Oppenheimer (2023)
Mam dużo problemów z filmem Nolana. Najważniejszy to jest to co przeszkadza mi w każdym jego kolejnym, a gdy zasiadam do seansu nowego Nolana to zawsze o tym zapominam, czyli zabawy ze zmianą obrazu, raz panoramiczny, a za chwilę na cały ekran, co mnie po prostu wybija, nie potrafię wejść w świat. Druga rzecz, która przeszkadza mi to dźwięk, że jest raz głośniej, raz ciszej i to kolejna sprawa, przez którą ciężko mi było wejść w tą produkcję. A przypominam sobie że wiele osób narzekało na dźwięk i dialogi przy poprzednim filmie czyli Tenecie, że nie słyszą dialogów. Mnie to nie przeszkadza, bo nawet jak dialogów nie dosłyszałem to napisy były, ale mnie takie zmiany głośności wybijają z filmów. A kolejny element przez który bardzo długo nie mogłem skupić się na filmie, choć starałem się bardzo, to jak jest chaotycznie przez ponad godzinę. Dopiero w scenie jak przyjeżdża Oppenheimer z żoną do Los Alamos wciągnąłem się jako tako w produkcję.
No i tak szczerze to muzyka też wybijała mnie z filmu. Jedyne scena, w której muzyka mi nie przeszkadzała, to w sekwencji testu bomby. A właśnie co do testu bomby to jest jedna z dwóch najlepszych sekwencji w całym filmie, a dokładnie to odliczanie, jedyna która trzymała mnie w napięciu, ale problem z tą sceną jest taki, że - no sorry Nolan, to ma być wybuch, to było pierdniecie mamuta- powinien iść na lekcje do Dawida Lyncha, który pokazał w trzeciej serii Twin Peaks jak realizuje się takie sceny, żeby widza wyrwało z kapci, a mi nawet brwi nie osmoliło;-)
Dużo lepiej działała podbudówka pod wybuch niż wybuch, który po prostu był taki sobie (podobnie było w Tenecie ze sceną w której wysadził naprawdę samolot, też wrażenia nie zrobiło). Drugą najlepszą sceną jest przemówienie Oppenheimera po zrzuceniu bomb w Japonii i ogłoszeniu sukcesu. Podobają mi się też sceny w których wchodzimy w umysł Oppenheimera, świetnie oddali co mu siedzi w głowie. Problemem filmu jest też to, że Christopher Nolan - scenarzysta zamarzył sobie film w stylu produkcji Aarona Sorkina, czyli non stop gadają, ale z całym szacunkiem dla Nolana, który jest świetnym rzemieślnikiem, ale nie jest Sorkinem, nie potrafi pisać takich dialogów, żeby wciągały, więc już po 30 minutach zaczęło mnie męczyć nie tylko to jak pierwszy akt jest chaotyczny, ale też dialogi nie pomagały.
Dało się oglądać bo Cillian Murphy i reszta obsady to tacy artyści, że sprzedadzą nawet najgorszy dialog, ale naprawdę ciężko było wejść mi w film. Jeśli Murphy dostanie Oscara to nie będę narzekał, bo świetnie zagrał skomplikowaną postać. A nawet uważam, że w scenach gdy nic nie mówi tylko patrzy w kamerę swoimi wielkimi niebieskimi oczyma to jego twarz mówi więcej niż milion słów, które aktor musi wypowiedzieć, w tych scenach jest najlepszy. Z reszty obsady najbardziej podobał mi się Robert Downey Jr. Niektórzy narzekają że w końcówce za bardo szarżuje, ale kupił mnie w swojej roli. Doceniam że udało mu się w końcu wyrwać z szufladki Iron Mana. Może to oznacza, że będzie dostawał kolejne ciekawe role, że to nie jest wyjątek, mam nadzieję że skończył z produkcjami przeznaczonymi dla dzieci, które ostatnio kręcił. Z reszty obsady większość wypadła ok, ale też bez zachwytów.
Doceniam reżyserię, bo mimo trzech godzin seansu i długiego wchodzenia w film przeze mnie nie nudziłem się na tych trzech godzinach. Doceniam stronę techniczną, bo jak zawsze u Nolana jest na najwyższym poziomie, doceniam też aktorów, przede wszystkim RDJ i Murphyego (chyba musi bardzo lubić konie, w Peaky Blinders też miał dużo scen z końmi), który w końcu dostał główna rolę u Nolana, a nie gra na drugim planie i trzyma film na swoich barkach.
Czytałem opinie, że film powinien się skończyć na sekwencji, jednej z dwóch najlepszych w filmie, czyli przemówieniu naukowca po zrzuceniu bomb w Japonii, a potem się zaczyna drugi nowy film z Robertem Downeyem Jr, tylko że ja uważam, że to było właśnie potrzebne, bo tak szczerze mówiąc to nie byłem pewien do tego przemówienia, czy dla Nolana Oppenheimer to człowiek, który zasługuje na szacunek czy na potępienie. Czytałem że to laurka dla Oppenheimera, ale ja tak tego nie widziałem. Nie chodzi mi o to, że przez większość filmu jest pokazywany jako facet, który nie nadaje się do normalnego życia, który nie ma normalnych relacji z nikim, który źle traktuje bliskie sobie osoby, ale bardziej o to, jak jest pokazana jego naiwność w kwestiach politycznych i wojskowych, a przecież to mądry gość i dał się tak łatwo wkręcić w to jak pod nim różne osoby kopią dołki. Ale może to było tak zrobione specjalnie, żeby pokazać, że tacy geniusze jak Oppenheimer łatwo dają się wkręcić w różne sprawy, są jak dzieci we mgle bo nie znają się na świecie pełnym cynizmu i gier politycznych.
Wiec nie mam nic przeciwko że w końcówce Oppenheimer mówi wprost na przesłuchaniu, a tak naprawdę do widzów co myśli o bombie, zrzuceniu, pracy na nią, kiedy zmienił poglądy, jeśli zmienił, bo wcześniej to czasami można było się pogubić w tym jak gość lawirował o co mu tak naprawdę chodzi. W końcówce dowiedziałem się co myśli o naukowcu reżyser, że to jest bardzo skomplikowany facet, ale jednak uważa go za jednego z największych ludzi (umysłów) na świecie. Szczerze to ciężko ocenić mi ten film. Jest to porządna produkcja, lepsza od Teneta, ale do najlepszych filmów Nolana jest bardzo daleko. Może dałbym jeden punkt więcej, ale przez to jakie problemy z filmem miałem od których zacząłem to nie potrafię postawić więcej niż
6+/10, więc jednak rozczarowanie. Choć doceniam za to, że to nie jest typowy biograficzny film, ale próba zrobienia czegoś innego.
I jeszcze jedno - dobrze zrozumiałem,
że w ostatniej scenie z Pugh zasugerowali, że została zabita? Niby chciała popełnić samobójstwo, ale jest pokazane jak ktoś w czarnych rękawiczkach ją topi, tylko kto - komuniści czy rząd? Wrócili później do tego wątku, czy coś przegapiłem? A uważnie oglądałem.
The Holdovers (2023)
Mam duży problem z
Przesileniem Zimowym Alexandra Payne'a, którego filmy bardzo sobie cenię, a Nebraskę uważam za jeden z najlepszych feel good movie i snujów, jakie w całym filmowym życiu widziałem. Może to przez mega pozytywne recenzje, ale lepiej bawiłem się na American Fiction z Wrightem i Brownem, który ma coś w sobie z filmów Payne'a. Nie mogę się do niczego przyczepić. Doceniam hołd dla kina lat 70, film wygląda jak produkcja z tamtych lat, która zaginęła. Aktorstwo jest świetnie. Nie tylko Paul Giamatti w roli zrzędliwego nauczyciela (choć może przesadzili z ilością wad jakie ma, nie dość że ma zeza, to dodali mu różne przypadłości, np śmierdzi tak jakby się nie mył, jak ryba), to idealny wybór do tej roli, ale też debiutujący Dominic Sessa nie odstaje od starszego aktora w roli ucznia, który zostaje w szkole. Dobra jest też Joy Randolph w roli kucharki, która utknęła z nimi w szkole na ferie. Tylko jakoś film po mnie spłynął, nie wywołał we mnie za wiele emocji, i dlatego postawie
6/10 głównie za aktorów. Chyba za dużo nasłuchałem jaki to super film, na poziomie najlepszych dzieł Payne'a i moim oczekiwaniom
Przesilenie zimowe nie sprostało. Nie przeszkadza mi też tom że to nie jest komediodramat, tylko bardziej dramat z małą dawką humoru, że to jest smutny film. Jakoś nie potrafię polubić tego filmu tak jak inni.
Czy tylko mnie Giamatti fizycznie z twarzy w tym filmie przypomina Homera Simpsona? Serio, jeśli zrobią live action Simpsonów to on nadaje się na Homera w tej charakteryzacji (no może bez zeza).
A co do Oscarów to też napiszę kto moim zdaniem wygra, choć wszystkich oscarowych filmów nie widziałem.
Film - Oppenheimer (choć jakby dostały Biedne Istoty to nie miałbym nic przeciwko, bo lubię niespodzianki)
Reżyseria - Nolan (a na drugim miejscu jest u mnie Lanthimos i Glazer)
Aktor pierwszoplanowy - Cillian Murphy.
Aktorka pierwszoplanowa - Emma Stone albo Lily Gladstone (i pewnie ta druga, będzie to taka jedna z nagród pocieszenia dla Scorsese, a jeśli dostanie Emma Stone to w Hollywood będzie gównoburza, że biali znowu pokonali Indian, sorry musiałem)
Scenariusz adaptowany - nie mam pojęcia, American Fiction ja bym dał, ale pewnie Oppenheimer, który zgarnie prawie wszystko.
Scenariusz oryginalny - Anatomia upadku
Film międzynarodowy - ja bym dał Śnieżnemu bractwu, Bayona zrobił jeden z najlepszych surwiwalowych filmów, ale pewnie dostanie Strefa interesów.
Montaż - Oppenheimer.
Zdjęcia - Oppenheimer (albo Biedne istoty)
Efekty specjalne - nie potrafię wybrać między Godzillą a Twórcą, obie produkcje mają genialne efekty specjalne w produkcjach nakręconych za grosze.
Muzyka - pewnie Oppenheimer, choć dopiero co napisałem,że mnie wybijała z filmu, dwa kawałki mi się podobały, ale to nie znaczy, że jest zła, ale ja bym dał American Fiction.
Piosenka I'm just Ken z Barbie
Animacja - Spider Man Poprzez uniwersum (zastanawiałem się nad Chłopcem i czaplą, ale chyba minęły czasy nagradzania każdej produkcji Miyzakiego).
Aktor drugoplanowy - szczerze to oprócz De Niro, który z tego co widziałem i słyszałem gra po prostu solidnie, to ja nie potrafię wybrać między Brownem, Goslingiem, Ruffalo i Downeyem Jr, choć pewnie ostatni z wymienionych dostanie.
Aktorka drugoplanowa - Jodie Foster.
Kostiumy - pewnie Oppenheimer, ale ja bym dał Biednym istotom (jedna z nagród pocieszenia).
Charakteryzacja - Śnieżne bractwo albo Biedne istoty.
Scenografia - Biedne Istoty
Dźwięk - pewnie Oppenheimer, choć napisałem, że mnie wybijało to jak ten dźwięk raz jest cichszy a za chwilę za głośny, ale dużo wnosi do filmu, choć w Strefie interesów jest to jeden z najważniejszych elementów filmu, więc może twórcy tego filmu dostaną.