świątek. Czuję, że zagrałam przeciwko nim wystarczająco dużo i jeśli ponownie zmierzę się z którąś z nich, mój trener pokaże mi ujęcia z ich meczów, abym je przeanalizowała i się przygotowała. Nie jestem osobą, która ogląda zbyt dużo tenisa. Wolę oglądać tenis mężczyzn niż kobiet. Czuję, że jest w tym więcej logiki, oglądanie jest ciekawsze.

Mija powoli 100 tydzień Igi na tronie o którym jakoś jest cicho. Chyba przyjmujemy te wszystkie rekordy, które wykręca jako coś normalnego, jak jej kolejny dzień w biurze, co już nie robi takiego wrażenia, jakbyśmy się przyzwyczaili do tego, bo poza mediami sportowymi to wydaje mi się, choć może mnie coś ominęło, bo telewizji za wiele nie oglądam, że ten temat przechodzi trochę tak bez echa w tym tygodniu.

 13 
 : Kwietnia 23, 2024, 23:23:59  
Zaczęty przez HAL9000 - Nowe: wysłane przez michax77
Finał jest taki sam jak cały serial, czyli opiera się na gadaniu i mnie nie przeszkadza to że nie ma żadnej bitwy, tylko dialogi, dialogi i jeszcze raz dialogi, bo polubiłem na tyle świat bohaterów, że w ogóle się nie nudziłem. Ale mogę zrozumieć jeśli ktoś oglądał serial i oczekiwał finalnie jakiegoś bum, tąpnięcia, zwłaszcza gdy co odcinek jest zapowiadany konflikt zbrojny, który już ma nadejść, ciągle podbudowują pod dużą dramę, a ostatecznie dostaje się finał serialu bez tąpnięcia, to taki widz  się może rozczarować, a dla mnie to był typowy, dobry odcinek tego serialu. Choć niektóre decyzje były dziwne jak pokazana przyszłość Blackthorne'a przez co jedna dramatyczna scena z Anglikiem i Toranagą nie trzyma w napięciu, choć dobrze zagrana,
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)


Finalnie okazało się że tytułowy bohater tak naprawdę wykiwał wszystkich, a Anglik okazał się dla niego wcale nie przyjacielem, tylko maskotką, która go bawi, i spoko, że Toranaga okazał się Tywinem Lannisterem tego świata. A też dlatego nie rozczarowałem się serialem finalnie, bo wiem z recenzji osoby, która oglądała serial i czytała książkę jednocześnie, że w powieści jest tak samo, czyli pierwsza połowa lepsza, a w drugiej przynudza pisarz, i ważne informacje co się stało po serialu podane są jednym zdaniem jak w wikipedii - wtedy i wtedy doszło do bitwy, i stało się potem to i to. Książka leci mocno po skrótach i serial też w finale, ale mimo paru minusów to bardzo dobry serial, choć nie pozbawiony wad. Ale rozumiem jeśli dla wielu widzów finał to jest odcinek, który powinien być podbudówką pod finał serialu, a nie finałem całości. A te wszystkie słabości serialu np skróty fabularne, gdy ktoś tak nagle bez przyczyny zmienia zdanie, albo brak ewolucji Blackthorne'a nadrabia strona techniczna i aktorstwo. Tak mnie wciągnął serial że nie nudziłem się do końca, wiec dla mnie nie jest przegadany. Ocena: 8/10.

 14 
 : Kwietnia 23, 2024, 12:42:53  
Zaczęty przez Yave - Nowe: wysłane przez michax77
Wywiad z Wiktorowskim dla FAKT-u.

Fakt: Zacznę cytatem. Iga powiedziała ostatnio, że ten sezon jest na razie w jej wykonaniu całkiem dobry. Dodała, że w końcu może czerpać radość z gry, bo nie musi skupiać się na rankingach lub czymkolwiek innym. A jak pan ocenia ten sezon?

Tomasz Wiktorowski: Jeżeli są jakieś wątpliwości to warto oceniać z poziomu rankingu, bo to ranking jest wyznacznikiem poziomu sportowego. Jeżeli na niego spojrzymy to myślę, że wygląda to dobrze. Zwłaszcza, że jest to już moment, kiedy można spojrzeć na ranking WTA Race (liczony od początku roku ? przyp. red.), bo ten w pierwszych 2-3 miesiącach jest jeszcze nieadekwatny. Ja lubię ranking Race, bo to jest tak jak w Formule 1. Zaczynasz od zera, a ranking pokazuje gdzie w danym momencie roku jesteś. Wygląda to w tej chwili dobrze. Jestem zadowolony z tych, w zasadzie, trzech wygranych turniejów.

Trzech?

Tak, bo był jeszcze United Cup zaliczany do grupy WTA500 i pięć meczów singlowych wygranych z mocnymi rywalkami. Więc z tego na pewno jestem zadowolony. Aczkolwiek były też dwa słabsze momenty, w Dubaju i Miami (rozmawialiśmy przed przegranym półfinałem w Stuttgarcie ? przyp. red.).

A Australian Open?

W tym wypadku należy zwrócić uwagę na to, że rywalka zagrała bardzo dobry mecz. Oczywiście, że nie był to zarazem najlepszy występ Igi, ale trzeba być obiektywnym. Lindę Noskovą stać na bardzo dużo i w pojedynczych spotkaniach to udowadnia. Tak było w Melbourne. Z mojej perspektywy słabsze momenty, to były te mecze w Miami i Dubaju. Jeśli jednak mamy dwa przegrane mecze i dwadzieścia kilka wygranych, w tym kilkanaście zagranych naprawdę na bardzo wysokim poziomie, to generalnie i tak jestem zadowolony.

A nie jest trochę tak, że jako team Świątek jesteście trochę zakładnikami własnego sukcesu? Po tym co Iga wyprawiała dwa lata temu niektórym zaczęło się wydawać, że już zawsze tak będzie. A teraz wystarczy jeden słabszy moment i już jest żałoba narodowa, wzywanie do rozliczeń.

Taka jest kolej rzeczy. Gdy jesteś wybitnym sportowcem zaczynasz być zaszufladkowany, cały czas oceniany, a oczekiwania są bardzo duże. Twoje wyniki są przewidziane przez wszystkich na wiele miesięcy w przód.

A wygrywając leczysz narodowe kompleksy. Tak jak kiedyś Adam Małysz.

Chyba tak bym tego nie nazwał bo wydaje mi się, że mamy teraz więcej powodów do dumy z naszych sportowców, niż było to za czasów Małysza, ale jak na prawie czterdziestomilionowy naród to nadal wygląda skromnie. Dlatego dla kibiców to już nie jest po prostu Iga Świątek. To jest NASZA Iga.

Tak, jak wcześniej była nasza Aga (Radwańska ? przyp. red.).

Oglądałem ostatnio żużel w telewizji. Usłyszałem opinię eksperta, który powiedział, że świetnie pojechał kierowca, który dojechał na metę jako drugi, bo tego pierwszego nie będzie oceniał. Nie będzie dlatego, że on już jest renomowanym żużlowcem i musi wygrywać. Zastanowiło mnie dlaczego MUSI wygrywać? Jeśli już to powinien. Czy w takim razie nie pojechał też co najmniej świetnie?

Musi wygrywać, bo taka jest wola społeczeństwa.

No właśnie o to chodzi.

Tak jest z każdą naszą gwiazdą. Robert Lewandowski też musi strzelać gole, a jak w kilku meczach nie strzeli, to też jest dramat narodowy.

Faktycznie, aczkolwiek ja to rozumiem. Kibice myślą emocjami i dla nich liczy się tylko wygrywanie. Zwłaszcza w sytuacji, gdy tak naprawdę niewiele mamy w Polsce gwiazd jak Lewandowski, Zmarzlik, siatkarze czy kilkoro lekkoatletów. Mamy sportowców odnoszących wybitne wyniki na arenach międzynarodowych, ale relatywnie tych sukcesów jest mało. Więc po części rozumiem, że jesteśmy zakładnikami tego sukcesu. Taka jest kolej rzeczy. Po fantastycznej części sezonu w 2022 r., kiedy Iga odniosła 37 zwycięstw z rzędu i wygrała kolejno sześć turniejów pojawiły się głosy, że ona odleciała w kosmos, że w zasadzie to już pewnie nigdy nie będzie musiała dotykać ziemi, bo jej rywalki są słabe, a Iga to dominatorka już na zawsze.

Były takie komentarze, że Iga to w sumie nie ma z kim przegrać. Że w czasach Radwańskiej to dopiero były rywalki: Serena Williams, Azarenka, Szarapowa, Kvitova i td. Wszystkie w szczycie formy.

Wszystkie wielkie zawodniczki są na miarę swoich czasów, nie porównuje się epoki do epoki. Można sobie hipotetycznie porozmawiać, podywagować, ale nie ma to przełożenia na rzeczywistość. Zbyt wiele czynników wpływa na wyniki w tenisie. Zawodniczki rywalizują między sobą więc są to opinie bardzo subiektywne. Inaczej by było gdybyśmy mogli porównać osiągnięty czas czy dystans. Wracając jednak do meritum, to my z oczekiwaniami nie walczymy. Zdajemy sobie sprawę, że tak było, jest i będzie. Zarówno w przypadku Igi, jak i wielu innych sportowców. Dlatego to akceptujemy i dajemy sobie radę.

Można też powiedzieć, że ten sezon w sumie jest przyjemniejszy o tyle, że poprzedni nieźle dał wam w kość. Ten wielomiesięczny wyścig z Aryną Sabalenką, o pozycję numer jeden. Czuliście presję?

Nie do końca mogę mówić za Igę. Rozmawiamy o tym, ale każdy coś tam trzyma tylko dla siebie. Myślę, że ta presja ją dopadała. Mnie też. Nie da się wyłączyć emocji. Zdajemy sobie sprawę, jak to funkcjonuje i staramy się nie dokładać sobie za dużo na głowę. Ja bardzo często po prostu nie wiem, jaką przewagę Iga ma nad rywalkami, ile punktów im do niej brakuje. Staramy się nie sprawdzać bez przerwy rankingu.

Dziennikarze sprawdzają. Kibice też.

Ja też, ale tylko w konkretnych sytuacjach, gdy np. coraz bliżej jest do końca sezonu. Dziś też zajrzałem, bo spodziewałem się takiego pytania. Ale to było pierwszy raz w tym roku.

Agnieszka Radwańska zawsze powtarzała, że nigdy nie zagląda w turniejową drabinkę i zna tylko najbliższego rywala. Kiedyś myśleliśmy, że się kryguje, ale ona faktycznie tak robiła.

Iga też tak robi. Ostatnio była taka sytuacja, że rozmawialiśmy głośno na temat drugiej połówki drabinki. Nie pamiętam, czy z Maćkiem (Ryszczukiem ? przyp. red.) czy z Tomkiem (Moczkiem ? przyp red.), Iga przez przypadek to usłyszała i była niepocieszona, bo dowiedziała się jak wygląda drabinka. Gdy ją poznałem, to była już tak ukształtowana, że nie patrzyła na to co się dzieje dalej, tylko na następny mecz. To jest jedyna słuszna droga, bo musisz się skupiać tylko na tym, na co masz wpływ, a masz tylko na to co robisz na korcie w kolejnym meczu. Tak samo nie warto zajmować się ocenianiem losowań. Już dawno przestałem to robić. Łatwe, czy trudne ? na końcu i tak liczy się to, co pokażesz na korcie.

Istnieje jednak ryzyko, że trafisz na rywalkę, która ewidentnie ci nie leży. Tak, jak Jelena Ostapenko Idze. Bilans 0:4 mówi sam za siebie.

To jest tylko i wyłącznie bilans, Cyfra i tyle. Każdy kolejny mecz jest inną historią. Ostapenko ma narzędzia, którymi potrafi uprzykrzyć życie. Gra w nieprzewidywalny sposób. Ciężko się ją czyta, bo nietypowo się ustawia. Czasami może się wydawać, że zagra po przekątnej, a ona gra po linii. Do tego ma sporą prędkość piłki. Bardzo dużo ryzykuje, dlatego, jej wyniki na przestrzeni całego sezonu nie są rewelacyjne. Z drugiej strony ma na koncie kilka dużych sukcesów. Jest wielkoszlemową mistrzynią i tego nikt jej nie zabierze. Ale dalej to tylko bilans, więc jak dojdzie do kolejnego meczu wszystko może się wydarzyć.

Iga ma niespełna 23 lata i sukcesy, o jakich większość jej rywalek może tylko pomarzyć. Jest jakiś limit jej możliwości?

Potencjał Igi jest ogromny. Przy tak rozbudowanym kalendarzu mało jest jednak czasu na pracę nad elementami, które wymagają doszlifowania. Jeśli w dodatku pracujemy w trakcie sezonu i chcemy żeby dalej wygrywała, to musimy zwrócić uwagę przede wszystkim na to co robi dobrze i co daje jej te zwycięstwa. Nie zmienia to faktu, że są jeszcze elementy, które Iga nie tylko może, ale i musi poprawić.

Na przykład?

Powiem najogólniej, że grę chwytem kontynentalnym.

Proszę to powiedzieć tak, żeby wszyscy nasi czytelnicy zrozumieli.

To są uderzenia pokrewne, takie jak wolej, slajs, skrót, serwis również. Wszystkie są grane jednym chwytem. Chodzi o ułożenie dłoni na rączce rakiety. Nad tym pracujemy, aczkolwiek nie są to w większości uderzenia dominujące w tenisie Igi?z wyjątkiem serwisu. Po prostu dokładamy do jej gry kolejne elementy. Nie chodzi tylko o technikę. Także o obycie, o to by poczuła intuicyjną chęć pójścia w odpowiednim momencie do siatki i zagrania woleja, a nie wymuszoną, bo akurat nad tym pracujemy. To złożony proces. Jeśli ktoś przez wiele lat grał stosunkowo mało woleja czy slajsa, to obecnie w trakcie meczu automatycznie unika tych uderzeń.

Sporo mówi się o forhendzie Igi. Kiedyś było to jej firmowe uderzenie, wszyscy się nim zachwycali. A teraz wygląda to tak, jakby miała pewniejszy bekhend.

Spokojnie, właśnie zaczyna się ziemia, a Iga kiedyś była oceniana przede wszystkim przez pryzmat kortów ziemnych. Na nich jej forhend jest i będzie wyjątkowy. Wygrywając w ostatnich dwóch latach 12 turniejów na kortach twardych pokazała, że tam również może być świetna.

Ktoś go nawet porównał do forhendu Rafaela Nadala.

Bo faktycznie jest zbliżony. Kobiety rzadko grają forhend takim chwytem i w taki sposób.

Niektórzy mówią, że kolejny element do poprawy to serwis.

Serwis jest elementem, do którego podchodzimy odrobinę inaczej. Bo to, że można serwować bardzo szybko nie znaczy, że jest to wskazane.

Roger Federer nie bił rekordów prędkości, ale serwis był jego mocną bronią.

Wielu tenisistów tak robi. Nie rozwijają swoich maksymalnych prędkości.

Robią to z premedytacją, żeby ? obrazowo mówiąc - trafić dokładnie w to źdźbło trawy, w które chcą.

Iga w źdźbło jeszcze nie trafia, ale zmienia rytm, rotacje i prędkość z coraz większą precyzją.

Jakie macie cele na resztę sezonu? W zeszłym roku próbowaliście zaprzyjaźnić się z trawą, z którą Iga ma nadal trudną relacje. To jej słowa. W tym nie będzie na to chyba czasu, bo zaraz po Wimbledonie trzeba będzie wrócić na ziemię i zagrać na igrzyskach. A wiadomo, że Iga marzy o olimpijskim medalu.

Idziemy po kolei. Celem są w tym roku oczywiście igrzyska i w dalszym ciągu turnieje wielkoszlemowe. Nie odpuścimy Wimbledonu dlatego, że trzeba się będzie szykować do igrzysk. Jest wystarczająca odległość między tymi turniejami, żeby przygotować się do wszystkich. Tym bardziej że akurat do gry na kortach ziemnych Iga potrzebuje najmniej czasu na przygotowania.

Kończąc temat celów. Wydawać by się mogło, że skoro Iga świetnie radzi sobie również na kortach twardych to Melbourne jest miejscem, w którym powinna sobie dobrze radzić. Tymczasem drugi rok z rzędu odpada wcześniej, niż się wszyscy spodziewaliśmy.

Jak sam pan wspomniał, Iga ma niespełna 23 lata. Może poczekajmy jeszcze kilka, zanim zaczniemy ją oceniać, bo jeszcze parę razy w Melbourne zagra.

 15 
 : Kwietnia 23, 2024, 12:14:05  
Zaczęty przez marczewek - Nowe: wysłane przez marczewek
Tu nawet nie chodzi o goal line, ale żeby chociaż kilka kamer więcej obserwowało bramki.
Choć i wtedy by się nie obyło pewnie od kontrowersji.
Ale fakt faktem, taka sytuacja w dobie var w jednym z najważniejszych meczy w sezonie, nie świadczy dobrze o laliga.


Tymczasem Inter mistrzem Włoch. Co tam ten Zielu chce w tym Interze osiągnąć?
Będzie porównywać wygodę ławek rezerwowych na stadionach Serie A?
Jak ktoś z tej trójki ze środka nie odejdzie, to nie ma szans na grę.
Na dodatek jest jeszcze dwóch solidnych zmienników.

Roma w ostatnich meczach pokazywała, że pewnie powalczą o czwórkę, a tu wczoraj dostali łomot od Bolonii.


 16 
 : Kwietnia 23, 2024, 09:48:34  
Zaczęty przez marczewek - Nowe: wysłane przez Repta
To pewnie zależy czy bramka byłaby dla Las Palmas czy Realu :D ale podejrzewam, że jakby to był mecz Granada-Alaves to wtedy pewnie następnego dnia już byłoby spokojnie...

 17 
 : Kwietnia 23, 2024, 09:37:31  
Zaczęty przez marczewek - Nowe: wysłane przez p.a.
heh, też słyszałem o tym spalonym. No ale generalnie uważam, że im większy szum wokół tej sytuacji, tym większa szansa, że goal line technology zostanie wprowadzone. Bo umówmy się, gdyby to był mecz, dajmy na to, Realu z Las Palmas, to by nie było sprawy :D

 18 
 : Kwietnia 23, 2024, 08:58:11  
Zaczęty przez marczewek - Nowe: wysłane przez Repta
O Archivo Var gdzieś czytałem, że to mocno powiązane z Barceloną jest...

Generalnie wczoraj czytałem jeszcze o innej rzeczy... a mianowicie, że ta cała sytuacja nie ma znaczenia bo Cubarsi w momencie zagrania piłki przez Yamala był na spalonym a w akcji dotyka/ popycha Łunina i to się ponoć kwalifikuje do odgwizdania spalonego bo piłkarz wpływa na bramkarza...

No ale... to i tak już nic nie zmieni... jest jak jest, może w przyszłym sezonie doczekamy się goal-line technology...

 19 
 : Kwietnia 23, 2024, 08:05:55  
Zaczęty przez Duddits - Nowe: wysłane przez p.a.
Ależ się naszukałem teraz. Freeman się w drugiego Willisa przeistacza ;)

Momentum (2015). Chyba.

 20 
 : Kwietnia 22, 2024, 22:58:45  
Zaczęty przez Duddits - Nowe: wysłane przez J1923
Podpowiedź:








Strony: 1 [2] 3 4 ... 10