Strony: [1] 2   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Mashup  (Przeczytany 8444 razy)
crusia
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Poznań




WWW
« : Grudnia 13, 2010, 14:37:44 »

Duddits dzięki swojej recenzji "Dumy i uprzedzenia i zombie" (jutro na CN) uzmysłowił mi, że ukuto już nazwę nowego gatunku literackich hybryd klasyki literatury z różnego rodzaju zombiakami, potworami, mumiami, wampirami etc.: Mashup.

Link do definicji z Wiki: en.Wikipedia.org (English)

Co myślicie o tym nurcie? Ktoś już coś czytał? Wiem, że Sicku ma za sobą (a przynajmniej powinien mieć!) "Przedwiośnie żywych trupów" Śmiałkowskiego. Jak wrażenia?






Jest Wigilia Bożego Narodzenia. Ebeneezer Scrooge, największy skąpiec jakiego zna świat, siedzi w swoim domu. Nie myśli już o swym majątku, bo oto do jego drzwi dobijają się hordy wygłodniałych zombie. Pragną tylko jednego: jego pazernego mózgu!
Jak to możliwe, że ten najszczęśliwszy dzień w roku zmienił się w kipiel krwi i wnętrzności, a zaśnieżone ulice Londynu spłynęły krwią?
Czy duchy Świątecznej Przeszłości, Teraźniejszości i Przyszłości zdołają uratować świat przed hordami zombie ubranych w cylindry i krynoliny?
Czy przetrwanie ludzkości zależy od zrzędliwego sknery? I co tutaj robi H.G. Wells?



Wiecznie (nie)żywa klasyka.
O śmierci Cezarego Baryki marzyło wielu ? było w nim po prostu coś niezwykle denerwującego, co sprawiało, że praktycznie każdy miał ochotę przyłożyć mu czymś ciężkim w łeb i nigdy więcej o nim nie słyszeć.
Okazuje się jednak, że złego diabli nie biorą. Ugryziony przez krwawego komisarza młody Baryka staje przed serią coraz bardziej niepokojących problemów: żuchwa mu kłapie, z ust wydobywa się monotonny bełkot, a jego zapach? nie mówmy już lepiej o zapachu. A co najgorsze, dokucza mu straszliwy głód, który może zaspokoić tylko potrawka z ludzkich mózgów.
Czy Cezaremu uda się najeść do syta?


Jest prawdą powszechnie znaną, że zombi, który posiadł jeden mózg, pragnie ich więcej!
Siostry Bennet przeżywają perypetie miłosne, a w hrabstwie Hertfordshire zmarli powracają do życia. Zadziorna Elżbieta Bennet walczy z wygłodniałymi zombi. Jej uwagę odrywa jednak przyjazd przystojnego, ale wyniosłego i aroganckiego pana Darcy. Regiment brytyjskiej armii zamiast udać się na wojnę z Napoleonem, przybywa na pomoc mieszkańcom hrabstwa.
Zapisane
lorddemon1991

*

Miejsce pobytu:
Warszawa




WWW
« Odpowiedz #1 : Grudnia 13, 2010, 19:08:58 »

Ja jestem bardzo ciekaw wszystkich tych książek. Podoba mi się coś tego typu, jestem w pełni za, ale na razie kasy nie ma żeby kupić coś sobie...:(
Zapisane

"In ancient days, in an ancient world, the Sibyls sung their melodies
But the song is lost, and no one hear when Sibyls speak the words of gods the world is deaf" - Therion
Paweł Mateja

*




« Odpowiedz #2 : Grudnia 15, 2010, 11:36:50 »

Ja w ogóle nie ogarniam tego nurtu. Będę się pewnie musiał z tym prędzej czy później zmierzyć, bo ciekawy jestem, jaki to w ogóle ma sens. Nie sądzę, by było to pisane z powagą, a większość parodii do mnie zupełnie nie trafia.
Ciekawe czy będzie kiedyś Zombiastyczny dziennik Bridget Jones albo Pan Tadeusz i zombie :D
Zapisane
crusia
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Poznań




WWW
« Odpowiedz #3 : Grudnia 15, 2010, 22:52:44 »

Miałam w rękach "Dumę i uprzedzenie i zombie", przeczytałam kawałek i szczerze mówiąc czułam się zachęcona do dalszej lektury. Nie wierzę w to, że wszystkie te książki są dobre - większość (a na Zachodzie powstała ich już masa) to pewnie totalna porażka, ale chyba warto się zapoznać choć z jedną.

Nie wiem, czy wiecie, ale są też komiksowe mashupy. I szczerze mówiąc w takiej formie chyba bardziej by mi to odpowiadało.

klik
Zapisane
Robert

*



« Odpowiedz #4 : Grudnia 16, 2010, 01:10:23 »

Cytuj
Duddits dzięki swojej recenzji "Dumy i uprzedzenia i zombie"

Zdaje się, że nastąpiła pomyłka wywołana przez zbieżność mojego nazwiska i nicku jednego z użytkowników, bo recenzja jest mojego autorstwa, a dopiero się zarejestrowałem.


Cytuj
Będę się pewnie musiał z tym prędzej czy później zmierzyć, bo ciekawy jestem, jaki to w ogóle ma sens. Nie sądzę, by było to pisane z powagą, a większość parodii do mnie zupełnie nie trafia.

Mashupy oczywiście są zabawne, ale w zasadzie nie nazwałbym ich parodią. Parodia polega na wyolbrzymieniu charakterystycznych cech utworu do granic śmieszności, tutaj tego nie ma. Humor jest w nich przede wszystkim groteskowy i polega na zestawieniu ze sobą elementów do siebie nie pasujących. No i nie zapominajmy, że w zasadzie dystans do siebie i humor to też ważna cecha współczesnych filmów o ataków zombi, więc są nie do uniknięcia kiedy w tej konwencji przerabiamy dany utwór.

Co do samego gatunku - tak jak pisałem w recenzji - dla mnie to przede wszystkim interesujący eksperyment literacki, w którym drzemie spory potencjał. "Duma i uprzedzenie i zombi" moim zdaniem ciekawie go wykorzystuje.
Zapisane
crusia
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Poznań




WWW
« Odpowiedz #5 : Grudnia 16, 2010, 12:50:55 »

Cytuj
Duddits dzięki swojej recenzji "Dumy i uprzedzenia i zombie"

Zdaje się, że nastąpiła pomyłka wywołana przez zbieżność mojego nazwiska i nicku jednego z użytkowników, bo recenzja jest mojego autorstwa, a dopiero się zarejestrowałem.

Oj, przepraszam. Już przy konkursie publicystycznym myślałam, że Dudziński to Duddits, sorry. Mało popularna ksywka, mało popularne nazwisko i mi się skojarzyło.
Zapisane
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #6 : Grudnia 16, 2010, 12:56:26 »

Oj, przepraszam. Już przy konkursie publicystycznym myślałam, że Dudziński to Duddits

Ja też tak myślałem przez cały czas :D

A jeśli chodzi o temat - raczej nigdy nie wezmę się za cokolwiek z mashupu. Tego typu połączenie nie brzmi dla mnie zachęcająco. :D
Zapisane
Paweł Mateja

*




« Odpowiedz #7 : Grudnia 16, 2010, 14:41:40 »

E, Cichy, nie chcesz potwierdzić swoich obaw? :D Ja już się czuję w obowiązku, choć pewnie minie milion lat nim się za jakiś mashup zabiorę.
Zapisane
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #8 : Grudnia 16, 2010, 15:16:07 »

Nawet jeżeli to najprzedniejsza rozrywka pod słońcem, to zapewne niskich lotów i nie chce mi się marnować na nią czasu. Tym bardziej, że ostatnio czas czytania książek stopniowo mi się wydłuża :).
Zapisane
Robert

*



« Odpowiedz #9 : Grudnia 16, 2010, 19:26:53 »

Cytuj
Duddits dzięki swojej recenzji "Dumy i uprzedzenia i zombie"

Zdaje się, że nastąpiła pomyłka wywołana przez zbieżność mojego nazwiska i nicku jednego z użytkowników, bo recenzja jest mojego autorstwa, a dopiero się zarejestrowałem.

Oj, przepraszam. Już przy konkursie publicystycznym myślałam, że Dudziński to Duddits, sorry. Mało popularna ksywka, mało popularne nazwisko i mi się skojarzyło.

Nie ma problemu, nawet zabawnie wyszło.

Cytuj
Nawet jeżeli to najprzedniejsza rozrywka pod słońcem, to zapewne niskich lotów i nie chce mi się marnować na nią czasu.

Wiesz, słyszałem już setki identycznych opinii o różnych gatunkach, szczególnie o horrorze i fantastyce w ogóle. Rozumiem, że można z założenia czegoś nie tykać, ale wypowiadać się, iż to na bank jest "niskich lotów" to chyba jednak przesada.
Zapisane
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #10 : Grudnia 16, 2010, 20:49:57 »

Wiesz, słyszałem już setki identycznych opinii o różnych gatunkach, szczególnie o horrorze i fantastyce w ogóle. Rozumiem, że można z założenia czegoś nie tykać, ale wypowiadać się, iż to na bank jest "niskich lotów" to chyba jednak przesada.

No błagam, spójrzmy na tytuły, spójrzmy na opisy :). To nie może być wysublimowany czarny humor czy groteska typu Ambrose Bierce ;). To raczej typ rozrywki typu parodie znanych filmów. Jednych to kręci, innych nie, ale nikt mi nie wmówi, że to literatura wysokich lotów :).

A o horrorze i fantastyce mam bardzo dobrą opinię, nie to że odrzucam wszystko, co wchodzi na ten teren. Ale są w horrorze chociażby rzeczy typu Guy N. Smith, a są rzeczy typu Gustav Meyrink czy Edgar Allan Poe.
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #11 : Grudnia 16, 2010, 23:06:04 »

Również nie czuję zbytniej ekscytacji, gdy patrzę na takie tytuły:) Podejrzewam wszakże, iż wśród książek tego nurtu mogą być rzeczy dobre, które w inteligentny sposób będą czerpać z "oryginałów" i jednocześnie - mówić coś nowego w temacie "zombie". Śmiem jednakowoż mniemać, iż wiele tytułów powstało raczej na zasadzie "ej, rzućcie jeszcze jakimś klasycznym tytułem, dodamy zombie i będzie hit". Poza tym w parodie w świecie filmu lubię (ejże, nie lubicie filmów tria ZAZ?), ale w książkach jakoś to sobie mniej wszystko wyobrażam.
Zapisane
Robert

*



« Odpowiedz #12 : Grudnia 17, 2010, 00:07:18 »

Ech, no wybaczcie, ale dowód z tytułu też do mnie nie trafia. Pewnie, że one zalatują kiczem, ale to przecież celowe i wpisuje się w konwencję dzieł o zombich (chyba że ktoś uważa "Wysyp żywych trupów" za tytuł arcypoważny).

I po raz kolejny powtarzam, że mashup to nie parodia, tylko eksperyment literacki, który (dobrze zrobiony) ma powiedzieć coś nowego i o dziele przerabianym, i o horrorze jako takim. Nie twierdzę, że każdy przedstawiciel tego gatunku będzie ciekawy, bo przecież można różnie książkę napisać, ale przekreślać wszystkie bez czytania ani jednego to jakieś kuriozum. A tendencja do wykorzystywania przerabiania i zabawy już istniejącymi tekstami literackimi przyszła do popkultury z tzw. literatury wysokiej, ot postmodernizm. Potępiając za to w czambuł mashupy, trzeba by też potępić np. "Imię róży" Eco.

Cytuj
Śmiem jednakowoż mniemać, iż wiele tytułów powstało raczej na zasadzie "ej, rzućcie jeszcze jakimś klasycznym tytułem, dodamy zombie i będzie hit".

Na zasadzie "ej, rzućcie jakimś popularnym motywem i zrobimy z tego film/książkę/komiks i będzie hit" polega dzisiaj w ogóle duża część popkultury. Czy to ma dowodzić, że wszystko, co dzisiaj wychodzi, jest "niskich lotów"? Uogólnienia naprawdę nie są zdrowe.
Zapisane
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #13 : Grudnia 17, 2010, 01:01:10 »

ale przekreślać wszystkie bez czytania ani jednego to jakieś kuriozum

Nie to że przekreślam wszystkie. Zapewne któraś z nich będzie miała jakąś wartość, ale mnie tak naprawdę takie rzeczy nie kręcą i nie zamierzam poświęcać na te książki iluś tam godzin, kiedy mogę wziąć coś, co z założenia ma większe prawdopodobieństwo być ambitniejsze i - przynajmniej jak na mój gust - ciekawsze. Czytałem ostatnio parę pozycji, gdzie autor po prostu wziął znaną postać i poleciał z powieścią na 500 stron, i żadna z nich nie była w moim odczuciu warta poświęconego im czasu. W tym przypadku mamy zapewne podobnie. A ponieważ to wygląda jeszcze bardziej nachalnie, dlatego ja od razu mówię NIE i biorę takiego Bradbury'ego, który czeka na półce od miesięcy, a nie "Przedwiośnie żywych trupów".

A tendencja do wykorzystywania przerabiania i zabawy już istniejącymi tekstami literackimi przyszła do popkultury z tzw. literatury wysokiej, ot postmodernizm

No dobra, ale w naprawdę wartościowych dziełach postmodernistycznych nie mieliśmy do czynienia z bezczelną przeróbką, sięgającą aż po sam tytuł i fabułę. A jeśli jednak mieliśmy z czymś takim do czynienia, to to się nazywało parodia :). I nazywanie "Imienia róży" mashupem to z deka nadużycie, bo tam mamy połączenie dwóch konwencji, czy też konwencji i konkretnego czasu akcji, a nie żywcem wyjętej skądś fabuły jakiejś książki i jakiegoś motywu. To ostatnie połączenie zazwyczaj jest parodią, i w tym momencie trudno mi wyobrażać to sobie jakoś inaczej.

Na zasadzie "ej, rzućcie jakimś popularnym motywem i zrobimy z tego film/książkę/komiks i będzie hit" polega dzisiaj w ogóle duża część popkultury

No sorry, ale to Ty trochę uogólniłeś teraz. p.a. mówił o tym, co zrobili autorzy w powyższych tytułach, tyle że ja bym uzupełnił tak jego tekst: "rzućcie klasycznym tytułem i jego szkieletem fabularnym". A "rzucanie popularnym motywem" to jest to, co robi się w większości filmów i książek w dzisiejszych czasach. Tyle że z popularnego motywu można coś ukręcić, jeśli pokazać go w sposób oryginalny, a z przerobienia fabuły znanej książki i z dodania do tego zombie można ukręcić coś, co najwyżej ma wartości marketingowe i rozrywkowe, bo raczej nie artystyczne.
Zapisane
Robert

*



« Odpowiedz #14 : Grudnia 17, 2010, 11:46:53 »

Cytuj
ale mnie tak naprawdę takie rzeczy nie kręcą i nie zamierzam poświęcać na te książki

Toteż nikt ci nie każe poświęcać, chodzi tylko o obligatoryjną krytykę nawet bez próby zapoznania się. Po przeczytaniu ma się jakieś argumenty, z którymi inni mogą polemizować.

Cytuj
No dobra, ale w naprawdę wartościowych dziełach postmodernistycznych nie mieliśmy do czynienia z bezczelną przeróbką, sięgającą aż po sam tytuł i fabułę.

Kiedy Światowe Stowarzyszenie Ambitnej Sztuki określiło granice postmodernistycznych eksperymentów, za którą tekst to już "bezczelna przeróbka", bo jakoś mi umknęło?

Cytuj
A jeśli jednak mieliśmy z czymś takim do czynienia, to to się nazywało parodia

Ech, nie uwolnimy się widzę od tej parodii. Nawet jeśli przyjmiemy, że to parodia, to czy parodie mają wyłącznie wymiar rozrywkowy? Nie istnieją teksty parodystyczne o pozytywnym wymiarze, które mówią coś więcej o tekście parodiowanym?

Cytuj
I nazywanie "Imienia róży" mashupem to z deka nadużycie

Po pierwsze, nie nazwałem "Imienia rózy" mashupem, stwierdziłem tylko, że wyrasta z podobnych do nich tendencji w sztuce. Można zredukować powieść Eco przecież do "a jakiś głupi kryminał i jeszcze na średniowieczny tekst stylizowany? kto to widział?". Bez czytania wszystko łatwo można strywializować, bo dwuzdaniowe streszczenie utworu rzadko kiedy oddaje jego istotę.

Cytuj
No sorry, ale to Ty trochę uogólniłeś teraz

No pewnie, żeby pokazać, jak głupie są uogólnienia.

Cytuj
p.a. mówił o tym, co zrobili autorzy w powyższych tytułach, tyle że ja bym uzupełnił tak jego tekst: "rzućcie klasycznym tytułem i jego szkieletem fabularnym"

A to nie wiedziałem, że macie dostęp do tego, co mówili autorzy mashupów przed ich napisaniem. Co do popularności pierwotnych tekstów - serio uważacie, że fanki Austen rzucą się na jej przeróbkę z zombimi? Że będą naprawdę zachwycone znanymi sobie wątkami z dodatkiem wyjadania mózgów, co zagwarantuje sukces marketingowy? Zbiór fanów Austem i krwawych horrorów nie jest chyba na tyle duży, żeby korporacyjny spece od reklamy obrali go sobie na cel.

Cytuj
Tyle że z popularnego motywu można coś ukręcić, jeśli pokazać go w sposób oryginalny, a z przerobienia fabuły znanej książki i z dodania do tego zombie można ukręcić coś, co najwyżej ma wartości marketingowe i rozrywkowe, bo raczej nie artystyczne.

Dobrze, że Grahame-Smith tego nie wiedział i napisał coś, co wartości artystyczne ma. Lepiej mu nie mówmy, bo, jeśli coś jeszcze pisze, może skrewić przygnieciony nieuchronnością losu.
Zapisane
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #15 : Grudnia 17, 2010, 13:18:29 »

Toteż nikt ci nie każe poświęcać, chodzi tylko o obligatoryjną krytykę nawet bez próby zapoznania się. Po przeczytaniu ma się jakieś argumenty, z którymi inni mogą polemizować.

Nie chcę tego drążyć, ale przez lata czytania i recenzowania horrorów mniej więcej mogę się domyślić, czego spodziewać się po książce. Tym bardziej, że tu po opisach widać już, że mamy do czynienia z wyświechtanym motywem zombiego i to w tej najbardziej strywializowanej postaci. "Dokucza mu straszliwy głód, który może zaspokoić tylko potrawka z ludzkich mózgów", "najszczęśliwszy dzień w roku zmienił się w kipiel krwi i wnętrzności" - takie opisy raczej pokazują, czego się spodziewać, Twoja recenzja "Dumy i uprzedzenia" zresztą również potwierdza moją opinię.

Cytuj
Kiedy Światowe Stowarzyszenie Ambitnej Sztuki określiło granice postmodernistycznych eksperymentów, za którą tekst to już "bezczelna przeróbka", bo jakoś mi umknęło?

Może i kiepsko się znam na postmodernizmie, ale jak dotąd nie słyszałem o żadnej książce z tego nurtu, która by wzięła fabułę innej pozycji, trochę ją zmodyfikowała, po czym została uznana za dzieło wybitne.

Cytuj
Nawet jeśli przyjmiemy, że to parodia, to czy parodie mają wyłącznie wymiar rozrywkowy?

Może nie rozrywkowy, ale komiczny. Taka jest definicja parodii. No chyba że mówimy o parodii w sensie nieudolnej podróbki.

Cytuj
Nie istnieją teksty parodystyczne o pozytywnym wymiarze, które mówią coś więcej o tekście parodiowanym?

Nie powiedziałem, że nie istnieją. Ale w moim odczuciu to trochę nieuczciwe, by brać czyjś tekst i poprzerabiać go tak, aby ludzie się z niego śmiali, zamiast dostrzegać jego pierwotne cechy. Parodie są celne i ciekawe, jeśli na przykład biorą na warsztat coś, co już w oryginalnej postaci było liche albo nieświadomie graniczyło z absurdem.

Cytuj
Po pierwsze, nie nazwałem "Imienia rózy" mashupem, stwierdziłem tylko, że wyrasta z podobnych do nich tendencji w sztuce.

Logika Twojego zdania o "Imieniu róży" mówi co innego, ale dobra, załóżmy, że jest jak mówisz.

Cytuj
Można zredukować powieść Eco przecież do "a jakiś głupi kryminał i jeszcze na średniowieczny tekst stylizowany? kto to widział?". Bez czytania wszystko łatwo można strywializować, bo dwuzdaniowe streszczenie utworu rzadko kiedy oddaje jego istotę.

Tyle że na odwrocie książki nie znajdziemy opisu "ofiara bezwględnego, krwawego mordu w klasztorze, a na jej tropie dwójka nieustraszonych mnichów! ". To by miało posmak sensacji i trywialności, a Eco zapewne nie zgodziłby się na taki szyld na swojej książce. Poza tym, jak już wspomniałem: tu mamy do czynienia ze zdrowym wymieszaniem konwencji (poza tym w końcu Eco jest mediewistą, więc z pewnością o średniowieczu pisał ogromnie ciekawe rzeczy), a nie połączeniem fabuły czyjegoś utworu z motywem mózgożerczych zombie. To już wieje kiczem na kilometr. I nie mów, że nie wyczuwasz różnicy między tymi dwoma sytuacjami.

Cytuj
Co do popularności pierwotnych tekstów - serio uważacie, że fanki Austen rzucą się na jej przeróbkę z zombimi?

Ja bym powiedział, że raczej przeciwniczki Austen, a zwłaszcza przeciwnicy (mam wrażenie, że faceci częściej czytają krwawe horrory). Nie wiem ilu ludzi nienawidzi prozy Austen, ale już na pewno przeciwników "Przedwiośnia" i ludzi takich, którym lektura ta popsuła mnóstwo nerwów w liceum, jest duuuużo :D. I na pewno taka pozycja lepiej się sprzeda, chociażby jako "ciekawostka", czy prezent pod choinkę, niż debiut zdolnego autora grozy piszącego na poważnie. Przecież wykorzystywanie znanych postaci (nie mówiąc o wykorzystywaniu całych książek :D) to zabieg marketingowy, nie oszukujmy się.

Cytuj
Dobrze, że Grahame-Smith tego nie wiedział i napisał coś, co wartości artystyczne ma. Lepiej mu nie mówmy, bo, jeśli coś jeszcze pisze, może skrewić przygnieciony nieuchronnością losu.

Z tego co widzę po dokonaniach gościa, to łeb do marketingu on ma. "Big Book of Porn", "Spider-Man Handbook", "How to Survive a Horror Movie", "Abraham Lincoln, Vampire Hunter"... Wszystkie bazowały albo na znanych i lubianych motywach i pomysłach, albo na znanych postaciach.
Może "Duma i uprzedzenie i zombie" jakieś wartości artystyczne ma, w końcu to oryginalne połączenie, i już za to mu chwała, ale ja jestem tak czy inaczej na NIE. Wolę kupić książkę rodzimego Orbitowskiego czy nawet K. D. Dąbrowskiego, którzy mają przynajmniej oryginalne pomysły, niż nabijać kabzę jakiemuś Amerykaninowi zbijającemu kokosy na cudzych rzeczach.
Zapisane
Robert

*



« Odpowiedz #16 : Grudnia 17, 2010, 16:42:12 »

Cytuj
Nie chcę tego drążyć, ale przez lata czytania i recenzowania horrorów mniej więcej mogę się domyślić, czego spodziewać się po książce.

Gratuluję, ale takie domysły to nadal nie dowód. Nikt ci nie każe ich weryfikować, ale nie trzeba się od razu wypowiadać o nieprzeczytanych książkach z niezachwianą pewnością.

Cytuj
Tym bardziej, że tu po opisach widać już, że mamy do czynienia z wyświechtanym motywem zombiego i to w tej najbardziej strywializowanej postaci.

Przecież to właśnie o tę najbardziej tradycyjną konwencję zombi chodzi, o umieszczenie jej w nowym kontekście i na tym motywie się tu gra.

Cytuj
Może i kiepsko się znam na postmodernizmie, ale jak dotąd nie słyszałem o żadnej książce z tego nurtu, która by wzięła fabułę innej pozycji, trochę ją zmodyfikowała, po czym została uznana za dzieło wybitne.

Czy to oznacza, że żaden autor tego zrobić nie może? Zresztą opowiadania o wiedźminie Sapkowskiego to nic innego, jak postmodernistyczna zabawa z fabułami i postaciami powszechnie znanych baśni.

Cytuj
Może nie rozrywkowy, ale komiczny. Taka jest definicja parodii. No chyba że mówimy o parodii w sensie nieudolnej podróbki. [...] Nie powiedziałem, że nie istnieją. Ale w moim odczuciu to trochę nieuczciwe, by brać czyjś tekst i poprzerabiać go tak, aby ludzie się z niego śmiali, zamiast dostrzegać jego pierwotne cechy.

To, że coś jest zabawne, nie oznacza chyba, iż służy wyłącznie rozrywce? Bo nadal może o pierwotnym tekście powiedzieć coś nowego. Ja wiem, że większość dzisiejszych parodii przyzwyczaiła nas do słabych dowcipów i czystego szyderstwa, ale to raczej nasz problem, a nie gatunku.

Cytuj
Logika Twojego zdania o "Imieniu róży" mówi co innego, ale dobra, załóżmy, że jest jak mówisz.

Jak dla mnie moje zdanie mówi dokładnie o tym samym, ale faktycznie - nie wnikajmy.

Cytuj
Tyle że na odwrocie książki nie znajdziemy opisu "ofiara bezwględnego, krwawego mordu w klasztorze, a na jej tropie dwójka nieustraszonych mnichów! ".

Na szczęście to nie napis na odwrocie książki decyduje o jej wartości. Chwytliwe hasła i odczapiaste porównania ma teraz na okładce co druga powieść, a horror pewnie nawet każdy. Takie czasy.

Cytuj
Poza tym, jak już wspomniałem: tu mamy do czynienia ze zdrowym wymieszaniem konwencji (poza tym w końcu Eco jest mediewistą, więc z pewnością o średniowieczu pisał ogromnie ciekawe rzeczy), a nie połączeniem fabuły czyjegoś utworu z motywem mózgożerczych zombie.

Teraz to czepiasz się Grahame'a-Smitha, że nie jest Eco, a "Dumy i uprzedzenia i zombi", że nie jest "Imieniem róży". Nadal nie chwytam, gdzie jest granica między "zdrowym" literackim eksperymentem a "niezdrowym". Jeżeli ktoś się jakiegoś zabiegu podjął, to trzeba go rzetelnie rozliczyć, czy zrobił to sprawnie i w jakimś literackim celu. Nie rozumiem, czemu potępiać coś za same założenia, nie zapoznając się nawet z tekstem? Zwłaszcza, że mashup to wyraz szerszej tendencji w dzisiejszej kulturze, gdzie nowe dzieła garściami czerpią (żeby nie powiedzieć "pasożytują") na innych tekstach. Oburzać się na to, to jak oburzać się na padający śnieg.

Cytuj
To już wieje kiczem na kilometr.

Zombi generalnie są wieją kiczem na kilometr, nie uważasz? Sęk w tym, że w wielu przypadkach to kicz zamierzony i sprawnie wyzyskiwany.

Zapisane
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #17 : Grudnia 17, 2010, 21:30:08 »

Nie rozumiem, czemu potępiać coś za same założenia, nie zapoznając się nawet z tekstem?

Czy ja wiem czy potępiać? Niech sobie będzie, niech sobie powstają mashupy, ale nim ja za coś takiego się zabiorę, minie dużo czasu, i na pewno nie będę za to płacić, co najwyżej pożyczę sobie od kogoś. Ale nie wmówisz mi, że to nie jest komercyjne ani że to ma jakąś większą wartość literacką. Wiem, że nie mogę zaoferować żadnych dowodów, bo przecież książki nie czytałem, ale myślę, że sam sobie jesteś w stanie odpowiedzieć na ile cennym wkładem w literaturę są mashupy. Dla mnie jak na razie mają co najwyżej status porównywalny z dawną literaturą wagonową. Może na razie nie tak szeroki - ale pod względem jakości porównywalny.

Nadal nie chwytam, gdzie jest granica między "zdrowym" literackim eksperymentem a "niezdrowym".

Zdrowy to taki, który powstaje w ramach artystycznego eksperymentu, niezdrowy - gdy autorowi wciąż gdzieś tam majaczy wizja, że to może się sprzedać.

Zwłaszcza, że mashup to wyraz szerszej tendencji w dzisiejszej kulturze, gdzie nowe dzieła garściami czerpią (żeby nie powiedzieć "pasożytują") na innych tekstach. Oburzać się na to, to jak oburzać się na padający śnieg.

Albo na coraz większą tępotę i chamstwo wśród młodzieży, albo na to, że język reklamy coraz bardziej się wulgaryzuje. Mam prawo oburzać się na te przeróbki, gdyż traktuję to jako tendencję pewnego spadku jakości literatury czy filmu. Ale nie twierdzę, że to zatrzymam. Niech mnie tylko nikt nie przekonuje do wystawienia takiej tendencji wysokiej oceny.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 17, 2010, 21:33:35 wysłane przez Cichy » Zapisane
Robert

*



« Odpowiedz #18 : Grudnia 17, 2010, 22:01:41 »

Cytuj
Ale nie wmówisz mi, że to nie jest komercyjne ani że to ma jakąś większą wartość literacką. Wiem, że nie mogę zaoferować żadnych dowodów, bo przecież książki nie czytałem, ale myślę, że sam sobie jesteś w stanie odpowiedzieć na ile cennym wkładem w literaturę są mashupy. Dla mnie jak na razie mają co najwyżej status porównywalny z dawną literaturą wagonową. Może na razie nie tak szeroki - ale pod względem jakości porównywalny.

Wydaje mi się, że według ciebie wartościowe jest coś, co można porównać z co najmniej Dostojewskim. Kiepski obiekt odniesienia dla tekstu z literatury popularnej, który coś nowego o tej literaturze i jej kliszach chce powiedzieć. Przy takim porównaniu to niestety każdy horror będzie miał co najwyżej status literatury wagonowej, bo będą od powieści Dostojewskiego słabsze i w dodatku strasznie komercyjne. Tylko że żadnej horror i żaden mashup z Dostojewskim nie próbował konkurować, bo i po co? Nie o to w tych gatunkach chodzi i nie powinno się mieć pretensji do widelca, że kiepsko je się nim zupę. 

Cytuj
Zdrowy to taki, który powstaje w ramach artystycznego eksperymentu, niezdrowy - gdy autorowi wciąż gdzieś tam majaczy wizja, że to może się sprzedać.

Sęk w tym, że to wnioskowanie o wartości tekstu z przesłanek pozatekstowych, co więcej - nawet mi nie znanych. Nie mam pojęcia bladego, co przyświecało Eco, Sapkowskiemu, co Grahame'owi-Smith'owi  i w sumie mało mnie to interesuje. Mam książkę i to ją oceniam, zamiast zagłębiać się mętne domysły o motywacji autora.

Cytuj
Albo na coraz większą tępotę i chamstwo wśród młodzieży, albo na to, że język reklamy coraz bardziej się wulgaryzuje

Albo na coraz częstsze malkontenctwo, objawiające się narzekaniem w stylu: "O panie, kiedyś to wszystko było lepsze i literatura ciekawsza, i trawa zieleńsza.". Ale też nie będę się do niego przyłączał i potępiał w czambuł wszystkiego, co nowe.
Zapisane
Cichy
Moderator

*

Miejsce pobytu:
Legionowo



WWW
« Odpowiedz #19 : Grudnia 17, 2010, 23:11:04 »

Wydaje mi się, że według ciebie wartościowe jest coś, co można porównać z co najmniej Dostojewskim.

Niekoniecznie. Nie wiem czemu ciągle rzucasz we mnie jakimiś skrajnymi przykładami. Podam choćby książkę z rodzimego podwórka: "Święty Wrocław" Orbitowskiego. Powieść grozy, z wykorzystanymi motywami typowymi dla horroru, a jaka oryginalna, świeża, błyskotliwa i niezalatująca kiczem. "Najciemniejsza część lasu" Ramseya Campbella. Zupełnie nowa jakość w horrorze, rzecz wyśmienita, a przecież nieporuszająca jakichś poważnych problemów jak u Dostojewskiego. A mimo to dla mnie i Campbell, i Orbitowski są równie świetnymi pisarzami jak Dostojewski, tyle że każdy w swojej kategorii.

Mam książkę i to ją oceniam, zamiast zagłębiać się mętne domysły o motywacji autora.

Ok, ja Ci tylko wyjaśniłem, że czasem widzę też marketingowe strony publikacji książki. Nie twierdzę też, że wszystko, co się dobrze sprzedaje, jest złe.

Albo na coraz częstsze malkontenctwo, objawiające się narzekaniem w stylu: "O panie, kiedyś to wszystko było lepsze i literatura ciekawsza, i trawa zieleńsza."

No właśnie tego nie zauważam, i to jest smutne. Ludzie stają się wręcz coraz mniej wybredni, i nie jest to dobre. Np. na programy ciekawsze od seriali i dennych teleturniejów w telewizji publicznej trzeba czekać do 2 w nocy, albo kupić sobie satelitę. Nie twierdzę, że w każdym aspekcie kiedyś było lepiej. Dwa tytuły, jakie przytoczyłem wyżej na argument, że horror w Polsce i na świecie może być fajny i ambitny, pochodzą co najwyżej sprzed 2 lat. Czyli w dzisiejszych czasach też można.
Zapisane
Strony: [1] 2   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do: