Dzisiaj skończyłem następną powtórkę z przeszłości, a mianowicie "Ciało i krew". Jest to kolejna powieść Mastiego, której fabuła z biegiem lat całkowicie wywietrzała mi z pamięci. Pamiętałem tylko tyle, że była całkiem udana.
Można by o niej nawet napisać, że to bliźniacza siostra "Bezsennych", gdyż charakteryzuje się podobną objętością, wielowątkowością fabularną, oraz brutalnością i podtekstem politycznym.
Wszak te dwie powieści napisane zostały przez Mastiego jedna po drugiej.
Już od pierwszych stron - podobnie jak w "Czarnym aniele"
- autor przygotowuje nas na prawdziwie krwawą historię.
"Ciało i krew" to zestawienie dwóch przewodnich wątków - Kapitana Blacka i Zielonego Janka, które łączą dodatkowo wokół siebie sporo pobocznych wątków. Aż dziw bierze, że w miarę rozwoju akcji, udało się Grahamowi sprowadzić je wszystkie w finale do wspólnego mianownika.
Zakończenie jest niezłe i podobnie jak w "Bezsennych", sugeruje możliwość dalszego ciągu tej historii.
Ciekawym posunięciem autora jest to, że pomimo dużej ilości postaci, nie ma tak naprawdę głównego bohatera tej powieści. Chociaż autor nie wskazuje wyraźnie na żadną z postaci, to według mnie najważniejszą rolę w tej historii odgrywa szeryf Luke Friend.
Nadprzyrodzony wątek jest bardzo ciekawy, chyba po raz pierwszy Masterton sięgnął w swoim utworze po mitologię Słowian. Historia Zielonego Wędrowca i jego Maszkarników podparta została dużą ilościa legend i przypowieści, czyli tak jak lubię!
Bardzo kontrowersyjna natomiast, wydaje się być świńska strona tej powieści!
Chociaż jak dla mnie, połączenie eksperymentów genetycznych ze świnkami, wydaje się być ciekawą odkocznią od ich małpich i szczurzych odpowiedników.
"Ciało i krew" to bardzo dobra powieść, którą naprwdę warto przeczytać. Ciekawa kontynuacja stylu znanego z "Bezsennych". Według mnie to kolejny, jasno błyszczący punkt w twórczości Mastertona!