Strony: [1] 2   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: Dyskusja na temat Oskarowej (nie)chlubnej przeszłości  (Przeczytany 8375 razy)
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« : Stycznia 26, 2011, 12:01:27 »

Nie chcąc zaśmiecać wątku o tegorocznej ceremonii, zakładam nowy wątek :)

O mnóstwo było takich wpadek (chociaż do Angielskiego Pacjenta nic nie mam, mi się nawet podobał  :) )...

Największe pomyłki (w mojej skromnej opinii oczywiście):  ;)

Rocky zamiast Taksówkarza
Annie Hall zamiast Star Wars
Sprawa Kramerów zamiast Czas Apokalipsy
Zwykli Ludzie zamiast Wściekłego Byka
Wożąc Miss Daisy zamiast Urodzony Czwartego Lipca
Zakochany Szekspir zamiast Szeregowca Ryana tego nigdy nie przeboleję...  :pff4:
Crash zamiast Brokeback Mountain

Muszę powiedzieć, że w niektórych miejscach jak najbardziej się zgadzam. Faktycznie "Crash" nie był aż tak dobrym filmem, w mojej opinii lepsze było nie tylko "Brokeback Mountain", ale również "Munich". O Szekspirze już pisałem. Fanem "Urodzonego czwartego lipca" nie jestem, ale "Wożąc Panią Daisy" wielkim filmem faktycznie nie jest. Może lepszym wyborem byłoby "Stowarzyszenie umarłych poetów"? "Zwykłych ludzi" nie widziałem, bo też nic mnie ku temu filmowi nie ciągnie, ale podejrzewam, że po projekcji miałbym podobne zdanie :) "Czas apokalipsy" faktycznie powinien był wtedy wygrać, chociaż "Sprawa Kramerów" złym filmem nie jest.

"Gwiezdnym wojnom" głównego Oskara jednak bym nie dał :) Ja wiem, że przełom, że efekty, ale fabuła pierwszej części jest strasznie cienka.

Mnie trochę dziwi wygrana "Francuskiego łącznika", który jest bardzo dobrym filmem, ale nie wiem, czy wystarczająco dobrym, by wygrać w głównej kategorii. Podobnie mam w przypadku "Listy Schindlera". Wolę takie "W imię ojca" na przykład.

Natomiast porażki to dla mnie:

"Angielski pacjent" zamiast "Fargo"
"Zakochany Szekspir" zamiast czegokolwiek z tego roku :)
"Gladiator" zamiast "Traffic" bądź "Przyczajonego Tygrysa..."
"Chicago" zamiast czegokolwiek innego z tamtego roku :) (chociażby "Pianista" byłby lepszym wyborem)
« Ostatnia zmiana: Stycznia 27, 2011, 21:57:45 wysłane przez p.a. » Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #1 : Stycznia 26, 2011, 13:01:40 »

Co do Star Wars...

Dla mnie wybór jest oczywisty... nie widzę nic złego w tym żeby od czasu do czasu nagradzać filmy przełomowe :) "Star Wars" i "2001: Odyseja Kosmiczna" (też pominięta przez Akademię, jak większość filmów Kubricka) to chyba dwa najbardziej inspirujące filmy w historii... Oba wyznaczyły nowy kierunek w gatunku Sci-Fi. Gdyby nie te filmy to Ridley Scott nie zrobiłby "Obcego", James Cameron "Obcego 2", "Terminatora" i przede wszystkim "Avatara". Z resztą co drugi reżyser mówi że kręci filmy bo w młodości obejrzał Star Wars :P

Jakoś rzadko słyszę że ktoś kręci filmy bo w młodości obejrzał "Annie Hall"  :P

Co do Gladiatora...

Myślę że to był dobry wybór. Historia jest genialna w swojej prostocie... ale nie głupia. To Russel Crowe trzyma cały ten film w garści. Gdyby nie jego gra to wszystko by się posypało... szczególnie że scenariusz pisano w trakcie kręcenia filmu ;) Plus, jak w żadnym innym "sandałowym" filmie, tutaj Rzym wygląda rewelacyjnie.

"Traffic" też mi się bardzo podobał ale jednak ja bym oddał głos na "Gladiatora".

Co do Chicago...

Też nie mam zastrzeżeń. Film jest świetnie skręcony a kilka scen to wręcz perełki. Fajne zdjęcia i perfekcyjny montaż. Nie jestem jakimś wielki fanem musicali... ale ten mi się bardzo podobał, bardziej niż "Moulin Rouge".

Te największe wpadki są jednak niewybaczalne  :D "Szeregowiec Ryan" to absolutne arcydzieło... wyznaczył standardy w tym jak ma wyglądać film wojenny. I te zdjęcia Kamińskiego... mistrz nad mistrzami. Wszystkie filmy i seriale wojenne chcą wyglądać i brzmieć jak "Szeregowiec Ryan". :P

Do Oscarowych pomyłek trzeba też zaliczyć to że tacy twórcy jak Stanley Kubrick, Orson Welles, Alfred Hitchcock czy Robert Altman nigdy nie otrzymali statuetki za reżyserię... a zajmują pierwsze miejsca na listach Najlepszych Reżyserów wszech czasów... 
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #2 : Stycznia 26, 2011, 15:24:22 »

Zresztą co drugi reżyser mówi że kręci filmy bo w młodości obejrzał Star Wars :P Jakoś rzadko słyszę że ktoś kręci filmy bo w młodości obejrzał "Annie Hall"  :P

W sumie trochę bez sensu stawiać takie filmy w ogóle obok siebie :) Woody Allen jest dosyć wyjątkowym twórcą, więc siłą rzeczy trudniej go naśladować :) No i tworzy filmy jednak mniej lub bardziej niszowe. W "Gwiezdnych wojnach" przede wszystkim mógł imponować ogrom wizji i tak dalej, film działał na wyobraźnię mas... Mimo wszystko uważam, że dobrze, iż Allen dostał tego Oscara, bo tak mógłby dołączyć do całkiem pokaźnej listy tych reżyserów, którzy nigdy go nie otrzymali :)


Myślę że to był dobry wybór. Historia jest genialna w swojej prostocie... ale nie głupia. To Russel Crowe trzyma cały ten film w garści. Gdyby nie jego gra to wszystko by się posypało... szczególnie że scenariusz pisano w trakcie kręcenia filmu ;) Plus, jak w żadnym innym "sandałowym" filmie, tutaj Rzym wygląda rewelacyjnie.

Miejscami może i niegłupia, ale sporo zawdzięczająca chociażby "Ben Hurowi". Ale zakończenie tego filmu to już dla mnie porażka przez duże P, kwintesencja wszystkiego, co najgorsze w Hollywood. Kogoś, delikatnie mówiąc, nieco poniosło. Co do Crowe'a, to wolę go w rolach przerośniętych, zwalistych, zagubionych facetów :) ("Informator", "Piękny umysł").

Nie jestem jakimś wielki fanem musicali... ale ten mi się bardzo podobał, bardziej niż "Moulin Rouge".

Mam dokładnie na odwrót. Uważam, że o wiele lepszym filmem był nietypowy, wywrotowy wręcz "Moulin Rouge" (przy okazji: piękny wizualnie film), niż jednak bardziej standardowe "Chicago".

"Szeregowiec Ryan" to absolutne arcydzieło... wyznaczył standardy w tym jak ma wyglądać film wojenny. I te zdjęcia Kamińskiego... mistrz nad mistrzami. Wszystkie filmy i seriale wojenne chcą wyglądać i brzmieć jak "Szeregowiec Ryan". :P

Ja mam z tym filmem jednak pewien problem, bo chociaż widziałem go dwa razy, w dalszym ciągu pamiętam niemalże tylko i wyłącznie początkową scenę. Reszta filmu, cóż... w sumie jakby się tak uprzeć, to fabuła jest dosyć niedorzeczna...co nie zmienia faktu, że to film po prostu lepszy od "Zakochanego Szekspira" :) Ale to samo mogę powiedzieć o "Cienkiej czerwonej linii". O ile dobrze kojarzę, tamtego roku nominacji nie otrzymał natomiast "Truman Show" (to chyba był ten rok??), który w mojej opinii zasłużył nawet na najważniejszą nagrodę :)

Do Oscarowych pomyłek trzeba też zaliczyć to że tacy twórcy jak Stanley Kubrick, Orson Welles, Alfred Hitchcock czy Robert Altman nigdy nie otrzymali statuetki za reżyserię... a zajmują pierwsze miejsca na listach Najlepszych Reżyserów wszech czasów... 

Ja bym dorzucił Tarantino (nie dostał Oskara za reżyserię, lecz tylko za scenariusz) i Lyncha. A w kategorii "muzyka" - Ennio Morricone. To jeden z nielicznych twórców muzyki filmowej, którego twórczość naprawdę wzmacnia przekaz (wyobraźcie sobie filmy Sergio Leone bez TEJ muzyki...). , a której jednocześnie można słuchać w zupełnym oderwaniu od filmu (czego nie mogę powiedzieć o soundtrackach chociażby Hansa Zimmera...)
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #3 : Stycznia 27, 2011, 13:59:16 »


Myślę że to był dobry wybór. Historia jest genialna w swojej prostocie... ale nie głupia. To Russel Crowe trzyma cały ten film w garści. Gdyby nie jego gra to wszystko by się posypało... szczególnie że scenariusz pisano w trakcie kręcenia filmu ;) Plus, jak w żadnym innym "sandałowym" filmie, tutaj Rzym wygląda rewelacyjnie.

Miejscami może i niegłupia, ale sporo zawdzięczająca chociażby "Ben Hurowi". Ale zakończenie tego filmu to już dla mnie porażka przez duże P, kwintesencja wszystkiego, co najgorsze w Hollywood. Kogoś, delikatnie mówiąc, nieco poniosło. Co do Crowe'a, to wolę go w rolach przerośniętych, zwalistych, zagubionych facetów :) ("Informator", "Piękny umysł").

Co ci bardziej nie pasuje w zakończeniu?

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

"Szeregowiec Ryan" to absolutne arcydzieło... wyznaczył standardy w tym jak ma wyglądać film wojenny. I te zdjęcia Kamińskiego... mistrz nad mistrzami. Wszystkie filmy i seriale wojenne chcą wyglądać i brzmieć jak "Szeregowiec Ryan". :P

Ja mam z tym filmem jednak pewien problem, bo chociaż widziałem go dwa razy, w dalszym ciągu pamiętam niemalże tylko i wyłącznie początkową scenę. Reszta filmu, cóż... w sumie jakby się tak uprzeć, to fabuła jest dosyć niedorzeczna...co nie zmienia faktu, że to film po prostu lepszy od "Zakochanego Szekspira" :) Ale to samo mogę powiedzieć o "Cienkiej czerwonej linii". O ile dobrze kojarzę, tamtego roku nominacji nie otrzymał natomiast "Truman Show" (to chyba był ten rok??), który w mojej opinii zasłużył nawet na najważniejszą nagrodę :)

Wszyscy tylko pamiętają pierwszą scenę na plaży ;(

A powinni pamiętać końcową bitwę w Ramelle, bo bije na głowę scenę lądowania w Normandii. :) Co do fabuły to jest to idealna mieszanka prawdziwych wydarzeń z filmową fikcją. Oczywiście poszukiwania szeregowca Ryana nigdy nie miały miejsca... ale takich Ryanów, którzy stracili wszystkich braci na wojnie było pewnie kilku. Dla mnie wszelkie niedorzeczności fabuły zostały przykryte przez to jak świetnie Spielberg opowiada tą historię, a także przez niezwykłą dbałość o detale (kostiumy, scenografia itp.).

Po 23 oglądnięciach przestałem liczyć ile razy już widziałem ten film :P

PS. Może warto zmienić tytuł wątku na  "Dyskusje o Oscarowych Filmach" albo coś w tym stylu ;)
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #4 : Stycznia 27, 2011, 14:57:02 »


Co ci bardziej nie pasuje w zakończeniu?

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Natomiast muszę sobie "Gladiatora" odświeżyć, bo film widziałem tylko raz i być może teraz łaskawiej podejdę do całej historii. Wszak oglądałem "Gladiatora" w wieku, w którym jako widz miałem znacznie większe ambicje, niż obecnie :)

A powinni pamiętać końcową bitwę w Ramelle, bo bije na głowę scenę lądowania w Normandii. :) Co do fabuły to jest to idealna mieszanka prawdziwych wydarzeń z filmową fikcją. Oczywiście poszukiwania szeregowca Ryana nigdy nie miały miejsca... ale takich Ryanów, którzy stracili wszystkich braci na wojnie było pewnie kilku. Dla mnie wszelkie niedorzeczności fabuły zostały przykryte przez to jak świetnie Spielberg opowiada tą historię, a także przez niezwykłą dbałość o detale (kostiumy, scenografia itp.).

Hmm... ostatnia bitwa jakoś mi się tam tli, bardziej pamiętam wątek snajperów... Natomiast co do fabuły, to wydaje mi się mało prawdopodobne, by ktokolwiek organizował oddział, którego zadaniem jest uratowanie zwykłego żołnierza. Może się mylę, ale widzę tu rękę Spielberga, który lubi widza pokrzepić :) Żeby nie było: film mi się podobał, na imdb wystawiłem mu bodaj 8/10, chociaż to dosyć wątła ósemka.
Zapisane
Master

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #5 : Stycznia 27, 2011, 15:44:36 »

A prawda z całego tematu jest taka, że Oscary to "pic-na-wodę-fotomontaż". Towarzystwo wzajemnej adoracji rozdające złote statuetki. Na całe szczęście każdy widz ma swój gust :)
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #6 : Stycznia 27, 2011, 16:10:45 »

Po części na pewno tak, ale chyba jednak nie do końca. Tzn. rzadko kiedy nagrodę dostaje naprawdę słaby film, a większość najlepszych tytułów otrzymuje przynajmniej nominacje. Swoją drogą nominacje są bardziej "uczciwe" od nagród. Oscary często lądują w rękach twórców na zasadzie "należało mu się wreszcie" i z analogicznych przyczyn ktoś Oscara nie dostaje, bo "przecież dostał już dwa lata temu" :) Nie mówię, że to świadome mechanizmy (choć i to nie jest wykluczone), ale podświadomie nikt chyba nie chce nagradzać co chwila tych samych osób. Gorzej, że są filmy, ich twórcy bądź występujący w nich aktorzy, którzy bywają dosyć konsekwentnie pomijani nawet w nominacjach...
Zapisane
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #7 : Stycznia 27, 2011, 17:01:38 »

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

W sumie też kiedyś tak patrzyłem na ostatnią scenę tego filmu, ale
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
Zapisane
Emilio

*

Miejsce pobytu:
Poznań




Kochasz?

WWW
« Odpowiedz #8 : Stycznia 27, 2011, 21:18:29 »

Ja juz od kilku lat na Oscary nie zwracam uwagi. Wystarczy nakrecic jakis film o Żydach, gejach etc i oskar w kieszeni. Tak samo straciłem zaintersowanie nagrodami Nobla w dziedzinie literatury, o pokojowej nie wspomne  :haha: Fakt nawet kiedys, gdy Oscary mnie interesowały było kilka pomyłek, ale to sie zdarzało nie tylko przy okazji oscarów. Jak pamietamy do malin nominowane było np "Lśnienie" Kubricka :rad2:
Zapisane

"I only dream in black and white, I only dream cause I'm alive. I only dream in black and white, to save me from myself"
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #9 : Stycznia 27, 2011, 22:03:07 »

O, nawet nie wiedziałem o tym. Muszę przyznać, że też nie śledzę oskarowego zamieszania tak intensywnie, jak jeszcze kilka lat temu. Na studiach to noce zarywałem i patrzyłem na ceremonie... Teraz sytuacja wygląda tak, że gdzieś do 2006 roku oglądałem mniej więcej wszystkie nominowane (do głównej nagrody) filmy, a od tej pory oglądałem kilka z pozostałych lat :) Cały czas obiecuję sobie nadrobienie zaległości, ale coś mi wolno to idzie :)

Cichy, cenna informacja, niemniej jeśli było dokładnie tak jak piszesz
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
Zapisane
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #10 : Stycznia 27, 2011, 23:05:44 »

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
Zapisane
Stebbins

*

Miejsce pobytu:
Dorne




WAR is NOT the ANSWER

« Odpowiedz #11 : Stycznia 27, 2011, 23:12:22 »

Mówcie co chcecie ale nawet uznając że trochę może się w tym pogubiono (w sensie że straciło na wartości głownie  często dziwnymi decyzjami), ale to nadal są Oscary; to będzie jeden z głównych newsów tego dnia i ogolnie to co stanie sie na tej gali zapisze się w  historii, historii nie  tylko kinematografii, tylko ogólnie historii. Oscary mają moc. Mimo wszystko.

Ja wielu gal nie widziałem, ale to jednak jest magia. Kto wie o czym mówie to wie ;]
Dlatego też powiadam wam tak jak w innym temacie - to był lepszy rok filmowy niż ubiegły. Przynajmniej jeśli chodzi o te topowe pozycje.

Dlatego też uważam że porażką byłby Najlepszy Film dla Social Network. Już mówię to z góry, tak uwiodły mnie i Incepcja (bez kitu ciężko mi coś zarzucić temu filmowi. Chyba tylko to że jest bardziej "rozrywkowy", ale ... poruszynowy został temat snu co mnie osobiście bardzo interesuje (nigdy nie myśleliście o sensie snów?poważnie pytam ;>), świetna gra aktorska, cała fabuła, wątki niesamowicie dobrze splecione + zakończenie + efekty) i Czarny Łabędź (komuś się spodoba, komuś pewnie nie, ale ja dałem sie wkręcić i to jest wg mnie film geniusz. artystyczny majstersztyk. napięcie, mrok, jakaś taka przygniatająca atmosfera i schizy a wszystko w okół baletu. Mnie osobiście ruszył ten film). Nie chcę narzucać swego zdania,. tak tylko wygłaszam swoje zdanie apropos porażek :P

ps."Crash" było spoko i w tamtym roku jakiejs wielkiej ściemy nie było ;> Chicago też dało radę, byćmoże i dostało za to że tak troche pod publiczkę bo musical. Ale ja np. nie lubie musicali a ten film akurat był wkręcający. Także luz.
Zapisane

"Podróż donikąd też zaczyna sie od pierwszego kroku."

(Ch. Palahniuk 'Rozbitek')
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #12 : Stycznia 28, 2011, 00:22:05 »

Magia z pewnością, wydarzenie również. Ale czasami to też cholernie nudnawe jest :) Zwłaszcza, jak po 2 godzinach rozdane są statuetki w kilku kategoriach, bo nie wiedzieć po co wykonywane są te wszystkie nieskończenie nudne piosenki filmowe :) Dla mnie to jest najbardziej "szemrana" kategoria, bo z reguły Oskara otrzymują takie gnioty, że szkoda gadać:)
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #13 : Stycznia 28, 2011, 10:00:11 »

Co roku większość mówi że Oscary są skompromitowane, nudne i że już nigdy nie będą się tym tematem interesować  ;) A za rok i tak będzie to samo... czyli wszyscy obstawią swoich faworytów, zasiądą przed TV i będą oglądać :P A ja jako pierwszy :D

Oscary mają moc. Mimo wszystko

Z każdym rokiem większą.

Jeśli chodzi o nudę podczas ceremonii, to dla mnie dużo zależy kto prowadzi całą galę. Najbardziej lubiłem jak prowadził Billy Crystal :D Facet jest do tego stworzony. Steve Martin też był niezły, w zeszłym roku on i Alec Baldwin byli razem świetni. Ciekawe jak w tym roku wypadnie para James Franco i Anne Hatahway ?? Co do piosenek to się zgadzam... męczarnia :P

A tutaj chyba najlepsze wejście Crystala...

;)
« Ostatnia zmiana: Stycznia 28, 2011, 10:07:02 wysłane przez HAL9000 » Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #14 : Stycznia 28, 2011, 10:19:32 »

Haha, pamiętam to wejście :) Uwielbiałem też ten rok, w którym Billy parodiował nominowane filmy. Np. scenę z "Blasku":
"Jeżeli tego nie zrobisz, będziesz ukarany", na co Billy odparł: "Czy ty aby nie przesadzasz"?:) Chociaż najbardziej lubiłem parodię "Angielskiego pacjenta" (coś w stylu: "Masz tu moją książkę z dowcipami. Głupio wyszło, ale naprawdę wybrałaś sobie fatalny moment na umieranie") :)

Martin mnie trochę drażnił, chociaż nie aż tak jak Whoopi. A czemu moc Oskarów coraz większa? Nie odbieram tego w ten sposób...

I jeszcze a propos filmów przełomowych i wcześniejszej dyskusji o Gwiezdnych Wojnach.  W sumie kierując się tymi kryteriami to rok temu Oskar powinien był powędrować do twórców "Avatara"... Przełomowe efekty i równie cienka fabuła :) Czy to początek kultu? Pewnie nie na taką skalę, ale kto to może w tej chwili przewidzieć... Na pewno z łatwością można sobie wyobrazić kolejne filmy o Pandorze.
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #15 : Stycznia 28, 2011, 11:03:15 »

A czemu moc Oskarów coraz większa? Nie odbieram tego w ten sposób...

Z każdym rokiem prestiż tej nagrody rośnie, im dłużej będą ją wręczać tym będzie cenniejsza. Niedługo minie 100 lat... a to już jest coś!

I jeszcze a propos filmów przełomowych i wcześniejszej dyskusji o Gwiezdnych Wojnach.  W sumie kierując się tymi kryteriami to rok temu Oskar powinien był powędrować do twórców "Avatara"... Przełomowe efekty i równie cienka fabuła :) Czy to początek kultu? Pewnie nie na taką skalę, ale kto to może w tej chwili przewidzieć... Na pewno z łatwością można sobie wyobrazić kolejne filmy o Pandorze.

Skłamałbym jakbym napisał że nie kibicowałem "Avatarowi" w zeszłym roku. Dla mnie to jest świetny film... długo na niego czekałem i było warto! Widziałem ten film dwa razy w IMAXie i raz w zwykłym kinie 3D. Kompletny odlot :P Cameron jest w mojej trójce ulubionych reżyserów, już od bardzo dawna... nie zawiodłem się jeszcze na żadnym jego filmie.

A dlaczego nie wymieniam "Avatara" i "The Hurt Locker" jako pomyłki akademii? Po pierwsze lubię filmy wojenne... ;) I "The Hurt Locker" jest w tym gatunku filmem bardzo dobrym. Po drugie jak już Cameron ma przegrać, to niech przegra z byłą żoną, O.K. :P A po trzecie ten film ma rewelacyjną ostatnią scenę... wartą Oscara :) Ale obciachem było już nie przyznanie "Avatarowi" nagród za montaż, dźwięk i efekty dźwiękowe. Za 30 lat ludzie pewnie będą bardziej zdziwieni, czemu "Avatar" nie wygrał. Szczególnie że "The Hurt Locker" jest już trochę filmem zapomnianym... w IMDb Top 250 go nie znajdziesz... a w Box Officie poległ na całej lini, pomimo nagród. Ludzie chyba po prostu nie chcieli oglądać tego filmu.

Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #16 : Stycznia 28, 2011, 11:59:24 »


Skłamałbym jakbym napisał że nie kibicowałem "Avatarowi" w zeszłym roku. Dla mnie to jest świetny film... długo na niego czekałem i było warto! Widziałem ten film dwa razy w IMAXie i raz w zwykłym kinie 3D. Kompletny odlot :P Cameron jest w mojej trójce ulubionych reżyserów, już od bardzo dawna... nie zawiodłem się jeszcze na żadnym jego filmie.

No cóż, ja się właśnie na "Avatarze" zawiodłem. Może nie tak bardzo, bo nie miałem zbyt wygórowanych oczekiwań, ta historia "śmierdziała mi" od samego początku. Jednakże idąc do kina wciąż miałem nadzieję na fajną przygodę. Niestety, film mnie wynudził, zaś jego schematyczność - zirytowała. Czy od samego początku nie było wiadome, iż
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
Zresztą w tamtym roku rywalizowały z sobą dwa filmy w gruncie rzeczy do siebie podobne: "Avatar" i "Dystrykt 9". Choć pozornie to dwa zupełnie różne obrazy, w obu przypadkach schemat jest ten sam:
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
. A Hurt Locker muszę wreszcie zobaczyć. W sumie faktycznie niewiele się o tym filmie mówiło przed ceremonią, i niewiele mówi się dziś.

A Cameron to w ogóle ma już prze*&^%, zgarnął tyle nagród za "Titanica", że nie powinien od Akademii oczekiwać zbyt wiele :)
Zapisane
HAL9000

*

Miejsce pobytu:
Discovery One

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #17 : Stycznia 28, 2011, 13:47:45 »

Dzięki że przynajmniej nie piszesz że był to remake "Pocahontas" :P

Cameron przy Titanicu wynalazł perfekcyjną formułę na film-idealny-dla-każdego :D "Avatar" był robiony według tej samej formuły ;) Z tym że na rzecz spektaklu i w związku z wymogami technicznymi (IMAX ma jakieś ograniczenie co do maksymalnej długości pokazywanego filmu), historia "Avatara" została ociosana, wyprostowana i wygładzona jeszcze bardziej niż w przypadku "Titanica". Na szczęście mamy DVD i tam można podziwiać pełniejszą historię, mniej schematyczną. Dla mnie wersja rozszerzona to dużo lepszy film. Ale ja tak mam z jego filmami że wolę te dłuższe wersje.

Czy od samego początku nie było wiadome, iż
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
Zapisane

Gentlemen, you can't fight in here! This is the War Room. Trakt
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #18 : Stycznia 28, 2011, 14:25:12 »

Hehe, nie piszę, bo nie widziałem "Pocahontas" :) Mam generalnie uczulenie na produkcje Walta Disneya :) A "Titanica" bardzo lubię - może sama historia jest dla mnie ciekawsza (nie mówię o romansie, lecz o katastrofie), poza tym podobały mi się tam różne epizodyczne wątki (np. konstruktora statku).

To nie jest też tak, że schematyczność w kinie jakoś bardzo mnie drażni (weźmy chociaż ghost stories, które bardzo lubię), ile po prostu od filmów nominowanych do Oskarów wymagam nieco więcej...

Natomiast z innej beczki - mówiliśmy tu o pomyłkach Akademii, kiedy to lepszy film nie dostał statuetki... A co z sytuacjami, gdy jakiś film w ogóle nie dostał nominacji? Nie mówię o kinie niszowym, bo siłą rzeczy takie filmy nie mają szans bez odpowiedniego rozgłosu,ale o głośnych tytułach. Nie chce mi się teraz grzebać i szukać takich przykładów z historii, ale nasuwają mi się 3 takie pomyłki: wspomniane już "Truman Show", "Mulholland Drive" i "Requiem dla snu". Moim zdaniem lepsze to filmy od wielu nagrodzonych najważniejszym Oskarem.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 28, 2011, 14:33:09 wysłane przez p.a. » Zapisane
Emilio

*

Miejsce pobytu:
Poznań




Kochasz?

WWW
« Odpowiedz #19 : Stycznia 28, 2011, 15:12:14 »

wspomniane już "Truman Show", "Mulholland Drive" i "Requiem dla snu". Moim zdaniem lepsze to filmy od wielu nagrodzonych najważniejszym Oskarem.
Takich pomyłek było wiecej, dla mnie najlepszy film Spielberga to "Kolor Purpury". 11 nominacji i ani jednego oscara. Gal oscarowych nie ogladam juz od kilku lat, dla mnie ta nagroda naprawdę sie zdewaluowała ;)
Zapisane

"I only dream in black and white, I only dream cause I'm alive. I only dream in black and white, to save me from myself"
Strony: [1] 2   Do góry
Drukuj
Skocz do: