Niestety po dwóch jakże wspaniałych odsłonach przyszła znowu kolej na bardzo przeciętną powiastkę dziadka Mastertona. Być może niebagatelny wpływ na lekturę "Śpiączki" miała "Muzyka z zaświatów"? Wszak to bardzo zbliżone do siebie powieści, z tą tylko różnicą, że historia Michaela/Gregory'ego jest o niebo słabsza od swej poprzedniczki.

O samej fabule nie ma co się rozpisywać bo i niewiele się tu dzieje.
![:]](http://www.gothamcafe.pl/Smileys/free4web/rad2.gif)
Michael i Tasha uczestniczą w wypadku samochodowym niedaleko góry Shasta. On traci pamięć, budzi się w lokalnej klinice i zostaje umieszczony w jednym domu z piękną dziewczyną w przyklinicznej osadzie. Trinity to dziwne miejsce i naszemu - również dziwnemu bohaterowi - zaczyna coś śmierdzieć, czyt.-zamarzać.

"Śpiączka" jest po prostu słaba, a lista zarzutów wydaje się nie mieć końca. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Brak zaskakujących zwrotów akcji. Przewidywalna do bólu. Klimat żaden, ani pod względem całkiem ciekawej lokalizacji, w której umieszczone zostało Trinity, ani pod względem dreszczyku emocji związanego z zaświatami. Zakończenie choć nienajgorsze w karierze Grahama, również mało satysfakcjonujące.
O ile nigdy nie podważam zachowań głównych bohaterów, o tyle zachowanie Michaela strasznie mnie skonsternowało.
Ogólnie książka nijaka, a choć niezbyt długa to potrafi znudzić. A muszę przyznać, że jeszcze żadnej powieści Mastertona nie udało się jeszcze tego dokonać.

Fani horroru na pewno będą zawiedzeni bo to nie horror. Typową obyczajówką też tego nazwać nie można - choć ku temu najbliżej - bo elementy ghost story. A takie z tego ghost story jak ze Scooby-Doo.

Na tym zakończę swoje wywody, słabiutko tym razem.

A na koniec dołożyć jeszcze można okładce. Koresponduje ona z treścią książki jak ja z ludzikami z Marsa.

Możliwości zrobienia świetnego opakowania do tej książki są ogromne, a w rękach trzymam jak zwykle co - jakieś g.... !
