Właśnie skończyłem oglądać "Srebrną kulę", nawet nie jestem w stanie przypomnieć sobie czy widziałem ten film kiedykolwiek wcześniej.
W każdym bądź razie jak na ekranizację kalendarza i tak osiągnięto niesamowity efekt.
Filmy z tego okresu zawsze będą miały u mnie taryfę ulgową, gdzieś tam w sercu jest taka specjalna półeczka, która przeznaczona jest właśnie na takie klasyki.
Choć niektóre sceny przyprawiły mnie o spazmatyczny śmiech, to same efekty specjalne robią całkiem niezłe wrażenie. Najbardziej uśmiałem się jak podczas obławy wilkołak powalił faceta z kijem baseballowym w metrowej mgle. Po chwili pojawia się ręka ofiary uzbrojona w kij i zadaje trzy ciosy bestii, opada, a po kolejnej chwili podnosi się łapa wilkołaka z tym samym kijem i okłada jego właściciela. Mówię wam, czysta poezja!
Obsada też jest niczego sobie, Gary Busey to klasa sama w sobie, a młodziutki Corey Haim to nastoletni gwiazdor tamtych lat.
Mnie z kolei najbardziej podobał się aktor odgrywający rolę księdza, idealnie dobrana facjata!
Także pomimo tego, że "Srebrna kula" już się trochę zestarzała, to w dalszym ciągu może się jeszcze podobać.