Książka była świetna, ale po obejrzeniu filmu jestem zawiedziony.
Po pierwsze: pomieszane wątki (np. Arnie kupuje Christine od George'a LeBaya a nie Rolanda, a dla mnie to dosyć znaczna różnica, patrząc na fabułę książki i wypływające z tego konsekwencje).
Po drugie: zła chronologia (np. bitka przy śniadaniu w książce wydarzyła się już po kupieniu Christine, a w filmie jest odwrotnie - to przecież rzutuje na całą akcję, tak samo jak fakt pojawienia się Leigh w szkole - wiemy dobrze, że w książce zjawia się w momencie, gdy Arnie ma już Christine, to dzięki jej wpływowi nastąpiła metamorfoza bohatera i dlatego Leigh się nim zainteresowała).
Po trzecie: Źle dobrani aktorzy (pominę już Dennisa i Arniego, bo zupełnie inaczej sobie ich wyobrażałem, ale Leigh jest przegięciem - to już blondynka, która w pierwszych scenach przymilała się się Dennisa byłaby o niebo lepsza w tej roli).
Rozumiem, że umieszczenie ponad 600 stron w 1,5 godziny jest niemożliwe, ale moim zdaniem w tym filmie jest mnóstwo nieścisłości, które rażą mnie jako czytelnika i które nie powinny mieć miejsca - kolejny przykład: Dennis jeździ nowiutkim Chargerem a nie starym Dusterem.
Tyle o minusach, teraz pochwały. Mimo iż film ma już dokładnie 30 lat, niektóre efekty specjalne są bardzo ciekawe i mogą się podobać (np. prostowanie się karoserii Christine, scena niszczenia samochodu przez bandę Buddy'ego).
Generalnie film nie zachwycił mnie, a musicie wiedzieć, że reżyser miał już na starcie dużego fora, bo uwielbiam samochody i ta tematyka zdecydowanie mi odpowiada, więc nie byłbym za bardzo obiektywny i przymknąłbym oko na pewne niedociągnięcia, mniejsze lub większe. Ale nie potrafię przejść do porządku dziennego nad tak rażącymi zakłamaniami, żeby nie powiedzieć błędami. Po prostu mi się nie podoba. Gdybym najpierw obejrzał film (a nigdy na szczęście tak nie robię), to prawdopodobnie nie przeczytałbym tej książki. A jeśli już bym ją przeczytał, to zostałaby przeze mnie odebrana zupełnie inaczej. Ale na szczęście tak się nie stało.