Strony: [1]   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: Robin Hood - Filmy i Seriale  (Przeczytany 4770 razy)
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« : Listopada 23, 2010, 18:40:40 »

Chciałem napisać kilka słów o najnowszym filmie Ridleya Scotta w "Niewartych Tematu", ale stwierdziłem że może lepiej stworzyć wątek o wszystkich filmach i serialach, które opowiadają historię zakapturzonego banity. A było tego sporo.

I na pewno każdy tutaj ma swoje ulubione wcielenie/wersję Robin Hooda, więc niech rozpocznie się dyskusja :]

-----

Robin Hood (2010)

Czyli Robin Hood Begins :)

Scott buduje na ekranie mit Robin Hooda od podstaw. Mam wrażenie że do końca nie wiedział jaki chce zrobić film. Przygodowy film, pełen scen walki czy raczej realistyczny średniowieczny dramat kostiumowy, pełen dialogów i polityki. Końcowy efekt to niestety słaba mieszanka tych dwóch pomysłów. Jak na film przygodowy to dla mnie było za mało akcji. Jak na dramat kostiumowy, to kompletnie bez emocji. Scott wciąż próbuje zrobić kolejnego "Gladiatora". Tak samo było z niezbyt udanym "Królestwem Niebieskim". Tym razem Russell wrócił ale magii nadal nie ma... Na ekranie i tak widać najmocniejszy atut reżysera czyli pięknie skomponowane zdjęcia. Co drugie ujęcie to przepiękny obrazek który można by oprawić i powiesić na ścianie :D Szkoda że ta piękna forma nie została wypełniona lepszą treścią.

PS. O swoim ulubionym filmie o Robin Hoodzie napiszę później ;)
« Ostatnia zmiana: Listopada 24, 2010, 14:20:15 wysłane przez HAL9000 » Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1 : Listopada 23, 2010, 20:05:13 »

Cóż, z dzieciństwa pamiętam, jak duże wrażenie wywierał na mnie brytyjski - jak sądzę- serial, pełen mistycyzmu, z pamiętną muzyką Clannad. Bardzo jestem ciekaw, jak teraz odebrałbym ten film. Pamiętam zakończenie pierwszej serii i mgliście - drugiej, z tym blondynem. Aczkolwiek nie pamiętam, dlaczego ten blondyn w ogóle się pojawił:)

Z filmów widziałem tylko "Robin Hood: książę złodziei" i prześmiewczy film Mela Brooksa, "Faceci w rajtuzach". Film z Costnerem jest niezły, ale w gruncie rzeczy przeciętny, natomiast "Faceci w rajtuzach" to chyba moja ulubiona komedia Brooksa. Widziałem film ze 4 razy, za każdym razem odkrywając coś nowego.
Zapisane
Master

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #2 : Listopada 24, 2010, 00:20:27 »

Nowego Robina jeszcze nie widziałem, ale gdy tylko będę miał okazję to nadrobię ten brak. Z innych ekranizacji widziałem film z Kevinem Costnerem i, kilka dni temu, angielską ekranizację o której pisze p.a. Nie był to serial, ale pełny metraż- pewnie jakaś przeróbka. Film wprost mistrzowski. Lata swoje ma (z 1986- mój równolatek ;)), ale ogląda się go rewelacyjnie. No i oczywiście parodia Mela Brooksa- jedna z najlepszych komedii/parodii jakie w życiu widziałem.
« Ostatnia zmiana: Listopada 24, 2010, 00:22:08 wysłane przez Master » Zapisane
Kaja

*




« Odpowiedz #3 : Listopada 28, 2010, 05:44:52 »

Serial, o którym mówicie to "Robin of Sherwood" (prod. BBC). Pamiętam go z dzieciństwa, był świetny... choć może to tylko sentymenty.
Bardzo podobał mi się mistyczny klimat, zupełnie inny niż w pozostałych filmach o Robinie. Niepowtarzalne. Do tej pory pamiętam jak fascynował mnie Herne. Ciekawe czy serial jest w Polsce dostępny na DVD?
Soundtrack w wykonaniu Clannadu też bardzo dobrze mi się kojarzy i słucham go do dziś :).
« Ostatnia zmiana: Grudnia 07, 2010, 21:02:31 wysłane przez Kaja » Zapisane

"Więc kimże w końcu jesteś? - Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
SickBastard
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Pabianice




to hell and back

WWW
« Odpowiedz #4 : Grudnia 07, 2010, 19:55:54 »

Co do "Robin Hood" (2010) to strasznie mi się film nie podobał i z każdym miesiącem od czasu mojej wizyty w kinie wydaje mi się słabszy.

Świetny obraz średniowiecza, brud pod paznokciami i idealne stroje z epoki... ale kuźwa ten film oglądało mi się gorzej niż rekonstrukcje z programów puszczanych w Discovery. Mimo wszystkich scen akcji film wydał mi się nudny i nakręcony całkowicie bez polotu. Wcześniejsze historyczno-wojenne produkcje Scotta ("Gladiator" i "Królestwo niebieskie") podobały mi się o wiele bardziej. Realizm jest na najwyższym poziomie, ale np. ta ostatnia bitwa, nad morzem... była po prostu słaba. Wiało nudą, aż niemiło. I zamiast się ekscytować ziewałem i wierciłem się, wyczekując wreszcie końca tego przydługiego filmu.

Crowe jest moim zdaniem fatalnym Robinem. Mało charyzmatyczny i mdły. Na plus mogę liczyć to co działo się między nim a Marion - takie nawet autentyczne te relacje się wydawały.
Poza tym szedłem na film, którego tytuł brzmi "Robin Hood" a dostałem historię nie mającą w zasadzie nic wspólnego. Ta historia mogłaby swobodnie funkcjonować, gdyby zmieniono imię Robin i Marion, a tytuł brzmiałby "Historia chłopka podającego się za rycerza i wyglądającego jak wieprzek". Szeryf, który według początkowych zapowiedzi miał grać równie ważną rolę co Robin (wg pierwszych zapowiedzi miało to być alter ego Robina) był nie dość, że prawie go nie było to w swoich scenach był żenujący. To naprawdę przykre. A najbardziej przykre jest to, że Hood strzela z łuku ze 3 razy.


Mimo wielu wad i strasznie lightowego podejścia bardzo lubię hollywoodzki "Robin Hood: Książę złodziei" i uważam go za najlepszą filmową wersję historii o Robinie. Widziałem jeszcze "Przygody Robin Hooda" z Errolem Flynnem, ale to naprawdę ładnych kilkanaście lat temu. Wtedy mi się ten film bardzo podobał, pewnie będzie się podobał nadal, ale to musiałbym sobie go odświeżyć. Fajny był też "Robin Hood: Faceci w rajtuzach" - ale to chyba nie ta kategoria. ;)

Nie widziałem, a chciałbym obejrzeć wersję Disneya oraz "Powrót Robin Hooda", gdzie starszego już Robina gra Sean Connery, Marion Audrey Hepburn, a szeryfa Robert Shaw. Jakoś zawsze nie po drodze mi z tymi dwiema wersjami.

Z seriali to bezapelacyjnie wart uwagi jest "Robin z Sherwood". Cała reszta produkcji raczej nieciekawa i niewarta zachodu (chociaż tego najnowszego to obejrzałem tylko urywkiem jeden albo dwa epizody).
Zapisane

Kaja

*




« Odpowiedz #5 : Grudnia 07, 2010, 21:10:42 »

O "Robin Hoodzie" Ridleya Scotta wszyscy piszą źle.
Przez to nie mam nawet ochoty sprawdzić czy te niepochlebne opinie są słuszne... "Królestwo niebieskie" było moim zdaniem w miarę dobre, ale bez rewelacji.
Wersję Disneya uwielbiałam w dzieciństwie. Ostatnio przy jakiejś okazji obejrzałam tą kreskówkę, była zabawna, ale nie zachwyciła mnie.
Zapisane

"Więc kimże w końcu jesteś? - Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
Rose
Gość
« Odpowiedz #6 : Grudnia 29, 2010, 17:15:56 »

Ja napiszę dobrze o "Robin Hoodzie" Ridleya Scotta :) Nie poszłam a ten film do kina, bo spodziewałam się chały. Nie przepadam za Russelem Crowe, poza tym czytałam już w tym roku jedną książkę, która przedstawia Robina "nowatorsko". Książka nie podobała mi się i sądziłam, że z filmem będzie podobnie. I może napiszę to już teraz, bo potem zapomnę :) : jeśli jeszcze kiedyś będę się głupio wykręcać przed pójściem do kina, proszę mi przypomnieć sytuację z tym filmem.

"Robina" Scotta dostałam na gwiazdkę. Zbieram filmy i książki z Robinem, a tego w dodatku nie widziałam. Nie wiem dlaczego tym razem nie usłyszałam (a słyszę to zawsze kiedy dostaję film :D ), że jak mi się nie podoba, to mój brat może go sobie wziąć. Obejrzałam go jeszcze w wieczór wigilijny i byłam zachwycona. Oglądałam go z zapartym tchem. A dwa dni później obejrzałam drugi raz z bratem i bratową. Czy tylko dla mnie sceny z dziećmi były straszne? Może jestem mało wymagającym widzem, ale ja tam oceniam ten film jako robinhoodową czołówkę. A widziałam ich całkiem sporo. Z dużym sentymentem wspominam trylogię z Richardem Greenem, która po tym jak została wydana na vhs w latach 80., nie doczekała się już w Polsce wznowienia i z tego co wiem jest, niestety, niedostępna :(
Zapisane
Mando

*




King, Star Wars i oddychanie... w tej kolejności

WWW
« Odpowiedz #7 : Grudnia 29, 2010, 20:44:38 »

Cóż, z dzieciństwa pamiętam, jak duże wrażenie wywierał na mnie brytyjski - jak sądzę- serial, pełen mistycyzmu, z pamiętną muzyką Clannad. Bardzo jestem ciekaw, jak teraz odebrałbym ten film. Pamiętam zakończenie pierwszej serii i mgliście - drugiej, z tym blondynem. Aczkolwiek nie pamiętam, dlaczego ten blondyn w ogóle się pojawił:)

Ja tak tylko w ramach sprostowania. "Czarny" Robin to dwie pierwsze serie, a "Biały" jest w serii trzeciej. A serial robi cały czas takie samo wrażenie. Oglądam go średnio co dwa lata i za każdym jest tak samo dobrze.

Z dużym sentymentem wspominam trylogię z Richardem Greenem, która po tym jak została wydana na vhs w latach 80., nie doczekała się już w Polsce wznowienia i z tego co wiem jest, niestety, niedostępna :(

Tak naprawdę to był dość długi serial z krótkimi odcinkami, którego w Polsce wydano tylko fragment w postaci 3 filmów na trzech kasetach. Podobnie był wydawany "Robin of Sherwood" (choć to chyba nie w PL) - dwuodcinkowe historie były wydawane jako filmy, np. "Syn Herne'a", "Miecze Weylanda". A serial z Greenem faktycznie był świetny. Można było na allegro nabyć go na vhs i choć cena była spora to zawsze mnie kusiło. Inna sprawa, że nie wiem skąd wziąć odtwarzacz :-) Z Richardem Greenem był u nas jeszcze wydany osobny film - "Robin Hood z Sherwoodzkiego lasu". Dobry, ale gorszy niż serial.

A co się tyczy "Robin Hooda" z Crowem to my na dvd oglądaliśmy wersję reżyserską. Moim zdaniem rozszerzenia na plus. Więcej scen z dziećmi z lasu, których w kinowej wersji prawie nie było. Zabawna scena z topiącym się zwierzakiem itd. Ostatnio oglądaliśmy też reżyserską wersję "Księcia złodziei". Ja ją kupiłem siostrze w prezencie i żałuję, że się na tę niby "lepszą" edycję zdecydowałem. kilkanaście minut kompletnie psuje świetny film. Na pewno jeszcze kiedyś kupię normalną wersję na allegro.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 29, 2010, 20:53:56 wysłane przez Mando » Zapisane
Sharin

*

Miejsce pobytu:
Wrocław




WWW
« Odpowiedz #8 : Stycznia 19, 2014, 23:23:16 »

Stare dobre kino familijne rządzi!

Ostatni raz Przygody Robin Hooda (1938) - właśnie te stare z niesamowicie intensywnymi kolorami (technikolor się kłania) - oglądałem kilkanaście lat temu.
Czwarta lub piąta klasa podstawówki, dokładnie nie pamiętam. Co to było wówczas za widowisko!
Siłą rzeczy film zestarzał się i nie robi dzisiaj już takiego wrażenia. Bark w nim widowiskowości, fabuła jest przewidywalna, żeby nie powiedzieć infantylna.
Niemniej, film jako odskocznia od rzeczywistości i wycieczka do okresu dzieciństwa sprawdza się doskonale :P

Wpis na blogu
Zapisane

"Dla każdej zdrowej na umyśle osoby jest granica, poza którą zaprzeczanie sobie musi ustać"

[Mary E. Wilkins Freeman]

próżnia doskonała
Strony: [1]   Do góry
Drukuj
Skocz do: