Strony: [1] 2 3 4   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Od kiedy czytacie?  (Przeczytany 27890 razy)
Autumn

*

Miejsce pobytu:
Reykjavík




« : Stycznia 14, 2011, 19:26:08 »

Na forum Stephena jest wątek o tym, jak zaczęła się przygoda z tym autorem. Przypominając sobie czas, kiedy przeczytałam Miasteczko Salem uświadomiłam też sobie, że jest to moja pierwsza, z własnej, nieprzymuszonej woli przeczytana książka, która sprawiła, że w ogóle zaczęłam czytać (za co Kingowi do końca życia będę wdzięczna). Była to klasa ósma szkoły podstawowej. I teraz się zastanawiam, czy to jest późno?  
Pamiętam, że gdy byłam mała to rodzice mi czytali baśnie. Miałam też różne bajki, ale nie robiły one na mnie wrażenia.
W pierwszej klasie podstawówki chciałam przeczytać Plastusia, ale bibliotekarka nie pozwoliła mi pożyczyć tej książki. Była niemiła i już nie chciało mi się chodzić do biblioteki. Później trzeba było czytać lektury i przez to zniechęciłam się mocno do czytania. Poza tym nie cierpiałam języka polskiego ... Także gdyby nie King, to nie wiem co by ze mnie wyrosło ;)

Jak było z Wami? Czytacze z was od dziecka?
Jakie były wasze pierwsze książki, które zrobiły na was takie naprawdę duże wrażenie i stwierdziliście później, że książka to jest to ... ?
« Ostatnia zmiana: Stycznia 14, 2011, 19:28:59 wysłane przez Autumn » Zapisane

Obudziłam się nagle. Była trzecia, pora duchów, samobójców i złodziei.
lorddemon1991

*

Miejsce pobytu:
Warszawa




WWW
« Odpowiedz #1 : Stycznia 14, 2011, 21:31:42 »

Moja przygoda zaczęła się od sławnego "Harry'ego Pottera i kamienia filozoficznego" no i tak dorastałem razem z tą serią, co było niesamowitym przeżyciem. Czytałem tylko pobieżnie jakieś książki. Dopiero pod koniec gimnazjum, początek liceum zacząłem czytać masakrycznie dużo i nie mogę przestać:P
Zapisane

"In ancient days, in an ancient world, the Sibyls sung their melodies
But the song is lost, and no one hear when Sibyls speak the words of gods the world is deaf" - Therion
Tathagatha
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Lublin




« Odpowiedz #2 : Stycznia 14, 2011, 21:58:21 »

Ja czytałam nałogowo od pierwszych lat podstawówki.
W pierwszej klasie słabo czytałam (te czytanki, które trzeba było czytać przy całej klasie brr) i byłam kiepska z ortografii. Ale że ja zacięte bydle jestem i wtedy też taka byłam to czytałam, bo wiedziałam, że to przyniesie efekty. I tak też się stało. Z ortografii dostawałam same piątki i do tej pory ładnie czytam na głos  ;) No a oprócz tego typu plusów zwyczajnie lubiłam czytać.

Czytałam tak sobie dużo, dużo gdzieś do końca podstawówki...i wtedy podłączyli mi internet, co więcej - stałe łącze. Zdradziłam książki na rzecz komputera.
Trwało to ze trzy-cztery lata (tyle straconego czasu :pff6:), aż w końcu jakoś w 2007 roku dorwałam Sagę o Wiedźminie i miłość na nowo rozkwitła. Bo to musi być miłość  :)
Zapisane

Za każdym razem gdy stawiasz czoło trudnościom, masz znakomitą okazję by zademonstrować bogactwo swojego wnętrza.
CoffinDancer

*




« Odpowiedz #3 : Stycznia 14, 2011, 23:04:59 »

Moja przygoda zaczęła się od sławnego "Harry'ego Pottera i kamienia filozoficznego" no i tak dorastałem razem z tą serią, co było niesamowitym przeżyciem.

U mnie tak samo. Harry Potter w 4 klasie podstawówki, a później wszystko, co było pod ręką. ;)
Zapisane

Seryjny morderca ciągnie kobietę do lasu. Kobieta krzyczy przerażona: - Ale ponuro i ciemno w tym lesie. Bardzo się boję! Na to morderca: - No, a ja co mam powiedzieć? Będę wracał sam...
human

*

Miejsce pobytu:
Kuropatnik / Strzelin / Wrocław




Full darks no stars!

« Odpowiedz #4 : Stycznia 14, 2011, 23:19:17 »

U nie również zaczęło się od Harrego Pottera - było to w I gimnazjum, pierwszą czesc książki przeczytałem w jeden dzień, czas spedzony na przeczytaniu  całej serii był jak podróżą po jakimś innym świecie, poczułem, że ksiązki pozwalają mi zapomnieć o problemach i zmartwieniach. Wtedy jeszcze seria była bez Insygni, ale pamiętam, że bibliotekarka powiedziała mi, że ta seria jest taka sama jak inne- nic szczególnego :D I tak potem kolejno była fantastyka (Orson Scott Card, Tolkien, Ziemiański, Jeff Noon).
Pamiętam, że czytałem na wyścigi bo chciałem mieć zaliczone 100 ksiażek na rok - mój rekord to 121 :D i zadna z tych książek nie była przeczytana do polowy, wiekszośc z nich pamiętam do teraz.

a po trzech latach w łapska dostałem Carrie Stephena kinga ...
Zapisane

ZAPRASZAM
NA
MOJEGO
KINGOWEGO
BLOGA
http://bastion-humanus.blogspot.com/
Paweł Mateja

*




« Odpowiedz #5 : Stycznia 15, 2011, 00:01:23 »

Ja od baśni zaczynałem. W sumie nie wiem, kiedy zacząłem czytać samodzielnie, ale od małości rodzice czytali mi jakieś bajki. Później baśnie, Niziurski, Nienacki, Verne, dalej Tolkien, science fiction. Z horrorem zetknąłem się dopiero w gimnazjum. To tak w skrócie :)
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #6 : Stycznia 15, 2011, 00:26:03 »

Czytać jako tako zacząłem bardzo szybko, bo w wieku 3 lat. I chociaż były różne baśnie i inne takie, to jednak pierwszą naprawdę ważną książką w moim życiu były "Dzieci z Bullerbyn", które przeczytałem gdzieś w okolicach 6-7 roku życia. Później zachłysnąłem się literaturą młodzieżową, pisarzami takimi jak Nienacki, Niziurski, Ożogowska, Bahdaj, Twain... Jednocześnie jednak w ostatnich latach podstawówki z czytaniem było u mnie kiepsko. Po pierwsze - w środowisku, w których dorastałem, chodzenie do biblioteki było uważane za obciach. Pamiętam, że tłumaczyłem się, iż muszę iść po książki dla mamy (która była polonistką). Odczucie wyobcowania to jedno, ale pamiętam też, iż miałem taki okres, iż wszystkie moje ulubione książki czytałem po kilka razy, ale jakoś bałem się sięgnąć po coś nowego. Brakowało pewnie w moim życiu kogoś, kto mógłby mnie na inne tory sprowadzić. Trzecim powodem zaprzestania czytania była telewizja satelitarna (wchłaniałem masę kreskówek na Sky One, ważny był też wrestling :)) i Commodore 64 :) Jednakże, gdy trafiłem do liceum, stwierdziłem, że nawet najsłabsi uczniowie są bardziej oczytani, niż ja. Miałem też kumpla, który mi opowiadał o różnych książkach... Początkowo po prostu podziałało mi to na ambicję. Gdzieś na początku 1995 roku sięgnąłem po pierwszą lepszą rzecz, jaka zalegała w domu - trafiło na "Czerwonego korsarza"  J.F. Coopera. Później przypomniałem sobie "Porwanego za młodu" Stevensona. Wreszcie zabrałem się też za odkładanego od paru lat Tolkiena. Co tu dużo mówić - wsiąkłem. W następnej kolejności zabrałem się za kryminały Agaty Christie, no a w sierpniu przeczytałem "Miasteczko Salem" Kinga. Nie mogłem się wtedy tym na nowo odkrytym światem książek nie zafascynować :)
Zapisane
Tathagatha
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Lublin




« Odpowiedz #7 : Stycznia 15, 2011, 11:23:58 »

p.a - 'Dzieci z Bullerbyn' też była moją pierwszą ważną książką. Nie jestem w stanie wymienić wielu książek czy autorów z którymi się zetknęłam z okresu podstawówki. Ale tej nie mogłabym zapomnieć, gdyż czytałam ją tyle razy, że znałam praktycznie na pamięć. Ja akurat pierwszy raz przeczytałam w trzeciej klasie - to była lektura.
A ostatnio nawet myślałam czy by sobie nie kupić :)
Zapisane

Za każdym razem gdy stawiasz czoło trudnościom, masz znakomitą okazję by zademonstrować bogactwo swojego wnętrza.
spiral_architect

*

Miejsce pobytu:
Wrocław




WWW
« Odpowiedz #8 : Stycznia 15, 2011, 12:15:02 »

Ja standardowo nie czytałem nic, lektury ble, wszystko ble, aż się rozchorowałem na wakacjach i leżałem w domu a tak się złożyło, że obok leżał Grisham - Czas Zabijania - no i poleciało :) A to było chyba jakoś na początku czasów licealnych, może troszkę wcześniej, już nie pamiętam :P
Zapisane
J.Xavier.B

*

Miejsce pobytu:
Białystok




WWW
« Odpowiedz #9 : Stycznia 15, 2011, 12:53:05 »

W moim przypadku czytelnictwo zostało we mnie wdrożone już od najmłodszych lat, za sprawą mamy, która do dziś bardzo lubi czytać [co prawda obecnie dzieła pokroju Harlequin, ale cóż ;)] i tym zamiłowaniem podzieliła się również ze mną :). Przez pierwsze lata byłem bardziej słuchaczem niż czytelnikiem, ale uwielbiałem wszelakie bajki z serii "Poczytaj mi mamo", baśnie, wiersze i książki przygodowe dla najmłodszych  :rad2:. Zaś takie aktywne samodzielne czytelnictwo na szeroką skalę rozpocząłem około 3-4 klasy podstawówki, gdzieś tak w drugiej połowie lat 80-tych ubiegłego millenium :D. Były to głównie westerny Wiesława Wernica i Karola Maya, a przez to zaczęła się moja fascynacja kulturą i obyczajami Dzikiego Zachodu :). Trwało to do czasu odkrycia przeze mnie literatury grozy krzewionej wówczas w Polsce przez "Amber" i wtedy to opowieści o walecznych kowbojach zamieniłem na demony, straszydła, widziadła made in Graham Masterton & James Herbert, o czym już konkretniej wspomniałem w komnacie poświęconej twórczości tego pierwszego z nich  Diabeł 9.

Aha, odnośnie lektur, to zacząłem je czytać w klasie maturalnej :D :D :D. I w tejże samej zakończyłem z nimi swoją owocną przygodę :D :D :D.
« Ostatnia zmiana: Stycznia 15, 2011, 14:51:39 wysłane przez J.Xavier.B » Zapisane
Beaver

*

Miejsce pobytu:
Jaworzno




Morte z Planescape: Torment

« Odpowiedz #10 : Stycznia 15, 2011, 13:31:41 »

Mnie się przypomniała sytuacja z życia wzięta, z której do dziś się śmieję:D

Jechałem sobie z Mandriellem autobusem i tak staliśmy przy drzwiach. Jedziemy, gadamy i w końcu temat zszedł na książki, a dokładniej na to, od którego autora zaczęliśmy tak regularnie czytać. Autobus wtedy już zbliżał się do przystanku i zebrało się przy drzwiach kilka osób do wysiadki. Tak gadamy i mówię: "No, ja to w sumie tak zacząłem czytać od Słomczyńskiego [bardziej znany jako Joe Alex ;)]". Autobus się w tym momencie zatrzymał, drzwi się otwarły, a babka, która miała wysiąść, zmierzyła mnie wzrokiem i powiedziała "No, to bardzo późno" i wyszła:D:D:D:D Haha, nie mogę, żeśmy spojrzeli z Mateuszem po sobie minami z serii "nie ogarniam" i śmialiśmy się z tego z dobrych parę minut:D:D D
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #11 : Stycznia 15, 2011, 15:35:34 »

p.a - 'Dzieci z Bullerbyn' też była moją pierwszą ważną książką. Nie jestem w stanie wymienić wielu książek czy autorów z którymi się zetknęłam z okresu podstawówki. Ale tej nie mogłabym zapomnieć, gdyż czytałam ją tyle razy, że znałam praktycznie na pamięć. Ja akurat pierwszy raz przeczytałam w trzeciej klasie - to była lektura.
A ostatnio nawet myślałam czy by sobie nie kupić :)

Hehe, ja sam czytałem ją 6 albo 7 razy:) Oczywiście jest samodzielną rekordzistą pod tym względem. Nie tak dawno do niej wróciłem - magia już może nie ta, więc myślę, że z uwagi na szacunek do tej książki, już jej czytać nie będę. Ale kupić sobie kupiłem - wydanie, które miałem w dzieciństwie rozleciało się na kawałki, na szczęście w taniej książce udało mi się kupić twardookładkowe, kultowe wydanie z żółtą okładką, gdzieś z lat 50. czy 60. Ale to już chyba poczeka sobie na Ingunię. Pośród innych ważnych książek a okresu dzieciństwa wymieniłbym jeszcze całą serię Pana Samochodzika, zwłaszcza 2 pierwsze tomy ("Templariuszy" też czytałem ze 3 razy), "Księgę urwisów" Niziurskiego, "Tajemnicę zielonej pieczęci" Ożogowskiej, "Przygody Tomka Sawyera" Twaina no i czytane chyba 4-krotnie "Wakacje z duchami" Bahdaja:)
Zapisane
Król Artur

*

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



Let's tango bitch!

« Odpowiedz #12 : Stycznia 15, 2011, 17:13:38 »

Tak dla siebie dla przyjemności (nie z przymusu szkolnego) to czytam od początku liceum, czyli to będzie jakieś 7 lat temu. Pierwszą książką był Rytuał Mastertona i to on mi pokazał, że czytanie jest wciągające i przyjemne:).
Zapisane
Mandriell
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Częstochowa

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



SHADYXV

WWW
« Odpowiedz #13 : Stycznia 15, 2011, 19:19:59 »

Hahaha :D
Beaver idealnie opisał całą sytuacje z autobusu, to był niezły epizod.

Do tematu - swoją przygodę z czytaniem książek dobrowolnie zacząłem mając jakieś 10 lat. Książką, jaka wywarła na mnie bardzo duże wrażenie była "Chłopcy z Placu Broni" Ferenca Molnara. Przeczytałem tę powieść jakieś 6 razy. Później zaczęły się lektury, co było dla mnie katorgą bo jestem człowiekiem który nie lubi mieć narzucone co musi robić. Większości lektur nie przeczytałem, brałem się tylko za dodatkowe (czytane na własne życzenie :D). Tym sposobem przeczytałem "Hobbita", "Buszującego w zbożu" i kilka innych tytułów, które nie zapadły mi w pamięć. Równolegle z niechęcią do lektur pojawił się Harry Potter, który zmienił wszystko ;) W sumie dzięki Pani Rowling czytam systematycznie książki dla czystej przyjemności. Po Potterze przyszedł czas na Cobena (miałem wtedy jakieś 16 lat) i jego "Jedyną Szansę" a następnie padło na Kinga.

Na dzień dzisiejszy nie siedzę tylko w jednym autorze. Jasne, mam kilku ulubionych i ich powieści staram się przyswajać sobie przynajmniej jedną na rok. W każdym razie - lubię eksperymentować z nazwiskami autorów, gatunkami literackimi. Nie wiem czy jest to pewien sposób szukania swojego ulubionego gatunku czy po prostu robię to po to, by się nie znudzić konkretnym pisarzem.

Zapisane

Willpower

*




a sun that never sets

« Odpowiedz #14 : Stycznia 15, 2011, 19:26:11 »

I chociaż były różne baśnie i inne takie, to jednak pierwszą naprawdę ważną książką w moim życiu były "Dzieci z Bullerbyn", które przeczytałem gdzieś w okolicach 6-7 roku życia.

+1, kto nie zaczął czytać od tej książki ten buc.
Zapisane
BrunoS.

*

Miejsce pobytu:
często ul. Cicha 6

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #15 : Stycznia 15, 2011, 20:06:07 »

U mnie zaczęło się przede wszystkim od fascynacji wizualnych, że sie tak wyrażę. W szkole oczywiście nie czytałem nic. Lektury były moim największym wrogiem. Jak już coś zaczynałem czytać to szło mi to tak opornie, że szybko sie zniechęcałem i mało co w ogóle doczytywałem do końca nie czerpiąc żadnej przyjemności z lektury.

Aż pewnego dnia bedąc w odwiedzinach u brata mojej mamy, czyli mojego wujka zwróciłem uwagę na jego księgozbiór. Ksiązki, które w nim posiadał były przeważnie kryminałami szpiegowskimi, a królowali tam tacy autorzy jak Forbes, Folett, Ludlum itp. W ten czas autorzy ci jeszcze dla mnie całkowicie nieznani nie zwrócili mojej uwagi tak, jak okładki ich dziel, które były bardzo kolorowe i dla nastolatka takiego jak ja po prostu ciekawe. Raz wujek podszedł do mnie i zaproponował abym pożyczył sobie jakąś książkę. Lekko go wyśmialem mówiąc mu, że zainteresowały mnie tylko ich okładki, a poza tym nie wyobrażam sobie ogarnąć historii w nich zawartych, które pewnie są długie i skomplikowane. Lecz po jakimś czasie, po kolejnej wizycie i przerzuceniu znów tych samych książek powiedzałem mu żeby mi jakąś wybrał. Dostałem "Dzień przed północą" Stephena Huntera. Książka ta do dziś jest jedną z najlepszych jakie czytałem. Od tego momentu regularnie już czytałem jego książki, co szybko przerodziło się w fascynację i dzis sam posiadam mały zbiorek własnych książek.

A historia o dorwaniu pierwszego Kinga, którym była "Zielona Milaę, to ju opowiesc na inna okazje.

Zapisane

/R\
Rose
Gość
« Odpowiedz #16 : Stycznia 15, 2011, 23:40:03 »

Książki w moim życiu znalazły się za sprawą rodziców. Te pierwsze czytał nam tata. Uwielbiałam to i znałam je na pamięć. Tata często specjalnie zmieniał słowa podczas lektury, a my z bratem go poprawialiśmy :D. Innym rytuałem było opowiadanie bajek przed snem. Kiedy tata kładł się z którymś z nas do łóżka i po ciemku opowiadał nam "Lisa Witalisa" Brzechwy (z pamięci :)), albo bajkę o żywej wodzie. Czytać nauczyłam się tak w wieku pięciu lat, ale to tylko ambicjonalnie, bo dwie dziewczynki w przedszkolu już czytały i nie chciałam być gorsza  :haha: W pierwszej klasie mama zapisała mnie od razu do biblioteki szkolnej, wypożyczyła dwie książki (jedna z nich to było "Kukuryku na ręczniku") i kazała czytać. Te książki były beznadziejne i strasznie mnie zniechęciły. Oczywiście czytałam nadal, ale nie pamiętam już ile było w tym mojej chęci, a ile presji rodziców. Wszystko zmieniło się w trzeciej klasie. Mama obiecała mi, że jeśli szybko przeczytam "Awanturę o Basię" to da mi fajną książkę do przeczytania. Dała. Były to "Wielkie zasługi" Joanny Chmielewskiej. Podobno, kiedy czytałam to pierwszy raz strasznie się bałam, ale nie dałam sobie odebrać :). Kiedy przeczytałam pierwszy raz zaczęłam od nowa. I tak kilka razy. Nie wiem ile razy przeczytałam tą książkę :D Potem zapisałam się do biblioteki miejskiej. Mogłam tam siedzieć godzinami, chodzić między regałami i oglądać książki (za pierwszym razem mama zdenerwowana przyszła mnie szukać, bo myślała, że coś mi się stało :)). Moje ukochane lektury z dzieciństwa to "Wakacje z duchami", "Klub włóczykijów", wszystkie książki Nienackiego, seria Zawady o Kaktusach z Zielonej ulicy i wiele, wiele innych. Szybko odkryłam kryminały, bo te czytywała mama. Pierwszy był Conan Doyle, potem Agatha Christie. Od trzynastego roku życia można się było zapisywać w wypożyczalni dla dorosłych, co oczywiście szybko zrobiłam. I otworzyły się przede mną bramy raju. Wypożyczałam po trzy książki tygodniowo, odkrywałam nowych autorów i gatunki. I w zasadzie ta mi zostało :).

Co do lektur nie miałam oporów, czytałam wszystkie. Co prawda czasem w trakcie przerabiania, albo i po :) Część lektur ze szkoły średniej, których nie zdążyłam przeczytać w ogólniaku przeczytałam po maturze. Do sięgnięcia po trylogię Sienkiewicza zachęciło mnie streszczenie "Potopu" :) Z podstawówki z kolei pamiętam jak ukradkiem na lekcji pochłaniałam czytanki z podręcznika, których nie przerabialiśmy :)

Co do "Dzieci z Bullerbyn" mam dwa egzemplarze: mój stary, który każdą kartkę ma osobno i nowy, w twardej oprawi (żółtej, tradycyjnej :)), który kupiłam parę lat temu.

Jest to chyba najdłuższy mój post, który napisałam na tym i poprzednim forum :)
Zapisane
SickBastard
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Pabianice




to hell and back

WWW
« Odpowiedz #17 : Stycznia 15, 2011, 23:54:59 »

Więc od kiedy nauczyłem się czytać to czytałem... i to było jakoś jak miałem 5,5 roku. To były wakacje przez zerówką. Czytała mi mama i podczas tego czytania zasypiała. I jakoś poirytowany tym faktem sam się wziąłem i nauczyłem. Na albumie z nalepkami WWF i bajce o kocie w butach.
Miałem (i nadal je mam) bardzo dużo książeczek z serii "Poczytaj mi mamo", które odziedziczyłem po starszych kuzynach/kuzynkach, sporo też książeczek dziecięcych zostało jeszcze po mojej mamie. Zresztą ona też mi dużo kupowała. I powiedzmy, że czytałem naprawdę dużo do momentu, aż w moim domu nie pojawił się komputer (który dostałem na 1.Komunię). Wtedy moje czytelnictwo ograniczyło się do lektur. I chyba tak było przez 3 lata, bo do 1997 r. Byłem uwięziony na działce z babcią. Siedziałem cały czas w domu (bo były te pamiętne ulewy i powodzie), mama przywiozła mi ze dwie części "Tomka..." Alfreda Szklarskiego. I można powiedzieć, że wtedy powoli zacząłem wracać do książek. Miałem wtedy 11,5 roku. Nie pamiętam co dokładnie wpadało mi w ręce, ale na pewno po Szklarskim była Chmielewska. Pierwszą powieścią tej autorki były "Wielkie zasługi" (Rose!!:D). Pamiętam jeszcze "Lesia". No i jeszcze kilka innych. Później przyszło fantasy... cykl z Kanem Wagnera, Conan Howarda, Narnia Lewisa. I znowu idąc do liceum na półtora roku przestałem czytać. Tak w połowie drugiej klasy wróciłem do czytania, zapisałem się do biblioteki i zacząłem naprawdę pochłaniać książki. To chyba zaczęło się od Tolkiena (jakoś wtedy wchodziła "Drużyna pierścienia" do kin), a później poleciało lawinowo. :)
Zapisane

Kaja

*




« Odpowiedz #18 : Stycznia 16, 2011, 04:26:17 »

Mi w dzieciństwie bardzo dużo czytał tata - właściwie codziennie, a kiedy byłam chora - nawet po parę godzin :).
W ten sposób poznałam wszystko Tove Janson, Arstid Lindgren, całe "Opowieści z Narni", "Alicję w krainie czarów", "Kubusia Puchatka", "Misia Paddingtona" i całą masę innych mniej znaczących dla mnie historii. W końcu przyszła pora na "Hobbita" i "Władcę Pierścieni" - w wieku czterech czy pięciu lat byłam po prostu zakochana w tym świecie.
Kiedy poszłam do szkoły czytałam wszystkie lektury i różne inne rzeczy, które wpadły mi w ręce. Pamiętam, że w drugiej klasie podstawówki przechodziłam ospę i przeczytałam "W pustyni i w puszczy". Bardzo mi się spodobało i niestety był to ostatni raz kiedy z zaciekawieniem przeczytałam coś Sienkiewicza...
Chyba w 1997 roku wyszedł w Polsce kalendarz Tolkienowski z ilustracjami Johna Howe'a.
Dostałam ten kalendarz na gwiazdkę i przypomniałam sobie o świecie Śródziemia :). Przeczytałam wszystko Tolkiena, co było u nas w domu: "Hobbita", "Władcę Pierścieni", "Silmarillion", "Rudego Dżila" i różne wiersze. Potem zaczęłam naprawdę dużo czytać. Pamiętam, że ważnym krokiem było dla mnie przeczytanie "Pana Tadeusza" w czasie, kiedy zbliżała się premiera filmu... miałam wtedy 12 albo 13 lat i bardzo się podkręciłam klimatem Mickiewicza. Gimnazjum miałam pod znakiem Szekspira. Uwielbiam pochłaniać klasyki tak jakby to były zwykłe książki, bez całej otoczki pt. "Słowacki wielkim poetą był"... W liceum mieliśmy z Cichym naprawdę fajną babkę od polskiego, dlatego omawianie lektur to była dla nas sama przyjemność :).
Zapisane

"Więc kimże w końcu jesteś? - Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro."
murhaaja

*

Miejsce pobytu:
Wrock

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



Nox

WWW
« Odpowiedz #19 : Stycznia 16, 2011, 23:06:25 »

Ja gdzieś w wieku 4 lat zaczęłam czytać. Najpierw były bajki z różnych serii, potem Grimmowie i Andersen, potem "Mały Książę", potem Harry Potter i różne mniej znane książki dla młodzieży, a w gimnazjum zaczął się King, potem inni autorzy również :)
Zapisane

raz, dwa, trzy, Merkury w drugim domu
księżyc, pięć, nic nie może pomóc,
sześć, nieszczęście, Anuszka, siedem, wieczór,
olej, głowa, profesor wszystko przeczuł
---------------------------------------------------
uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego
Strony: [1] 2 3 4   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do: