Gotham Cafe

(http://i.imgur.com/qNEi80M.jpg) (http://imgur.com/qNEi80M)

FilmWeb (http://www.filmweb.pl/film/Zaginiona+dziewczyna-2014-695409)
iMDB (http://www.imdb.com/title/tt2267998/)

Trailer:

http://www.youtube.com/watch?v=2-_-1nJf8Vg

Opis Filmweb:



Świeżo po seansie, więc będę trochę bredził, ale ocena jak najbardziej świadoma :D

 :headbang: F-E-N-O-M-E-N-A-L-N-Y  :headbang:

Jest identyczny jak książka, jest lepszy niż książka, jest unikatowy jak każdy kolejny film w filmografii Finchera. Rosamund Pike... mózg mi eksplodował, co za rola. WOW... Ben Affleck, też najlepsza rola w jakiej go kiedykolwiek widziałem, ale on właściwie grał tutaj siebie, czyli faceta wiecznie nękanego przez media :haha: Carrie Coon w roli siostry głównego bohatera... Kim jest ta kobieta i czemu dopiero teraz dowiaduje się o jej istnieniu!?  Genialna rola, jedyny głos rozsądku w tym szaleństwie. W ogóle drugi plan w tym filmie to jest jakieś marzenie, wszyscy jakby się urodzili specjalnie do tych ról.

Technicznie, nie spodziewałem sie niczego innego jak arcydzieła i je dostałem. Zdjęcia, montaż i muzyka (Reznor i Ross w znakomitej formie) to jest mistrzostwo świata.

10/10 I w przyszłym tygodniu idę drugi raz.

No i tylko się najarałem jeszcze bardziej!  :zeby: Mam rezerwację na 19 dzisiaj i nie wiem co mi odbiło, żeby tak późno iść! :D Ja chcę już, nie mogę usiedzieć w miejscu tak mnie ciągnie na Gone Girl; jeszcze po Twoich zachwytach to w ogóle; no tak się filmem nie jarałem chyba od czasów nowego Batmana, chociaż teraz może nawet bardziej :D Książka to absolutne TOP 5 przeczytanych w życiu i jak się dowiedziałem, że Fincher się za to bierze, do tego jeszcze z Affleckiem w roli głównej (nie potrafię znaleźć aktora który wizualnie lepiej by mi pasował tutaj, no nie potrafię) to od razu wiedziałem, że będzie arcydzieło  :aniol: I raczej na pewno też pójdę więcej niż raz :D

Poczekam na opinie innych userów, bo 10-ką HALa wystawioną filmowi Finchera nie ma się co przejmować ;)

Ty tam lepiej powiedz, czy Emily Ratajkowski dużo odsłania :D

No to zobaczysz dzisiaj kolejną od Yave  :P

Emily odsłania prawie wszystko ;) Ale szok bo nawet ona w tym filmie wygląda na utalentowaną aktorkę a nie gwiazdkę jednego teledysku. Magia Finchera.  :)

Mi każda aktorka z takim ciałem wygląda na bardzo utalentowaną ;)

Też tak będę miał po 30-stce? :( :D Film zobaczyłbym chętnie już, z uwagi na nazwisko reżysera. Ale książka jeszcze czeka do przeczytania, co trzeba zrobić obowiązkowo przed obejrzeniem, bo podobno tam twórcy troszkę pomieszali szyk wydarzeń czy coś. :)

No właśnie, HAL, jak było? Bo chodziły ploty, że autorka miała pozmieniać to i owo, żeby zaskoczenie było, a na filmwebie gdzieś czytałem, że wszystko zgodne z książką; więc jak?

Nic nie pozmieniali :faja: To jest bardzo dokładna ekranizacja powieści. Tak samo jak książka, film jest thrillerem, komedią i dramatem, wszystko wymieszane w idealnych proporcjach i podane przez najlepszego reżysera na świecie  :D Gillian Flynn powinna odebrać Oscara za Najlepszą Adaptację.

Nawet monolog o "cool girl" wszedł do filmu  :rad2:

Tej, kurde, z lekka zachwycony z kina wyszedłem! Panie i panowie, mamy konkretnego kandydata do najlepszego filmu roku; co tam roku, dekady!
To tak na razie bo z telefonu, jak sie dorwe do kompa to skrobnę coś więcej ;)

A nie mówiłem  :D

Zróbcie sobie przysługę i idźcie do kina.

No dobra to jedziemy, na świeżo to najlepsze wrażenia! Od czego by tu zacząć? Hmmm....

Może od tego że ten masterpiece nie ma absolutnie żadnego, nawet najmniejszego minusa! Na początku mi nie pasowało, że tak szybko lecą z akcją, 200 stron książki w 20 minut, no ale jak później rewelacyjnie rozłożyli resztę fabuły no to ja nie mam pytań po prostu!  :D To wszystko jest na swoim miejscu, kurde; aktorzy chyba najlepiej dopasowani w historii - narzekałem na Pike bo mi w ogóle nie pasowała na taką niepozorną, drobną Amy, ale, bulwa mać, to jest kreacja godna każdej nagrody filmowej na świecie  :headbang: Affleck świetny, on chyba w życiu prywatnym też jest takim pierdołowatym, scumbagowym Nickiem :P Drugi plan? Znakomity, nawet Tyler Perry mi nie przeszkadzał, a za gościem nie przepadam, ba, był chyba jednym z najfajniejszych punktów filmu.

No i nawet nie mam pretensji o to, że kilka drobnostek zmienili, bo wyszło na lepsze (na przykład to, że to policjanci, a nie Nick poszli do zniszczonego centrum, czy fakt, że pominięto szkolną koleżankę Amy). Wielki szacun też za to, jak idealnie zostały oddane charaktery postaci - jak ktoś mnie wbulwiał w książce, to mnie wbulwiał w filmie :P
Trochę się martwiłem jak to pójdzie, skoro całość intrygi praktycznie rozgrywała się w myślach/dziennikach bohaterów, ale świetnie z tego wybrnęli, przejścia między historią Amy i Nicka są tak bardzo zgrabne ;) Mógłbym się tak zachwycać jeszcze przez jakieś siedemnaście akapitów (o muzyce, o zdjęciach, a budowaniu napięcia...), ale kto by to chciał czytać? Ważne jest, że jak ktoś nie zobaczy filmu, to będzie żałować, potwierdzone info!  :D

11/10, do ulubionych, do TOP 5 i jutro znowu do kina! (już rezerwację zrobiłem :P )

No i takie pytanie na szybkości - O co chodziło z tym robo-psem? To jakaś reklama była? :D

Cały film jest godny wszystkich nagród z Oscarem na czele ale wiadomo, że dla akademii to jest za ostre kino. Już pewnie w popłochu szukają jakiegoś The King's Speech czy innego Slumdoga, żeby tylko nie musieć nagrodzić Finchera i jego filmu :P ale mają wielki problem, bo Fincher zrobił film perfekcyjny, obok którego nie można obojętnie przejść.

Rosamund to jest w ogóle jakiś kosmos. Wiedziałem, ze będzie dobra... Ale ze aż tak, to się nie spodziewałem. Afflecka tez bym nominował bo miał trudna role, cały film właściwie spoczywały na jego barkach. Zagrał przekonująco, na luzie... Żadko mu się to udaje ;) jak już pisałem dla mnie objawieniem jest Carrie Coon, pierwszy film i tak dojrzała rola, to jest cos niesamowitego. A jaka miała świetna chemię z Affleckiem! Uwiezylem, że to bliźniaki  ;)

Tyler Perry... Od teraz to jest Elvis z Missouri a nie Madea  ;)

Robo pies idealnie podkreślał jak porąbana jest cała ta sprawa :roll:

Hehe  :haha:

:D :D
Powinna być wersja kolekcjonerska z taką okładką, kupiłbym  :zeby:

Neil Patric Harris będzie prowadził Oscary w tym roku  :) Odbieram to jako dobry znak. Dodatkowo wyniki box office są rewelacyjne jak na film Finchera. Nominacje film ma już prawie w kieszeni  ;)

Film, reżyser, aktorka, aktorka drugoplanowa, scenariusz adaptacja, montaż. W tych kategoriach musi wygrać  ;)

A skończy się na montażu ;)

Jeszcze nie oglądałem, nie mam czasu w tym tygodniu. W przyszłym chcę się wybrać :)

Nie... Rosamund musi wygrać w tym roku, bedą przynajmniej dwa Oscary  :P

Ja idę w niedziele  :faja:

Agreed. Nie ma opcji na inną wygraną. Za adaptację tez musi być :serducho: Reszta już mniej mnie obchodzi, ale jasne, że im więcej, tym lepiej :P

Kurde robicie smaka, ale nie pęknę za cholerę. 22.X. jest wznowienie tej książki i już na matrasie mam ją kupioną. Czekam na przesyłkę. Oglądanie filmu przed książką byłoby strzałem w kolano.

Kurde, ale jak bym czekał na książkę, to za film bym się zabrał za 2 lata jakieś. Bo nie widzę sensu w oglądaniu ekranizacji zaraz po lekturze książki. Człowiek tylko się czepia różnic między jednym a drugim :D

Ja przeczytałem na mniej więcej miesiąc przed seansem i fakt, w czasie oglądania trochę się przyczepiłem do lekkich zmian, ale Fincher robił to tak zręcznie, że nic mnie to teraz nie obchodzi :D

Hehe, no widzisz p.a., znowu mi nie pykło :) Pochlebne komentarze słyszałem też od moich znajomych, ale chyba książka wygra. Mam nadzieje, że będzie warta takiego poświęcenia.

Gillian Flynn jak pisała Gone Girl to sobie marzyła, że Fincher by to świetnie nakręcił  :) I nakręcił  :D Według mnie nieważne za co się najpierw weźmiecie książkę czy film, ja przy obu wersjach bawiłem się tak samo dobrze. Tylko szkoda filmu nie zobaczyć na dużym ekranie...

Ty, Ty wstrętny HAL-u Ty. Nakręciłeś mnie na nowy film Finchera to i pójdę w sobotę :) Ale narobiłeś mi takiego hype-u, że będę bardzo krytyczny jak coś mi się nie spodoba. BARDZO :)

BARDZO, to się zdziwię jak Ci się nie spodoba ;)

Seans drugi tylko utwierdził mnie w przekonaniu, ze ten film jest świetny a Fincher to geniusz  :D już się nie mogę doczekać wydania bluray  :faja:

Do wznowienia książki zostały już tylko 3 dni. Czekam na środę z umiłowaniem :)

To ja powiem co wiem po jednym seansie :) To nie jest najlepszy film Finchera (za to najlepszy od czasu "Fight Clubu"), to nie jest też film fenomenalny jak piszą tutaj co niektórzy :D Co nie zmienia faktu, że jest rewelacyjny. Ach i och :)

Wypunktuję co mi się podobało i stanowi w głównej mierze o świetności tego filmu:
- Rosamund Pike. Nie ma absolutnie żadnych wątpliwości kto jest gwiazdą tego filmu, kto zagrał najlepiej i skradł cały film reszcie. To zdecydowanie moja ulubiona blondynka Hollywood :) Wcześniej ją lubiłem, teraz wielbię. Jej postać jest bardzo złożona, bardzo dobrze napisana i odegrana po mistrzowsku. Jest taka scena w tym filmie (bez spojlerów), że Amy tylko siedzi przed telewizorem i wpierdziela jogurt (haha jak to brzmi). Jezu ile w tej jednej scenie emocji było, kunsztu gry aktorskiej, kosmicznej mimiki. Pike po prostu spojrzeniem, lekkim grymasem na twarzy pokazuje tak wiele emocji, że ja jestem zachwycony.
- Carrie Coon. Że Carrie jest utalentowana wiem po serialu "Pozostawieni" gdzie zagrała koncertowo. Tutaj też to robi. Tak jak Pike błyszczy na pierwszym planie, tak Coon zjada resztę aktorów drugoplanowych. No może z wyjątkiem Kim Dickens, o której tutaj nikt nic nie wspomina nie wiedzieć czemu (postać pani detektyw jest ekstra). Co do Coon... postać Margo jest świetna. To głos rozsądku w całej tej porąbanej sprawie.
- Trzeci plus to Ben Affleck. Nigdy nie przypuszczałbym, że ten oto aktor będzie potrafił unieść na swoich barkach fabułę takiego filmu jakim jest "Gone Girl". Może to magia Finchera, ale Affleck sprawdza się świetnie. Jego Nick podobnie jak Amy jest bardzo złożoną postacią mającą wiele za uszami.
- Nieprzewidywalność fabuły. Gdy już myślałem, że główny twist fabularny mam za sobą okazało się, że byłem w błędzie. To co najbardziej mnie zszokowało i dało do myślenia to zakończenie. Tak właściwie to nie wiem co nawet o tym myśleć. I nie raz czy dwa byłem na przestrzeni tej historii zaskakiwany. Ciągłe WTF.
- Ciekawy wątek sterowania opinią publiczną przez mass media. Na przestrzeni filmu zmieniało się to jak w kalejdoskopie.
- Humor, czarny humor, sytuacyjny, każdy. Rewelacyjne teksty i dialogi! Prym w tym przypadku na pewno wiedzie postać Margo i pani detektyw ("czy trzeba znać grupę krwi żony? Nie" :D). Dobór aktorów też robi swoje. Chemia między postaciami aż bije z ekranu. Znakomicie to wszystko wyszło.
- Kot. Nie cierpię kotów a tego miałbym ochotę pogłaskać :D
- Ta zupełnie nie w stylu Finchera czołówka. Czasem lepiej postawić na oszczędność środków.
- Muzyka dopełnia gęstego klimatu. Ten ciężki klimat filmu bardzo ładnie wyważony jest groteskowością całej sytuacji w jakiej znaleźli się bohaterowie.
- Realizacja
- Mówiłem już o Rosamund Pike? Proszę, zostań moją żoną :)
Dlaczego ten film nie jest fenomenalny? Raczej chodzi o materiał źródłowy. Sama historia mimo, że bardzo dobrze się splata wydaje się jednak lekko naciągana (nawet mocno). Wszystko jest odrealnione, przerysowane i trochę naiwne. Poza tym jest to raczej tylko i wyłącznie znakomity film rozrywkowy. Dlatego raczej studziłbym nadzieję na Oscary. Bo poza Pike raczej nie ma co liczyć na inne nominacje.

Jak oceniam nowy film Finchera? Na 9/10

A i jeszcze jedno... Pokazanie cycków (bardzo ładnych) przez Emily Ratajkowski nie czyni z niej aktorki. Nie przesadzajmy :) 


Chodzi o książkę z filmową okładką? W empiku w rybnickiej Plazie już wczoraj była dostępna.

Hehe, no fakt. Zero słów a tyle informacji przekazała w tej scenie  :rad2:


Nie wspominałem bo nie było czasu wymienić wszystkich dobrych aktorów w tym filmie. Powinni dawać Oscary za casting, w tej kategorii Gone Girl nie ma konkurencji. Już pisałem, wszyscy w tym filmie idealnie pasują do swoich ról.


Zakończenie jest idealne. Takie jak w książce. W mojej opinii wszyscy dostają to na co zasłużyli.



The Social Network też miało bardzo skromną czołówkę. A Benjamin Button w ogóle jej nie miał :D


Film miesza różne konwencje, dlatego ciężko go sklasyfikować. Thriller? Satyra? Dramat? Wszystkie odpowiedzi są poprawne. Dla mnie to kolejny plus.


Skoro się upierasz. Nie będę się o to kłócił   :haha:

Zgadzam się w pełni. Zakończenie zaskakujące, dające do myślenia i bardzo dobre.



No właśnie dlatego nie można z góry wytknąć filmowi naiwności i pewnej bajkowości. Wszystko jest przerysowane, mroczne a jednocześnie bardzo zabawne (naprawdę to najśmieszniejszy film Finchera który widziałem), jest dramatycznie, jest satyrycznie. Tak z biegiem czasu film chyba podoba mi się jeszcze bardziej niż zaraz po seansie :)

A i muszę zainteresować się Gillian Flynn jako pisarką. Jak tworzy takie ciekawe i pełne sprzeczności historie jest duża szansa na miłą znajomość z jej twórczością.

Dla mnie Fight Club jest jednak śmieszniejszy ;) Ale Gone Girl jest w tej kategorii zaraz na drugim miejscu :D W ogóle w filmach Finchera humor jest dość powszechny, ale jakoś nie jest dostrzegany. Fight Club to jest przecież komedia. Panic Room ma bardzo dużo rozrywkowych scen, Jared Leto tam bryluje. Tak samo Robert Downey Jr. w Zodiaku. The Social Network ma tyle sarkastycznych tekstów na jedną scenę, że widzowie nie mieli czasu się zaśmiać ;)


I myślę, że to właśnie zakończenie przekonało Finchera do nakręcenia tego filmu. Ja jak zamknąłem książkę to od razu wiedziałem, że to jest dla niego idealny materiał i bedzie dobry film. Na pierwszy rzut oka thriller, ale zupełnie inny niż Se7en, Gra, Zodiac albo Dragon Tattoo.


Już cię informowałem, że Fincher przerabia Utopię dla HBO (sam wyreżyseruje cały sezon!!!!). A scenariusz tej wersji pisze właśnie Gillian Flynn.


Czyli jednak trzecia ocena 10/10  ;)  A p.a. mi nie wierzył  :D

Nie da się zrobić lepszej Utopi niż oryginalna. Wspaniałym wyjściem byłoby aby Fincher przejął serial i dokończył całą historię. Ja po prostu nie widzę aby inni aktorzy mogli wcielać się w role głównych bohaterów. Nie da się tego zrobić. Nie da się stworzyć Jessici Hyde, która nie będzie patrzeć wyłupiastymi oczami Fiona O'Shaughnessy :) Nie da się zastąpić oryginalnego Iana, Becky, Granta, Arbiego czy Pana Królika. Już nie mówiąc o tym, że nowa Utopia bez muzyki z oryginału nie będzie nic warta :)

Wierzę, że Fincher może zrobić coś ciekawego, ale żeby Utopia amerykańska była choć odrobinę tak świetna jak oryginalna musi kopiować z niej ile wlezie :) Plus kręcenia wersji amerykańskiej to większy rozgłos, który może spowoduje, że oryginał dostanie choćby kilka odcinków kończących zgrabnie historię.


Nope. Dalej 9/10. Ja dziesiątek na prawo i lewo nie rozdaję :D

Zrobi po swojemu, jak zwykle. A ja się będę zachwycał  :D


Buuuuuuuuuu  ;(

Bo nie widziałeś oryginału :) Chociaż jakbym miał wskazać kogoś kto będzie potrafił uchwycić klimat tej historii to chyba bym wskazał Finchera. Jak ktoś ma sprostać to tylko on.

Że się wtrącę do offtopu delikatnie - nawet jak Fincher i Flynn (czyli duet idealny, nie wymyślę lepszego jeśli o Amerykę chodzi) się wezmą za Utopię, to nawet w 1/8 nie będzie ona tak dobra jak brytyjski oryginał  :zeby: Chociaż pewnie wciąż będzie rewelacyjna  ;)

Myślisz, że jakbym widział oryginał to bym się nie zachwycał wersją Finchera? Jakbyś mnie nie znał...  ;)

Ok, wspominacie o głosie rozsądku w kontekście siostry głównego bohatera, więc oto głos rozsądku z kontekście kinowego widza :D Jeszcze się waham nad oceną, ale chyba ostatecznie postawię na 7/10. Nie mogę dać więcej filmowi z tak skopaną, moim zdaniem, końcówką.

Ale po kolei. Film rozwija się powoli, lecz konsekwentnie, po jakimś czasie osiągając wysoki poziom intensywności. Scenariusz odpowiednio pokręcony (choć o twistach bym nie mówił - jakoś nie zaskoczyło mnie np. to, że ), dobrze dobrana muzyka (choć w sumie Reznor cały czas brzmi tak samo), świetny montaż - no ale to norma u Finchera. Dalej, w kwestii aktorstwa. Show kradnie Rosamund Pike, ale Carrie Coon też bardzo mi się podobała, podobnie jak Kim Dickens. Affleck grał... jak Affleck. Powiedziałbym, że pasował do tej roli, taki popierdółka trochę. Ale że to wybitna rola była? Ja wiem? Ratajkowski to prawdopodobnie najpiękniejsze piersi Hollywood, ale o jej poziomie aktorstwa trudno mi cokolwiek powiedzieć, bo miała raptem ze dwie sceny. Jest tu trochę fajnego humoru (scena z żelkami, czy też ta, w której siostra bohatera dowiaduje się, gdzie też, ekhm, spotykał się z Andie), są sceny mrożące nieco krew w żyłach. I tak sobie siedzę w tym kinie i myślę, że będzie 8-ka, chyba, że końcówka będzie tak dobra, jak w "Fight Club" czy "Se7en". Ale nie. Końcówki kompletnie nie kupuję. Koniec końców wydaje mi się, że Fincher nakręcił film o sile mediów i o tym, że jesteśmy w stanie zrobić wszystko, by dobrze wyglądać w oczach świata. Tyle, że tu to przybrało karykaturalny wręcz wymiar. Niektóre sceny to już prawie że "Wojna państwa Rose" była, co mi się gryzło z całą wcześniejszą fabułą i klimatem.


Tak więc jak dla mnie - zmarnowana szansa na arcydzieło, aniżeli arcydzieło. I w sumie zawód, bo po 2 godzinach świetnego filmu otrzymałem końcówkę, która niby stoi w kontraście do sztampowych wątków w rodzaju "samotny mężczyzna walczy o swe dobre imię" czy też "samotny stróż prawa samotnie szuka prawdy", ale tak naprawdę nie oferuje w zamian nic konkretnego i atrakcyjnego. Dla mnie to maksymalnie 8/10, póki co jednak zostaję przy siódemce.

A nagrody Akademii? Może jakieś będą. Rola Rosamund Pike, montaż. Muzyka nie sądzę, bo już ostatnio, zdaje się, dostali. Scenariusz? Może tak, bo do pewnego przynajmniej momentu był świetny. Reżyseria, film - chyba nie. Chyba, że nie będzie kontrkandydatów.

Dobra, to może ja też się wypowiem, bo wcześniej się trochę bałam, bo wszyscy się tak strasznie zachwycali, a mi z opinią bliżej do zdania pikeja.
Ogólnie to mnie mało w filmie zaskoczyło, a nie czytałam książki.
.
Affleck, od dziwo mnie nie drażnił, bo zagrał siebie, czyli kogoś kto nie umie grać :D! Rozwalała mnie ta jego nieporadność w stosunku do mediów :D. I ten uśmiech na tle zdjęcia zaginionej żony :facepalm: :D. Za to ma ode mnie Oscara :D!!
Koniec dla mnie ciężki do przełknięcia, .
Film nie jest zły, ładny montaż, fajna muzyka, aktorzy drugoplanowi, którzy naprawdę dają radę i cudowny kot to duże plusy, ale film momentami mi się dłużył i męczy mnie pewien fakt .

Ja po czasie dochodzę do wniosku, że gdybym nie przeczytał książki, to też bym nie kupił tej końcówki. Ona moim zdaniem była zbyt przyspieszona momentami.

No to nie dziwię się, że tak to spłycili na końcu, film byłby wtedy pewnie jeszcze z godzinę dłuższy. Muszę w końcu książkę przeczytać :D!

Nie no, aż tak długie to one nie były :D Zresztą gdyby film wydłużyli to ja bym się nie obraził  ;)

Mi się cholernie na końcówce chciało sikać :D. Nie wiem czy bym z pięć minut dłużej wytrzymała :D!!

Dziękujemy Ci za to wyznanie :D

Problem w tym Yave, że film powinien bronić się sam. W sumie co mnie obchodzi, co było w książce, chcę, by film dał mi satysfakcjonujące zakończenie, a tego tu zabrakło.

Nie no jasne, calkowicie się zgadzam. Tylko że ja nie potrafię spojrzeć na film w taki sposób jak Ty, w sensie, jak coś widziałem na ekranie to w głowie miałem tą akcję ułożoną już. Dlatego mi tam każda rzecz pasowała, miała sens i znaczenie. Do tego byłem świeżo po książce, więc jak czegoś w filmie zabrakło (tu się kłania zakończenie), to ja od razu sam sobie to dokładałem. Stąd zachwyt :P

Nie no, rozumiem Cię.

Ale mi generalnie postawa wielu ludzi w końcówce się nie podobała, tam wszyscy, za przeproszeniem, dali dupy. Czy książka mówi coś o ?

Ta nierealna końcówka na którą wszyscy narzekają  ;)

Tylko widzisz, nawet gdybym łyknął taką interpretację działań głównego bohatera (ale nie łyknę, bo problemem między nimi nie jest jakieś tam poszturchiwanie przy obiadku. , to pozostaje kwestia innych osób. Wszyscy są w tym filmie oczarowani albo Amy, albo siłą mass mediów. Jeden safandułowaty Affleck mógł się od WIELKIEJ biedy znaleźć. Ale reszta?

Oczywiście, że nie spodziewałem się happy endu. Ale w przypadku Se7en otrzymałem zamknięte i satysfakcjonujące zakończenie. A przy tym dalekie od banału. W przypadku Gone Girl mogę tylko powtórzyć ostatnie zdanie.

No też napisałem powyżej o czym tak w zasadzie nakręcił film Fincher :) Tyle, że wątki, powiedzmy, kryminalne też można było jakoś sensowniej pozamykać. Irytowała mnie też pewnego rodzaju nieomylność Amy - wszystko przewidziała, nikt jej nie mógł tknąć. A tu bach, dała się wykiwać jakiejś tam zwykłe kobiecie w motelu. Słowem - pomyłki jednak jej się zdarzały. A tutaj taka superwoman, policja bezradna.

Ten film zbyt dobrze "udaje" thriller, bym mógł sobie powiedzieć: ok, tak naprawdę to wszystko nie miało znaczenia, ta scena anuluje wszystkie poprzednie ;)

Pytałem już wcześniej, ale zapytam jeszcze raz, bo chyba gdzieś to umknęło: czy w książce jest jakieś słowo nt. śledztwa w sprawie

Nie przypominam sobie Może HAL dopomoże ;)

No w filmie tak to wyglądało. Wywiad przed kamerami i to by było na tyle. Przecież na dobrą sprawę

Ja książkę czytałem jeszcze jakoś przed wakacjami, już szczegóły pozapominałem. BrunoS może nas poratuje jak przeczyta i zdąży film zobaczyć ;)

Bo Dessi faktycznie miał coś z głową, ale generalnie - to wszystko domysły. Film zbyt wielu rzeczy nie dopowiada i z tego powodu fabuła nieco rozłazi się w szwach. Nawet jeśli thriller miał być tylko przykrywką, to nie jest to dla mnie powód, by pozostawić fabułę w takim dziurawym stanie.

Uwaga od Mandriella: jak zaczynacie nową wiadomość od spoilera, zawsze pamiętajcie, żeby zostawić jeden pusty wiersz w tekście. W innym wypadku tekst ze środka spoilera się nie wyświetli.

Z tego co ja kojarzę, to

W zasadzie całą dyskusję można ograniczyć do kwestii:

A mi nie :P

Co do kamer, to może i Tathagatha ma rację, musiałbym się dokładnie przyjrzeć, które lokalizacje były monitorowane. Ale że policja nie drążyła tego tematu - to już jest kwestia tego przerysowania. Ja wiem, że takie wymogi satyry, ale dla mnie to taki dysonans stylistyczny jest, którego np. też w przerysowanym "Fight Club" nie było.

A dla mnie Fight Club przy Gone Girl to jest science-fiction :haha: Tam jednak pojechali w końcówce jeszcze bardziej. No cóż kwestia gustu. Nie będę Cię na siłę przekonywał. Może jak sobie w domu na spokojnie obejrzysz to Ci się bardziej końcówka spodoba. Ja jestem z niej bardzo zadowolony.

Ja tego akurat też nie kupuję. Wszystkie inne rzeczy w sumie łykam. Mimo, że na ogół bywam czepliwa, ale film oglądałam na wdechu można powiedzieć i za to wielki plus. Ja dałam 9/10.

Nie szkodzi. Pisałem nie tyle o tym, który film jest realistyczny, a który nie, ale o dysonansie stylistycznym między końcówką a resztą filmu. Z tego powodu, że Fight Club film był przerysowany, finał aż tak bardzo nie raził. w Gone Girl takiego przerysowania nie było widać (trudno powiedzieć, że fragmenty talk shows były przerysowane, bo te programy dokładnie tak wyglądają. I dokładnie tak szybko media potrafią osądzić człowieka), więc ten finał był dla mnie zgrzytem.

Tym niemniej oczywiście gdy zobaczę kiedyś film na spokojnie w domu, mogę zmienić zdanie :)

Ja odnośnie tego śledztwa policji...


Dlatego dla mnie to zakończenie tego wątku wcale naciągane nie jest. Czasem tak jest, że zły człowiek uniknie sprawiedliwości. Nie żyjemy w utopijnym świecie przecież, w którym wszystko zostaje odpowiednio ocenione.

Ja tam już pieprzę tego całego Nicka ;) Mimo wszystko jednak cały film wydawał się być tyle dupowaty, co w miarę normalny. Ale policji nie odpuszczę ;)

Weźmy sprawę Madzi. Wpierw współczuła jej cała Polska. Gdy tylko pojawiły się pierwsze wątpliwości, że to może jednak ona zabiła, nikt raczej nie chciał atakować policji, że chcą biedną matkę wykończyć. Kurde, jak poszła w eter wiadomość, że ona w kinie była, to już jej wszyscy nienawidzili. Innymi słowy - nie kupuję tego typu argumentów.

Ale co by nie mówić, niezła dyskusja nam się rozpętała :) Wcześniej to wszyscy głaskali się tu po główce: tak tak, znakomity film, 9-10/10 :D A tu przyszedł taki jeden, ocenił na 7 i jest jazda ;)

Mandriell, jakiej przeglądarki używasz? Ja widzę spoilerowany tekst, niezależnie od tego, czy jest ekstra linijka, czy nie.

Wystawia bulwersująco niską ocenę i jeszcze się dziwi, że się ktoś nim nie zgadza  :D  ;)

No, nawet jakiś tam lokalny, podrzędny policjant zadaje z ironicznym uśmieszkiem pytanie: .  Być może faktycznie uszłoby jej na sucho  , ale Desi... to zupełnie inna sprawa.

To sam Nick...

Jak już tak gdybamy i naciągamy fabułę tworząc zdarzenia, których nie było  :diab9:, to równie dobrze

A ja zagram trochę w przeciwnej drużynie teraz


Fakt, faktem sprawę Desiego trzeba brać mocno z przymrużeniem oczu :)

Każdy normalny glina zainteresował by się lukami w datach z nagrania, zaczęli by węszyć i nie przekonuje mnie gadanie, że policja nie chciała się z tym bawić, bo się mediów bała, gdyby to porządnie rozegrali, swoje wcześniejsze wpadki przekuli by na sukces za pomocątych samych mediów ;). Ten wątek jest mocno naciągnięty.

Ta dyskusja chyba zmierza donikąd  :haha:

.

7/10, na dzień dzisiejszy oceny nie zmieniam :D

10/10, też nie zmieniam  :D

Zakończyłem właśnie literacką historię "Zaginionej dziewczyny" autorstwa Gyllian Flynn. Książka okazała się bardzo dobra. To naprawdę mroczna i ostatecznie smutna historia. Nie wdaję się w szczegóły, albowiem nie wiem jak książka wygląda fabularnie przy filmie. Strasznie ciekaw jestem czy są zbieżne jeśli chodzi o zakończenie?

Dam sobie teraz jakieś 2 miesiące i zabieram się za film...

Hura! 4 nominacje do Złotych Globów (http://www.filmweb.pl/news/Z%C5%81OTE+GLOBY+2015%3A+%22Birdman%22+i+%22Fargo%22+liderami+nominacji-108771). Ale szanse na Oscara nadal zerowe  :haha:

Rosamunda może dostanie ;) Fincher wypadałoby, żeby za coś dostał w końcu. Scenariusz moim zdaniem nie zasługuje :P A Reznor i Ross niedawno byli nagradzani za podobne dźwięki, więc wątpię.

Grand Budapest Hotel też ma 4...

Hehe scenariusz to ma paradoksalnie największe szanse podczas Oscarów  :jezyk: Rosamund jest następna w kolejności ale wszystko wskazuje na to, że w tym roku będą naprawiać błędy przeszłości i nagrodzą Julianne Moore. W kategorii reżyser/film jest już wszystko jasne. Wygrywa Linklater i Boyhood.

Będę się bardzo cieszył jak Gone Girl się w ogóle załapie na tyle samo nominacji do Oscarów  :haha:

Ja napiszę krótko, bo właściwie wszystko napisali już moi przedmówcy: film wybitnie dobry, choć ma kilką niedociągnięć lub naciągnięć :) Mimo wszystko ocena 9/10 wydaje mi się uzasadniona.

Jakich niedociągnięć?! Nie wiem o czym piszesz  ;)

Ja oglądałem dwa dni temu po raz czwarty, tym razem z komentarzem genialnego reżysera. Doskonały film  :D

Maniak :D

Ale ostatnio tak sobie myślałem o tym i innych filmach, które w ostatnich 2-3 latach oglądałem w kinie. I się zastanawiam, czy gdybym oglądał to w domu, to - paradoksalnie - czy nie wystawiłbym większości tym filmom wyższej oceny. Bo się jakiś wygodny zrobiłem, w kinie się wiercę, za ciepło mi i za zimno (zależnie od pory roku ;)), i niewygodnie, i tak dalej :D I to wszystko może wpływać na ocenę. Odpowiedź wkrótce, bo chcę sobie "Django" powtórzyć :D

Czekam na Blu-ray wtedy obejrzę po raz piąty i szósty (ponownie z komentarzem). Jego filmy trzeba studiować  :faja: Poza tym komentarze Finchera są bardzo pouczające. Ten do Gone Girl jest też wyjątkowo rozrywkowy :haha:

Oczywiście bardzo chwalił w nim wszystkich aktorów nawet Emily Ratajkowski :jezyk:

 :haha:  :roll: . Ci co nie widzieli filmu niech tego nie oglądają, za dużo spoilerów!

http://www.youtube.com/watch?v=l-1wldsq8_8

No dobra, sprawa wygląda tak - skończyłem wczoraj ksiazke, dosc mocno sie nia podjaralem, ogolnie superhipermegapięknie. Następnie obejrzałem film i no nie dalo sie z mojego punktu widzenia nie patrzec na ten film i nie porownujac go do literackiego pierwozoru i tuaj fragment z mojej opinii o tej ksiazce...


No i teraz tak - nie moglem po prostu oprzec sie wrazeniu ze wszystko zostalo pokazane na skroty jednak tez ciezko tu cos krytykowac bo film trwa 2,5h czyli nie malo,a gdyby mieli sie skupic na wszystkim to trwałby pol doby, jednak akurat rzucilo mi sie are rzeczy w oczy ktorych w filkmie nie bylo lub byly potraktowane po macoszemu, gdzie w ksiazce tak nie bylo.
Ogolnie jednak kciuk w gore za te ekranizacje, bardzo dobra, po prostu byl;o za duzo materialu zeby to przerobic :P
Swietnie obsadzona i zagrana dwojka glownych bohaterów!
Affleck robil mniejsze wrazenie ale zagral ...dokladnie tak jak powinien.
Pike rowniez genialna i gdyby nie to ze Julliane Moore zagrala jedna z najlepszych jesli nie nalepsza swoją rolę to właśnie filmowa Amy mialaby chyba najweksze szanse na Oscara w tym roku.
Trzyma w napieciu, choc tez inazej sie na pewno oglada film wiedzac co się w nim stanie jednak podsumowujac - bardzo dobry film.
8 z serduszkiem ;)

ps. bardzo spoko sposob krecenia, zarazem niepokojacy i oddajacy klimat Missouri.

jest warte obejrzenia :)

i przeczytania:D