Dwójka za mną. Jest... tak sobie.
Generalnie można by się zastanawiać nad sensem tworzenia sequeli horrorów (pomijając kwestie materialne, które pewnie w tym przypadku są absolutnie nie do pominięcia
), kiedy to nie ma już mowy o elemencie zaskoczenia. Osobiście najbardziej "boję się" tego, co nieznane. W przypadku drugiej części, z grubsza wiadomo, o co chodzi. I zamiast tajemnicy, mamy raczej coś w rodzaju oczywistej powtórki z "Lśnienia" czy innego "Horroru z Amityville". I o ile w pierwszej części Kobieta w Czerni budziła we mnie dreszcze, tu raczej irytowała. Tak samo "The Further" - niby mamy sceny z tej lokalizacji, ale nie są one już tak dobre, jak w jedynce, nie budzą tych dreszczy tak skutecznie.
No dobra, a fabuła? Z jednej strony - nie jest źle, bo nie jest to powielanie pomysłów z jedynki, a jeśli tak, to w niedużej mierze. Inna sprawa, że mnie takie kombinowanie nie bawi i brzydko kojarzy się z "Piłą", w której też co chwila próbowano coś dopowiadać, na zasadzie: o, w pobliżu tamtej pułapki Jigsawa był jeszcze i ten bohater. Niby się to jakoś ładnie zagryza z jedynką, niby ma uzasadnienie fabularne, ale... takie to wszystko naciągane. Koniec końców najbardziej zainteresowała mnie historia Parkera Crane'a, jego domu, etc.
Najgorsze dla mnie w tym filmie jest jednak to, iż momentami przypomina on zlepek popularnych motywów w kinie grozy. Niesamowite sceny pędzą jedna po drugiej, niewiele w sumie wnosząc, poza wrażeniem obcowania z grochem z kapustą. I dlatego po seansie spirytystycznym mamy błyskawicznie przenosiny do nawiedzonego szpitala, trochę scen rodem z horrorów found footage, potem znów nawiedzony dom, do tego dochodzą jeszcze czy to tajemnicze dźwięki fortepianu, czy wspomniane już sceny rodem z "Lśnienia". Co gorsze, momentami zdarzają się niewybaczalne skróty fabularne (błyskawiczne wejście do szpitala i namierzenie kartoteki), czy wręcz idiotyzmy (
syn zasypiający w jakąś minutę przy usypiającym waleniu gaśnicą w drzwi
).
Ok, jest klimat, jest niby sensowna historia, jest kilka dobrych scen, ale widać też napinanie muskułów, by przebić jedynkę. Tymczasem naturalna w sequelach wtórność mimo wszystko przysłania próby scenarzysty, który niejednokrotnie i tak przeholował.
5/10