Strony: [1]   Do dołu
Drukuj
Autor Wątek: [reżyser] Xavier Dolan  (Przeczytany 2402 razy)
Bartek

*

Miejsce pobytu:
Białystok / Kraków




Nahallac

« : Października 14, 2011, 00:10:01 »

Xavier Dolan, znany alternatywnie jako Xavier Dolan-Tadros (ur. 20 marca 1989 r.) ? kanadyjski aktor (także głosowy) i filmowiec. Niegdysiejszy aktor dziecięcy i telewizyjny.

Syn Manuela Tadrosa, aktora z Quebecu.

Jako dziecko wystąpił w filmach J'en suis!, Le Marchand de sable. Zagrał w serialu tv Omert?, la loi du silence oraz w dramatycznym horrorze Martyrs. Skazani na strach. Przykuł międzynarodową uwagę, kiedy w 2009 roku jego projekt J'ai tué ma m?re ? wyreżyserowany i napisany przez niego ? zdobył trzy nagrody podczas programu Directors' Fortnight na Festiwalu Filmowym w Cannes.

Jest gejem; film J'ai tué ma m?re porusza wątki z jego życia.

Tyle wikipedia.

Jak widać reżyser młody, początkujący można by rzec. Tak się złożyło że w ciągu kilku dni obejrzałem oba jego filmy i pomyślałem, że może krótka wiadomość w "niewartych tematu" filmach to trochę za mało, a nuż ktoś będzie chciał się podzielić jakąś refleksją. Poniżej kilka słów ode mnie:

Zabiłem moją matkę (J'ai tué ma m?re) [2009]
Film bardzo mi się podobał. Bardzo dopracowany aktorsko. Świetnie wyreżyserowany. W ogóle świetnie pomyślany. Obraz jest bardzo spójny, łączy dobrze opowiedzianą historię z pewną przestrzenią i elementami dodającymi całości artyzmu, bez popadania w pretensjonalność. Historia okraszona jest kilkoma wstawkami "niby-wywiadu" z głównym bohaterem, są także wizualizacje jego wyobrażeń (tłuczenie talerzy, albo matka ułożona w trumnie). Nie chcę tu opowiadać fabuły - ta nie jest nadmiernie skomplikowana, acz świetnie zarysowuje problemy matki samotnie wychowującej dorastającego syna, problemy tegoż w kontaktach z otoczeniem i z odnalezieniem się jakoś w świecie, wreszcie potraktowana w bardzo naturalny, nienachalny sposób tematyka homoseksualizmu. Hubert jest jako główny bohater dokładnie taki, jaki powinien być rozhisteryzowany szesnastolatek - maksymalnie irytujący ;) Jego potoki słów, jego fochy - zresztą fochy jego matki również - wszystko to wydaje się bardzo wiarygodne i choć czasem ich relacje komplikują się niesamowicie, to co jakiś czas reżyser sprowadza nas na ziemię pokazując bardzo proste skrajności - miłość i nienawiść - przez co we wszystko bardzo łatwo jest uwierzyć. Jedyne poważniejsze zastrzeżenie jakie miałem podczas seansu dotyczyło związku Huberta z Antoninem - bardzo dojrzała wydawała się ta relacja jak na dwóch szesnastolatków, choć i to z czasem jest weryfikowane. Ach, i muszę przyznać, że tak namiętnej sceny gejowskiego seksu w filmie jeszcze nie widziałem :D
Dodam jeszcze, że absolutnie niesamowicie operuje ten film barwami. Kolory, ich nasycenie, zestawienia - bardzo mocno oddziałuje to na widza, niejednokrotnie jest tak, że wystrój i kolorystyka pomieszczenia, w którym rozgrywa się dana scena, nie tylko buduje bardzo silnie nastrój, ale daje wyznacznik jakie treści i emocje zostaną nam za chwile zaprezentowane. Nie wiem na ile świadomie, a na ile intuicyjnie został ten efekt osiągnięty, ale sprawdza się świetnie.
Dałem filmowi 8/10 na filmwebie i tej oceny się trzymam. I choć nie jest to obraz idealny (w dodatku to trochę "hipsterskie" kino - może nie tak bardzo jak Unmade beds, ale jednak], to na pewno warto go obejrzeć i przyjrzeć mu się uważnie. :)

Wyśnione miłości (Les Amours imaginaires) [2010]
Tutaj z kolei przeżyłem duże rozczarowanie. Pozytywnie nastawiony przez poprzedni film oczekiwałem obrazu przynajmniej równie dobrego, tymczasem otrzymałem kompletny niewypał. Dolan wysoko zawiesił sobie poprzeczkę swoim debiutem i w mojej opinii kolejny skok zupełnie mu już nie wyszedł.
Film oglądało mi się strasznie. Zupełnie nie mogłem się wczuć w to, co działo się na ekranie. Pierwszym poważnym minusem filmu jest Monia Chokri grająca rolę Marie. Aktorka jest (bądź na taką wygląda) za stara do tej roli, przez co zupełnie gryzie się z towarzyszącymi jej dwoma młodymi facetami. W dodatku ubrana jest i uczesana tak, że wygląda przez to jeszcze starzej i gorzej. Grą aktorską nie jest w stanie nadrobić zupełnie nic - zachowuje się jak wyjątkowo wkurzający manekin. Udziela się to niestety także Dolanowi, który w porównaniu do poprzedniego filmu tutaj gra po prostu sztucznie. Najbardziej "lekka" w odbiorze jest więc rola Nicolasa, który w sumie trudnego zadania nie miał, bo musiał się tylko zalotnie uśmiechać, całować, obściskiwać i gryźć uszy wszystkiego co się wokół rusza. Seans tego filmu jest po prostu niewygodny, aktorska kostnica na każdym kroku przypomina, że to tylko film i nie sposób jest podejść do niego zbyt emocjonalnie.
Odrębna kwestia to fabuła, na którą pomysł był może i niezły, ale rozpracowano go i rozmyto do nieprzyzwoitości, przez co problem (dwójka przyjaciół - kobieta hetero i facet homo - zakochują się w tym samym osobniku) traci na swojej mocy. Główni bohaterowie są niesamowicie znudzeni, przez co nudni w odbiorze. Miotają się w tym filmie sami nie wiedząc czego chcą, nawet kiedy się z czegoś cieszą, to i tak radość ta wydaje się mocno wątpliwa. Chwyty z Zabiłem moją matkę, które w tamtym filmie dawały trochę wytchnienia od niezmiernego gadulstwa głównego bohatera - tutaj niestety zupełnie się nie sprawdziły, bo tylko dodatkowo rozciągnęły film czyniąc go jeszcze nudniejszym. Mini-wywiady z ludźmi niezwiązanymi z fabułą filmu w sumie tchną banałem i dałoby się bez nich obejść. Zakończenie (mam na myśli rozmowę Francisa i Nicolasa) zamiast dawać po głowie budzi raczej śmiech.
Najlepszą rolą w filmie jest chyba krótki występ Anne Dorval (w Zabiłem moją matkę gra ona właśnie tytułową matkę, tutaj jest z kolei matką Nicolasa), która wnosi na chwilę w ten obraz trochę życia i przez swoją groteskowość jest w stanie obudzić nieco ululanego widza.
Widziałem w życiu wiele gorszych filmów, jednak Wyśnionym miłościom dałem 5/10, gdyż uważam, że spory potencjał pomysłu został zmarnowany co trudno wybaczyć. Mam nadzieję, że nie oznacza to, że Dolanowi udało się jednorazowo w przypadku Zabiłem moją matkę, a jest to tylko wypadek przy pracy.
Zapisane

SickBastard
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Pabianice




to hell and back

WWW
« Odpowiedz #1 : Stycznia 14, 2012, 14:10:34 »

Widziałem dwukrotnie "Zabiłem moją matkę".

Film poleciła mi moja dziewczyna, więc pierwszy raz sobie obejrzałem go na kompie. Jakoś mi wtedy nie podszedł. Doceniłem jego stronę audiowizualną, ale nie znalazłem w nim nic co by mnie zachwyciło. Wydawał mi się trochę za bardzo przesadzony. Drugi raz udało mi się już pójść ze znajomymi do kina. Zaskoczony byłem, że tak pozytywnie odebrali ten film, bo co by nie mówić, pokazano rzeczywiście bardzo namiętne sceny gejowskie... trochę obawiałem się ich reakcji, ale wypowiadali się bardzo pozytywnie. Mnie też się film spodobał o wiele bardziej. Skupiłem się na relacjach syn-matka i film okazał się doskonały. Xavier świetnie zagrał takiego rozhisteryzowanego nastolatka, jestem pełen podziwu dla jego naturalnej gry i wyczucia. Jego najlepsze sceny to są właśnie interakcje z matką - ta aktorka też zagrała fenomenalnie. Każda scena z nią to perełka. Serio.

Poza tym olbrzymim plusem wydaje się właśnie prawdziwość uczuć i zachowań, które tam pokazano.

Nie jestem fanem takiego kina, ale uważam że warto obejrzeć. Naprawdę dobry film.
Zapisane

Strony: [1]   Do góry
Drukuj
Skocz do: