Uwielbiam "The Host"!
Mamy wielkiego potwora-mutanta, czyli należy spodziewać się dość klasycznego monster movie. Każdy kto oglądał filmy o wielkich kalmarach albo ośmiornicach może mniej więcej wiedzieć czego się oczekiwać... tyle, że "The Host" właśnie, jest inny. Bo oprócz tego pierwszego ataku, o którym wspomina
Mangnis skupia się nie na poczynaniach potwora, gorączkowej obronie czy polowaniu na niego, a na nieprzeciętnej rodzinie i relacjach w niej panujących.
W filmie nie brakuje kilku scen komediowych, które nie są nachalne i nie psują odbioru filmu, ale powodują, że można się na nich uśmiechnąć.
Właśnie bardziej skłaniałbym się do zaklasyfikowania tego filmu jako horroru komediowego, bo tych akcentów jest cała masa, a samej grozy, przynajmniej według mnie, tam jest niewiele. Czy nie są nachalne?... Hmmm. Przynajmniej wg mnie to one tworzą ten niesamowity charakter "The Host". Bez nich byłaby to tylko kolejna produkcja spod znaku monster movies. Sama postać głównego bohatera, który do końca normalny nie jest, rozpacz i kłótnie rodziny... no kurde - to wszystko jest nie tylko mrugnięciem oka do widza, reżyser wyraźnie daje do zrozumienia, że bawi się konwencją na całego.
Wisienką na torcie jest ta gorzka końcówka, która po prostu rozłożyła mnie na łopatki. Totalne zaskoczenie i kurde, całkowita zmiana gatunku, bo przecież nie ogląda się takich scen w horrorach komediowych. Także mamy ostry miszmasz horroru, komedii i dramatu... i najlepsze jest to, że to całkowicie strawne!
Od strony technicznej "The Host" to majstersztyk! Ten kijanko... kijanko? podobny potwór jest zrobiony kapitalnie. Pierwsze jego pojawienie się na brzegu Han... po prostu opad szczeny. Pamiętam jak oglądałem ten film pierwszy raz i nie do końca wiedziałem czego się mam spodziewać. Przyzwyczajony do wolno kroczących japońskich gigantów sądziłem że i w "The Host" dostaniem coś w ten deseń. A tu psikus, bo potwór wielkości średniego dinozaura i przyjemnie zapieprza wesoło połykając sobie ludzi. CGI jest świetne! Do tego bardzo dobre zdjęcie - Koreańczycy w każdym filmie jaki oglądam mają zdjęcia na najwyższym poziomie. I bardzo dobra muzyka... perfekcyjnie dobrana do momentów komediowych.
Film praktycznie idealny. Widać, że Koreańczycy mają dużo luzu i dystansu do tego co robią. Wyobrażacie sobie taką scenę rozpaczy na stypie jaką nam zaserwowali w amerykańskim filmie? Nawet, gdyby głównego bohatera grał Steve Carell, to nie daliby rady. Jeżeli kiedykolwiek powstałby amerykański "The Host" (a już remake zapowiadano - jakiś Fredrik Bond miałby ją kręcić) to prawdopodobnie będzie to z miejsc zarżnięty film. Na przyszły rok planują premierę drugiej części. Już nie mogę się doczekać!
Polecam również obejrzeć wcześniejszy film Joon-ho Bonga - dramat policyjny "Zagadka zbrodni". Świetne kino. Chyba jeden z najlepszych filmów jakie widziałem w życiu.