I po seansie. Od razu napiszę, że akurat tej książki Kinga nie czytałem (sam się sobie dziwię, bo to są trochę klimaty jak z mojej ukochanej Misery
), więc nie mogę tego filmu porównać do powieści.
I powiem tak, film jest dobry. Może do najlepszych osiągnięć Flanagana daleko, ale film ładnie wpisuje się w jego filmografię. W Hush główna bohaterka była uwięziona w domu gdzie terroryzował ją szaleniec, w Grze Geralda gówna bohaterka jest przykuta do łóżka a jej głównym przeciwnikiem są mroczne wspomnienia z dzieciństwa i dopóki się z nimi nie zmierzy, to nie ma co myśleć o ucieczce. Myślę, że Flanagan wyciągnął co się dało z tego pomysłu. A najlepsze psychologiczne motywy to oczywiście zasługa Kinga. Czuć tu rękę mistrza
Carla Gugino jest świetna, wszystko zależało tu od jej gry... i naprawdę dała radę. No i wiadoma scena... Aż się spociłem jak to oglądałem
Po TO, najlepszy Kingowy film w tym roku