Dzisiaj skończyłem czytać "Ciemnię" i muszę przyznać, że mnie trochę zaskoczyła.
Zakończenie "Syreny" zapowiadało przeniesienie akcji kolejnej powieści serii na szersze wody, gdzieś poza Los Angeles i West Grove Community College. Autor stopniowo nas do tego przygotowywał przez ostatnie dwa tomy cyklu. I w końcu stało się, Jim wyjechał do Waszyngtonu podjąć nową pracę. Byłem wręcz pewny, że "Ciemnia" będzie pierwszą, nieszablonową przygodą Jima. Niestety całe starania wyjścia poza schemat wzięły w łeb.
"Darkroom" zaczyna się sceną, w której dwoje uczniów ginie w płomieniach, w bardzo tajemniczy sposób. Okazuje się też, że Jim wrócił po trzech latach do pracy w WGCC. A tych dwoje, to jego nowi uczniowie, których jeszcze nie widział nawet na oczy. W niedługim czasie spirala dziwnych wydarzeń zaczyna się rozkręcać. Jim wynajmuje nowe lokum i stara się ułożyć sobie życie na nowo. Nie pozwala mu jednak na to portret niejakiego Roberta Vane'a, wiszący w jego nowym mieszkaniu. Teraz pozostaje tylko Jimowi połączyć wszystkie części łamigłówki w całość.
Tak więc ponownie wracamy do starego schematu, znanego z pierwszych trzech części cyklu. Jak zwykle mamy tu wartką akcję, dużą dawkę humoru i starego-nowego, poczciwego Jima Rooka.
Ponownie jak w dwóch poprzednich tomach, wątek paranormalny nie bardzo trafia w moje gusta. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że to najsłabsza powieść w całym cyklu.
Moja końcowa ocena jest następująca: pierwsze trzy tomy świetne, a kolejne trzy tylko dobre. Teraz trzeba uzbroić się w cierpliwość i poczekać na kolejne przygody Jima.