To ja też mam WTF, związany z filmem
Belfast. I nie jest to WTF pozytywny

Może po prostu nie powinno się tak osobistych filmów kręcić. Bo niby mamy tytułowe miasto ogarnięte przez zamieszki na tle religijnym, ale ważniejsze są tu różne wspomnienia: dziadków, rodziców, młodzieńczej miłości, no i rodzącej się pasji do kina (pojawiają się fragmenty kilku filmów, m.in. "The Man Who Shot Liberty Valance" i serialowego Star Treka). W rezultacie powstał taki chaotyczny dość pamiętnik z zamieszkami w tle i na żadnym poziomie film szczególnie nie angażuje. Inna sprawa, że mam uczulenie na produkcje z szufladki "slice of life", bo mnie po prostu nudzą.
A mnie się podobało. Jeśli chciałbym zobaczyć zamieszki na tle religijnym i inne tego typu filmy, to obejrzę świetne filmy Jima Sheridana na podobne tematy, a w
Belfaście spodziewałem się historii pokazanej z oczu dziecka, dla którego ważniejsze od polityki są rodzice, dziadkowie, pierwsza miłość, kuzynka, to się liczy jak się jest dzieckiem a nie to co dorośli robią. A to że jest chaotyczne, to wydaje mi się, że zamierzone przez to, że pokazana jest historia z punktu dziecka, a dzieci szybko tracą zainteresowanie, więc przechodzimy od jednych problemów chłopca do innych. Nie jest to nic oryginalnego, ale wyszło sympatyczne kino. Jest to też kolejny czarno biały film w ostatnim czasie, ale są fajne pomysły z formą filmu, np. bohaterowie jak oglądają filmy to widać w ich oczach odbicia kolorowe.
Ale przede wszystkim obsada robi film, Hinds i Dench jako dziadkowie, choć to nie są wybitne role, i Balfe i Dornan w rolach najpiękniejszych rodziców na świecie też dają radę (a Dornan potrafi też śpiewać). Nie będę pisał, że jestem zaskoczony jak Balfe i Dornan dobrze grają, bo widziałem już ich w innych dobrych rolach. Ale równie dobry co dorośli jest dzieciak w roli małego Branagha (oczywiście nawiązanie do Thora jest). No i mega mi się podobała muzyka, czyli piosenki i soundtrack Van Morrisona. Ocena:
7/10.
The Lost Daughter (2021)
To już ostatni z filmów oscarowych, który mnie interesuje. No i trzeba przyznać, że Maggie Gyllenhaal pokazała prawdziwą klasę debiutując w roli scenarzystki i reżyserki. Gdybym nie wiedział że to jest debiut to bym pomyślał, że to film jakiegoś mistrza starego. Zaimponowała mi tym reżyserka jak to jest dojrzała produkcja, jak panuje nad całym filmem i aktorkami, które grają wspaniale (Olivia Colman, Dakota Johnson, Jessie Buckley, ale też Dagmara Domińczyk). Jest to dramat o macierzyństwie i traumach z przeszłości, ale jest tak zrealizowany, że ogląda się jak najlepszy thriller. Napięcie w filmie można kroić nożem. Ocena:
8/10.