Strony: 1 2 [3] 4   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: Diety  (Przeczytany 20029 razy)
Rose
Gość
« Odpowiedz #40 : Września 24, 2010, 13:02:58 »

No mój organizm zdecydowanie lepiej radzi sobie z mięsem niż z surowizną :D (w sensie surowe warzywa i owoce :)). A szpinak uwielbiam, ale strasznie po nim choruję :( A swoją drogą mitów żywieniowo - zdrowotnych jest całkiem sporo, chociażby ten o antyrakowym działaniu soczewicy i zielonej herbaty  :haha:
Zapisane
crusia
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Poznań




WWW
« Odpowiedz #41 : Września 24, 2010, 13:27:00 »

Kurde, cruśka, Ty to mnie rozbrajasz mówiąc ciągle, że jestem albo fanatyk, albo przypisuję czemuś jakieś ideologie ;).

Przecież ja to pierwszy raz napisałam :D

Moim zdaniem co innego jest nie jedzenie mięsa z przyczyn osobistych/ideologicznych, a co innego wciskanie ludziom, że jak jedzą mięso to robią źle. Nie słyszałeś, żeby ktoś jadł mięso dla zdrowia, a tu już poznałeś trzy takie przypadki. Ja z kolei pierwszy raz słyszę, żeby mięso było niezdrowe. Bo tłuste? No jak ktoś je samą słoninę to może i tak :D Widzisz w rodzinie od strony mojej mamy zawsze jedzono dużo mięsa, traktowano to jako podstawę żywienia. I powiem ci, że takiego zdrowia to tylko pozazdrościć! Bardzo silni, wytrzymali i w pełni sił do nawet podeszłego wieku.

Piszesz, że jesteśmy mięsożerni wbrew ewolucji i do tego w większości przystosowani do trawienia pokarmu roślinnego, a potem coś o wysoko rozwiniętej cywilizacji, która mogłaby się obejść bez mordowania zwierząt. Czyli że ty jesteś na wyższym poziomie cywilizacyjnym, a ja nie rozumiem swojej własnej natury, bo zgodnie z ewolucją powinna być roślinożerna. No wybacz, że się poczułam dziwnie :D

Przypomniał mi się jeszcze taki zabawny argument, który kiedyś słyszałam, że ludzie nie są przystosowani do jedzenia mięsa, bo mają za długie jelita i potem mamy śmierdzącą kupę, bo resztki mięsa się zdążą zepsuć :D Śmierdząca kupa dowodem wyższości wegetarianizmu :D

I ty się Cichy tutaj zaraz nie obrażaj czy coś, przecież tak tylko sobie gadamy. Mi niczyje wegetariańskie poglądy absolutnie nie przeszkadzają przecież. Tylko nie lubię, gdy od niemoralnego mordowania zwierząt przechodzi się do dyskusji o tym, jakie to jedzenie mięsa jest wbrew naturze człowieka, zacofane, niemodne, szkodliwe i nie wiem co tam jeszcze.
« Ostatnia zmiana: Września 24, 2010, 13:30:20 wysłane przez crusia » Zapisane
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #42 : Września 24, 2010, 13:52:08 »

Przecież ja to pierwszy raz napisałam :D

Jak dyskutowaliśmy ilustracje do biografii Loviego, to też się dowiedziałem, że doczepiam ideologie do zwykłych obrazków, tudzież jak omawialiśmy moje opowiadanie to też czepiałaś się pewnych przesłań i podtekstów, których ja nie widziałem ;). Po prostu pamiętam takie rzeczy, bo mimo wszystko zależy mi na tym, żeby za takową fanatyczną osobę nie uchodzić :D.

Nie słyszałeś, żeby ktoś jadł mięso dla zdrowia, a tu już poznałeś trzy takie przypadki. Ja z kolei pierwszy raz słyszę, żeby mięso było niezdrowe. Bo tłuste? No jak ktoś je samą słoninę to może i tak :D Widzisz w rodzinie od strony mojej mamy zawsze jedzono dużo mięsa, traktowano to jako podstawę żywienia. I powiem ci, że takiego zdrowia to tylko pozazdrościć! Bardzo silni, wytrzymali i w pełni sił do nawet podeszłego wieku.

Wiesz, jak zaczynałem żyć po wegetariańsku to bardzo dużo naczytałem się rzeczy niedobrych o mięsie. Zresztą i to nie tylko w wegetariańskich książkach, które ktoś powie, że są fanatyczne i w ogóle, ale też czasem w zwykłych gazetach trafiam na artykuły o tym, jak to kurczaki i krowy faszerowane są antybiotykami i jakimiś kaszkami z mączki kostnej swoich kolegów z sąsiedniej zagrody, jak to nigdy w życiu nie wychodzą na świeże powietrze itp. Oczywiście można przeżyć szczęśliwie i bez chorób całe życie na mięsie, wierzę w to, ale nie wierzę, że samo mięso jest zdrowe i niezbędne do życia. Ale jak chcesz podyskutować o tym co wiem, to możemy kiedyś w cztery oczy podyskutować :).

Piszesz, że jesteśmy mięsożerni wbrew ewolucji i do tego w większości przystosowani do trawienia pokarmu roślinnego, a potem coś o wysoko rozwiniętej cywilizacji, która mogłaby się obejść bez mordowania zwierząt. Czyli że ty jesteś na wyższym poziomie cywilizacyjnym

Jeśli chodzi o ewolucję, to przytaczam tylko te argumenty organiczne, które silnie przemawiają do wyobraźni. A jeśli chodzi o wysoko rozwiniętą cywilizację, to jakbyś poczytała o tym, jak się zabija zwierzęta w ubojni, a jednocześnie kochała zwierzęta ja jak ja, to też byś pomyślała, że ludzie to barbarzyńcy. :( Nie chciałem nikogo obrażać w ten sposób, przykro mi że ktoś mógł tak to odebrać.

Przypomniał mi się jeszcze taki zabawny argument, który kiedyś słyszałam, że ludzie nie są przystosowani do jedzenia mięsa, bo mają za długie jelita i potem mamy śmierdzącą kupę

Też o tym słyszałem ;]

I ty się Cichy tutaj zaraz nie obrażaj czy coś, przecież tak tylko sobie gadamy

Przecież się nie obrażam, same pozytywne emotikonki w powyższym poście zamieściłem. Po prostu się dziwię, że kogoś obraziłem takim mówieniem o tym, co słyszałem i jakie mam przemyślenia. ;)
Zapisane
Tathagatha
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Lublin




« Odpowiedz #43 : Września 28, 2010, 14:06:10 »

Nie wyobrażam sobie posiłków bez mięsa. Wiem, że to kwestia przyzwyczajenia i jakbym musiała się bez niego obyć to po jakimś czasie pogodziłabym się z tym. Ale to byłaby istna droga krzyżowa - ja się z własnej woli na coś takiego nie piszę!
Troszkę tutaj główny temat zszedł na dalszy plan - ja bym chciała wrócić do diet.
Raz stosowałam dietę w której schudłam 15 kg w 3 miesiące. Po godz. 16 nie jadłam nic absolutnie (nawet jabłka). Do tej godziny jadłam wszystko, chyba tylko ograniczałam ilości, ale to na wyczucie i przywoływanie się do porządku, nie miałam wyliczonych ilości. No i do tego jeździłam dużo na rowerze. Bo to w wakacje było i spędziłam je na działce. W szkole mnie nie poznali jak wróciłam:) Ale jak tak sobie teraz myślę, to nie wiem czy teraz też by tak łatwo poszło. Jednak młody organizm inaczej reaguje. Później jeszcze przez jakiś czas odżywiałam się uważnie, ale do 19-20 jadłam sobie. Waga mi się utrzymywała przez jakieś 7 lat, przy czym jak już byłam chuda jak tyka to wcinałam co popadnie bez skrupułów (piękny czas).
Później jak trochę przybrałam na wadze to stosowałam dietę nisko węglowodanową (jadłam do obiadu ryż lub kaszę jęczmienną). Ale krótko bo tylko miesiąc. Schudłam 3 kg i to mi wystarczyło i nie przybrałam znowu.

A teraz to ciężko jakoś się zmobilizować, najważniejsze to nie ograniczać się do dwóch posiłków, tylko jeść ich ok 5 w odstępach trzygodzinnych w niedużych ilościach.
Trzeba pamiętać że każdy organizm inaczej reaguje. Najlepiej samemu się wyczuć.
Zapisane

Za każdym razem gdy stawiasz czoło trudnościom, masz znakomitą okazję by zademonstrować bogactwo swojego wnętrza.
Kaja

*




« Odpowiedz #44 : Grudnia 08, 2010, 04:32:41 »

Widzisz w rodzinie od strony mojej mamy zawsze jedzono dużo mięsa, traktowano to jako podstawę żywienia. I powiem ci, że takiego zdrowia to tylko pozazdrościć! Bardzo silni, wytrzymali i w pełni sił do nawet podeszłego wieku.
W mojej rodzinie było tak samo, ale nie sądzę, żeby o ich zdrowiu decydowała obecność mięsa w diecie...
Poza tym zwróćcie uwagę na jego jakość w dzisiejszych czasach. Jeśli ktoś nie wierzy - polecam obejrzeć programy o tym jak produkuje się wędliny, jak wyglądają hodowle zwierząt w EU lub w US. To nie są jakieś propagandowe filmiki podstępnie produkowane przez zwolenników wegetarianizmu - nawet nie mają na celu zniechęcić odbiorcy do jedzenia mięsa. Zresztą podobnie jest np. z produkcją jajek, mleka, czy ze zubożeniem puli gatunkowej w rolnictwie. Ja jestem zdania, że jednak dobrze jest wiedzieć co się je :). Oczywiście niewykonalne jest unikanie wszelkich konserwantów i chemii (ja też czasem pijam Coca Colę), ale jednak trzeba te rzeczy ograniczać. No i najlepiej kupować produkty jak najmniej przetworzone.
Co do lekarzy, to nie przesadzajmy - owszem niektórym pacjentom poleca się mięso, innym - nie. Mojej matce lekarz zabronił jeść zbyt dużo mięsa, bo zawiera adrenalinę, która mojej mamie szkodzi.
Co do tycia... no nie wiem. Nie jem mięsa już ze 2 lata i nie jestem gruba, Cichy tak samo. Znamy trochę osób, które też nie jedzą mięsa - nie zauważyłam wśród nich grubasów. Poza tym kuchnia wegetariańska nie opiera się ani na surowiźnie, ani na zapychaniu się soją (jest niezbyt zdrowa i zawiera bardzo dużo estrogenów). Nie przypominam sobie żebym w ciągu ostatnich kilku miesięcy jadła coś z soi oprócz sosu sojowego. Gdyby kogoś interesowało co bezmięsnego można sobie czasem ugotować, polecam książkę ATELIER SMAKU - "108 potraw kuchni wegetariańskiej", bardzo ciekawe przepisy polskich kucharzy.
Jestem osobą, która kiedyś bardzo lubiła mięso, naprawdę. Nie mówię, że każde mięso i dla każdego jest niezdrowe, natomiast na pewno jest ciężkostrawne. Mi zawsze jesienią i zimą po najedzeniu się mięsem było zimno - teraz tak nie mam.
Nikogo na siłę nie namawiamy do wegetarianizmu. Na dodatek, jeśli ktoś nas częstuje mięsem to nie zachowujemy się jak jacyś nawiedzeni hipisi, tylko grzecznie zjadamy i dziękujemy :). Wkurza mnie tylko kiedy ktoś próbuje mi wmówić, że rozchoruję się od takiej diety i nie wiadomo co jeszcze.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 08, 2010, 04:36:18 wysłane przez Kaja » Zapisane

"Więc kimże w końcu jesteś? - Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
murhaaja

*

Miejsce pobytu:
Wrock

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



Nox

WWW
« Odpowiedz #45 : Grudnia 08, 2010, 14:51:18 »

Co do tycia... no nie wiem. Nie jem mięsa już ze 2 lata i nie jestem gruba, Cichy tak samo. Znamy trochę osób, które też nie jedzą mięsa - nie zauważyłam wśród nich grubasów.

Nikogo na siłę nie namawiamy do wegetarianizmu. Na dodatek, jeśli ktoś nas częstuje mięsem to nie zachowujemy się jak jacyś nawiedzeni hipisi, tylko grzecznie zjadamy i dziękujemy :).
to nie jest wegetarianizm, jak niby nie jesz mięsa, ale jesz żeby nie było siupy :P ja grzecznie odmawiam i nikt się nie obraża, zresztą po tylu latach każdy już wie że mi się mięsa nie daje :)

Wkurza mnie tylko kiedy ktoś próbuje mi wmówić, że rozchoruję się od takiej diety i nie wiadomo co jeszcze.
powiedz to mojemu dziadkowi, on mi codziennie mówi, że zaraz umrę i pyta, kiedy znormalnieję :D

a ja idę sobie właśnie na obiad kotleta sojowego zrobić, dawno nie jadłam :D
Zapisane

raz, dwa, trzy, Merkury w drugim domu
księżyc, pięć, nic nie może pomóc,
sześć, nieszczęście, Anuszka, siedem, wieczór,
olej, głowa, profesor wszystko przeczuł
---------------------------------------------------
uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego
Kaja

*




« Odpowiedz #46 : Grudnia 08, 2010, 16:31:44 »

Mój dziadek twierdzi, że kiedyś zasłabnę i wpadnę pod samochód albo pod metro... :pff4:

to nie jest wegetarianizm, jak niby nie jesz mięsa, ale jesz żeby nie było siupy :P ja grzecznie odmawiam i nikt się nie obraża, zresztą po tylu latach każdy już wie że mi się mięsa nie daje :)
Mi zwykle też nikt nie proponuje mięsa na obiad, ale miałam kiedyś taką sytuację. Sama siebie nie nazwałabym wegetarianką - nie zależy mi - to tylko słowo, którym łatwo się operuje w rozmowach :).
Jest jednak jeszcze taka kwestia: nie zrezygnowałam z jedzenia mięsa po to, żeby wszyscy to widzieli i może jeszcze byli zszokowani... (w ogóle byłam zaskoczona, że tak gorąca dyskusja się tutaj wywiązała). Sama nie kupuję mięsa i nie przyrządzam, jeśli jednak ktoś mnie zaprosił i już je zrobił... jedzenie ma wylądować w koszu na śmieci? Staram się postępować z większą dozą pokory... tutaj nie chodzi o walkę z niewidzialnym wrogiem.

Bardzo długo szukałam w internecie, żeby wstawić link, ale nie mogę tego znaleźć... więc postaram się przytoczyć jak będę umiała najlepiej.
Jest taka przypowieść w buddyzmie zen: "Mistrz podróżował przez cały dzień i wieczorem trafił do domu staruszki. Staruszka miała w domu do jedzenia mięso kozła. Poczęstowała mistrza. On zjadł mięso i podziękował. Potem uczniowie pytali go czemu to zrobił? Odpowiedział, że kozioł już nie żył, a staruszka - tak".
Kiedyś kłóciłam się o to z kolegą, dlatego spodziewam się, że zaraz tutaj też podniesie się rumor... Chcę uściślić - ten mistrz zjadł mięso naprawdę z innego powodu niż żeby nie było siupy :).
« Ostatnia zmiana: Grudnia 08, 2010, 17:39:12 wysłane przez Kaja » Zapisane

"Więc kimże w końcu jesteś? - Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
murhaaja

*

Miejsce pobytu:
Wrock

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



Nox

WWW
« Odpowiedz #47 : Grudnia 08, 2010, 18:42:51 »

no mi też nie chodzi o robienie czegoś na pokaz, a wegetarianin to krótsze słowo niż "ten co nie je mięsa" więc się łatwo mówi :) ale ja bym nie zjadła bo nie jem mięsa ze względu na przekonania i po prostu (pewnie teraz ktoś pomyśli, że jestem głupia :D) czułabym się cholernie winna, jakbym zjadła mięso. I nie w zgodzie z samą sobą w dodatku :)

Mój dziadek twierdzi, że kiedyś zasłabnę i wpadnę pod samochód albo pod metro... :pff4:

taa, tak jakbyś i bez tego nie mogła wpaść pod auto :P ja jestem okrutna, mówię dziadkowi wprost, że umrzeć i tak kiedyś umrę, i niejedzenie mięsa mnie od tego nie uratuje :D
« Ostatnia zmiana: Grudnia 08, 2010, 18:44:48 wysłane przez murhaaja » Zapisane

raz, dwa, trzy, Merkury w drugim domu
księżyc, pięć, nic nie może pomóc,
sześć, nieszczęście, Anuszka, siedem, wieczór,
olej, głowa, profesor wszystko przeczuł
---------------------------------------------------
uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego
Zolw

*

Miejsce pobytu:
Gdynia




« Odpowiedz #48 : Grudnia 08, 2010, 19:29:51 »

Ja wam powiem tak, sport sport i jeszcze raz sport, nie ma lepszej metody na odchudzanie/poprawienie wyglądu i samopoczucia jak właśnie sport. Oczywiście najlepiej wyczynowy, przynajmniej dla mnie bo wtedy nawet jak mi sie nie chce, to i tak idę na trening (w moim przypadku jest to pływanie) może z jakiegoś wewnętrznego przymusu, może z przyzwyczajenia - nie wiem nie potrafię powiedzieć. Po za tym jednak jak trener każe to z własnego doświadczenia wiem że zrobię więcej, niż za pomocą automotywacji. Oczywiście praca niektórym nie pozwala na regularne treningi itp, ale nawet samemu zmusić się do uprawiania jakiegokolwiek sportu, który najbardziej lubimy, na początku chociaż raz w tygodniu, potem 2 itd, aż z przyzwyczajenia będziesz ćwiczyć jak tylko znajdziesz chwilę czasu.
I gwarantuję wam efekty, wiem po sobie, kończyłem swoją sportową karierę już chyba 3 razy (za każdym razem myślałem że definitywnie)... i powiem wam że ani razu nie wytrzymałem dłużej niż rok... oczywiście w tych przerwach nabierałem kilogramów (i to nie mało), ale przede wszystkim nie miałem co ze sobą zrobić, tak jak tym razem... Od 2 miesięcy znowu pływam i efekty widać od razu, po prostu chudnie się w oczach. Naprawdę polecam - a no i najważniejsze, przy regularnie uprawianym sporcie, możemy jeść to na co mamy ochotę, żadnych ograniczeń (oczywiście w ramach zdrowego rozsądku ;)).
Zapisane

,,Nie żałuję ani sekundy swojego życia. Gdybym miał urodzić się na nowo, zrobiłbym wszystko dokładnie tak samo" - Freddie Mercury.
Kaja

*




« Odpowiedz #49 : Grudnia 08, 2010, 20:02:31 »

ale ja bym nie zjadła bo nie jem mięsa ze względu na przekonania i po prostu (pewnie teraz ktoś pomyśli, że jestem głupia :D)
To niech sobie tak myśli... jego problem. Mi jest zawsze bardzo przykro, kiedy ludzie kpią z tego co dla mnie jest ważne. Dlatego nie trzeba się przejmować :).
« Ostatnia zmiana: Grudnia 08, 2010, 20:05:10 wysłane przez Kaja » Zapisane

"Więc kimże w końcu jesteś? - Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
Mandriell
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Częstochowa

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



SHADYXV

WWW
« Odpowiedz #50 : Stycznia 23, 2011, 01:05:58 »

Zgadzam się z tym co napisał Zolw. Sport i ogólna aktywność fizyczna to najlepsze co człowiek może zrobić dla swojego zdrowia oraz dla szczupłej sylwetki. Od każdego z nas zależy jak do tego tematu podejdziemy, jedni wolą metodę natychmiastowej zmiany trybu życia (która u mnie się nie sprawdza, bo szybko wracam do starych przyzwyczajeń) a inni wolą metodę "małe kroki - wielkie rezultaty". Na początek wystarczy godzina dziennie porządnego spaceru, lub jeśli czujemy się na siłach - trochę biegu. Do tego 3 razy w tygodniu przynajmniej pół godziny podstawowych ćwiczeń (brzuszki, rowerek, przysiady, skłony) lub opcja dla facetów - pół godziny ćwiczeń z obciążeniem albo siłownia.

Od jakiegoś czasu stosuję taką metodę i w ciągu pół roku schudłem 6,5 kg. Możliwe że to mało, ale dla mnie to całkiem spory sukces.

Warto też zmienić przyzwyczajenia żywieniowe i zainwestować w siebie. Już nie chodzi o sylwetkę, ale o ogólne zdrowie oraz zdrowe jedzenie jako polisę na dłuższe życie oraz możliwie najzdrowszą starość. Nie mówię o ograniczeniach, bo ogólnie wszystko jest dla ludzi, ale wiem że większość z nas jak ma wybór - przygotować sobie coś do żarcia lub wybrać gotowy produkt to wybieramy kandydata nr 2. A gotowanie jest przyjemne, proste, pozytywnie nakręca i do tego wiesz jakie składniki dodałeś/aś no i to zwyczajnie zdrowsze.

A jeśli chodzi o same diety - moim zdaniem jedyna słuszna i skuteczna dieta bez wysiłku fizycznego nazywa się MŻ - Mniej Żreć ;)

Zapisane

Mando

*




King, Star Wars i oddychanie... w tej kolejności

WWW
« Odpowiedz #51 : Stycznia 23, 2011, 03:39:40 »

No ja mam ogromne postanowienie w połowie lutego znów się za siebie zabrać. W ferie jadę na wymianę to radykalne środki odpadają, ale jak tylko wrócę to spróbuję zrobić to co 2 lata temu. Tylko ja jak przechodzę na dietę to muszę rozplanować to mocno w przód. Każdy weekend w domu, by 2 razy na basen skoczyć, wybrać okres bez konwentów (a to akurat teraz), a jeśli już to pić jakieś winko wytrawne czy cuś :D Zobaczymy w lutym czy tym razem się uda. Raczej powinno, bo znów jestem do muru przyparty i prawie już rozrosłem się jak w najgorszych czasach. Do tego kondycję mam taką, że dostaję zadyszki przy zakładaniu butów :D
Zapisane
Rose
Gość
« Odpowiedz #52 : Stycznia 23, 2011, 09:19:30 »

Mandriell, a dlaczego uważasz siłownię za opcję dla facetów? :)
Zapisane
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #53 : Stycznia 23, 2011, 11:40:32 »

Warto też zmienić przyzwyczajenia żywieniowe i zainwestować w siebie. Już nie chodzi o sylwetkę, ale o ogólne zdrowie oraz zdrowe jedzenie jako polisę na dłuższe życie oraz możliwie najzdrowszą starość.

Popieram w zupełności. Powyższe słowa, cały akapit, no i w sumie cały post :D. Dokładnie te same przekonania mamy ;).
Ja niestety ostatnio dowiedziałem się, że muszę ograniczyć jedzenie twarogu i sera białego, bo przez odkładanie wapnia w kościach zaczyna mi strzykać w kolanach... A to nie rokuje dobrze na starość, a nawet na wiek średni. No i w sumie czasem powinienem troszkę ciężarków podźwigać, bo z masą mięśniową nie jest u mnie za dobrze (ale w sumie i nie najgorzej).
Zapisane
crusia
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Poznań




WWW
« Odpowiedz #54 : Stycznia 23, 2011, 13:20:25 »

A ja dochodzę do wniosku, że najlepszą metodą odchudzającą dla mnie jest brak czasu. Do połowy listopada imprezowałam tyle, że jak sobie o tym teraz pomyślę to mnie wątroba boli, a potem zaraz zaczęły się próby do spektaklu, który wystawiliśmy z koleżankami i kolegami z anglistyki w połowie stycznia. W sumie przez pierwsze dwa tygodnie stycznia jadłam cokolwiek kiedykolwiek, bo ciągle latałam albo na zajęcia, albo na próby, albo na korki :D A przy tym jednak staram się urozmaicać swoją dietę i np. gdy zauważę, że od jakiegoś czasu jem głównie parówki, kupuję składniki na sałatkę i przez parę dni jem same warzywa :) Teraz mnie okradli, więc nie bardzo mnie stać, ale jak zarobię trochę na korkach to znowu sobie zrobię zastrzyk witamin :D

A swoją drogą to od początku roku mam jakąś jazdę na ryby. Non stop jem kanapki z pastą rybną albo rybą wędzoną, a na obiad np. makaron z tuńczykiem :D

Co do aktywności fizycznej - skradli mi bilet miesięczny, więc do końca miesiąca nie korzystam z autobusów. Czasami dziennie nawet 2h spędzam na szybkim marszu. Bardzo szybko można w ten sposób poprawić sobie kondycję :)
Zapisane
Kaja

*




« Odpowiedz #55 : Stycznia 24, 2011, 02:04:01 »

Ja nie przepadam za sportem i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie siebie biegającej dla zdrowia...
Przyznaję jednak, że ruch bardzo szybko poprawia kondycję - nie trzeba zaraz nie wiem jak intensywnie ćwiczyć. W czasie wakacji codziennie pływałam w jeziorze (to akurat bardzo lubię) i już po tygodniu odczułam efekty, zwłaszcza dla mojego krzywego kręgosłupa. Miałam nawet dobre chęci, żeby zapisać się na basen, ale jednak to nie to...
Zapisane

"Więc kimże w końcu jesteś? - Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
Paweł Mateja

*




« Odpowiedz #56 : Stycznia 24, 2011, 10:09:24 »

Też mam tak, że w jeziorze to mogę pływać i pływać. Dużo przestrzeni, cisza jak się od brzegu odpłynie, ptactwo, jakieś zielone badziewia. Na basen wybieram się od kilku tygodni i chyba się nie wybiorę. Ciasno, głośno i nuda.
Zapisane
Mandriell
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Częstochowa

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



SHADYXV

WWW
« Odpowiedz #57 : Stycznia 26, 2011, 02:07:54 »

Bo pływanie na basenie to trochę jak jazda na rowerze stacjonarnym - znika ten klimat, "fun" z obcowania z naturą. Moim skromnym zdaniem, bo znam amatorów zarówno basenu jak i rowerów stacjonarnych bądź bieżni.

Rose : W sumie masz racje, kobiety też lubią chodzić na siłownię i lubią to robić, ale jak to pisałem to miałem w wyobraźni facetów podnoszących ciężary, co już niekoniecznie kobiety lubią ;)
Zapisane

Kaja

*




« Odpowiedz #58 : Stycznia 26, 2011, 02:20:31 »

Bo pływanie na basenie to trochę jak jazda na rowerze stacjonarnym - znika ten klimat

Mi najbardziej przeszkadza zapach chloru i echo gadających ludzi.
Poza tym jest za ciasno. Jak mijam kogoś na torze pływackim, to zwykle obrywam nogą, albo sama niechcący kopnę.
Zapisane

"Więc kimże w końcu jesteś? - Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
Mandriell
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Częstochowa

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



SHADYXV

WWW
« Odpowiedz #59 : Stycznia 26, 2011, 02:36:07 »

Powoli rozwija nam się off-top dlatego założyłem nowy temat : Aktywny Tryb Życia
Zapisane

Strony: 1 2 [3] 4   Do góry
Drukuj
Skocz do: