O filmie chciałem napisać w wątku o filmach niewartych wątku, no ale skoro ktoś założył...
Bardzo średni film, jak dla mnie. Niby jest nastrój, niby jest napięcie, ale całość jakoś nie przekonuje i generalnie ma się wrażenie, iż to wszystko już było. Wrażenie, które utrzymuje się do samego końca. Nie ma co dyskutować o realizacji poszczególnych scen grozy
jako że to wszystko zwidy były. W sumie niby-zaskakujące zakończenie tłumaczy, dlaczego były tak efekciarskie i absurdalnie zaaranżowane
, ale do wszędobylskich jump-scen już się mogę przyczepić, bo ich szczerze nie cierpię. Człowiek podskakuje na fotelu (bardziej odruch, niż prawdziwe ukłucie grozy), a to takie tanie jest...
Patrząc przez pryzmat poprzednich dokonań Carpentera, film wydaje się być nieco lepszy od "Ghosts of Mars", ale, powiedzmy sobie szczerze, nie było to wielkim wyzwaniem. Zresztą nie wiem, czy "Oddziałowi..." nie wystawię tej samej oceny. O ile jednak 5/10 w przypadku "Duchów..." była nieco naciągana, w przypadku "Oddziału" jest znacznie mocniejsza. Ale film na 6/10 chyba po prostu nie zasługuje.
A, to pierwszy film z Amber Heard, jaki miałem okazję oglądać i muszę przyznać, iż jest ona największym atutem "Oddziału". Nie pytajcie, jak gra, bo nie wiem, patrzyłem na nią z wyrazem rozanielenia na twarzy
W sumie to w tym filmie tak ślicznie wygląda, bo tak przeglądam sesje zdjęciowe, gdzie zrobiona jest na wampa, a jak dla mnie o wiele lepiej prezentuje się w wersji skromnej i naturalnej