Przychodzą mi na myśl dwa filmy. Pierwszy z nich to hit z czasów nastoletnich, który oglądałam z koleżanką ze sto razy i jedynym pożytkiem było to, że nauczyłyśmy się połowy scenariusza po angielsku. Tekstów nie do końca ambitnych, ale to zawsze szlifowanie języka.
To komedia z 2004 roku
The girl next door / Dziewczyna z sąsiedztwa http://www.filmweb.pl/Dziewczyna.Z.Sasiedztwa. Właściwie nie wiem czy to aż taki wstyd, bo przeglądając teraz forum na filmwebie dotyczące filmu, odkrywam, że wielu osobom z naszego społeczeństwa też się on podobał.
A drugi to western z 2008 roku -
Dobry, zły i zakręcony http://www.filmweb.pl/film/Dobry%2C+z%C5%82y+i+zakr%C4%99cony-2008-447625. Nie czytając nawet opisu, zaufałam znajomemu, który postanowił wybrać jakiś ciekawy film, na który mieliśmy pójść do kina. Wybraliśmy się więc dość późnym wieczorem, wręcz w nocy i oprócz nas na sali była tylko dwójka innych widzów. I wtedy zaczęłam przeczuwać, ze może być słabo.
Film był tak dziwny, że nie wiedziałam, co my tam w ogóle robimy. Ale trzeba przyznać, że śmiałam się od samego początku, do samego końca seansu. Trochę z filmu, trochę z nas, że tak wytrwale go oglądamy. Wstyd, ale było pozytywnie.