Gotham Cafe

Oficjalne fora serwisów => Dyskusje ogólne => Wątek zaczęty przez: Master on Kwietnia 01, 2017, 11:41:24



Tytuł: Mick Garris i jego ekranizacje powieści Kinga
Wiadomość wysłana przez: Master on Kwietnia 01, 2017, 11:41:24
Bez dwóch zdań miłośnik Kinga i fan, który ma możliwość adaptowania jego książek na język filmu. Osobiście znam cztery filmy Garrisa: "Lśnienie", "Bastion". "Desperacja" i "Worek kości". Zawsze uważałem tego reżysera za bardzo dobrego adaptatora prozy Kinga na język filmu. Jego mini-seriale starają się być wierne książkowemu pierwowzorowi, co dla miłośników literatury Króla jest zapewne dużym plusem.

Mam jednak pewien problem z filmami Garrisa. O ile pod względem scenariusza nie ma za bardzo o co się przyczepić (tak, wiem... filmowy i książkowy "Worek kości" się różnią, ale muszę sobie odświeżyć knigę, bo film mam za sobą), to od strony technicznej już tak. Nie mam tu jednak na myśli faktu, że produkcje telewizyjne prezentowały odmienny poziom techniczny, bo i te uboższe technicznie były bardzo klimatyczne (Bastion). Tak samo, jak fakt, że nawet filmy pełnometrażowe niekoniecznie powalały na kolana i kojarzyły się z mini-serialami telewizyjnymi (Desperacja).

Chodzi mi o dwie konkretne rzeczy: grozę obecną w filach Garrisa i pewnego rodzaju... "teatralność".

Co do pierwszego... Pamiętam jak przy okazji "Lśnenia" z 1997 roku, spotykałem się z opiniami o kiepskiej charakteryzacji i "gumowych" straszakach zamieszkujących hotel Panorama. Jakkolwiek mini-serialowe "Lśnienie" wspominam miło i je lubię, to nie da się ukryć, że groza w nim obecna jest raczej taka... telewizyjna? Kojarząca się ze straszakami dla nastolatków z dolnej granicy wiekowej. I tutaj można wspomnieć o "teatralności" filmów Garrisa. Bardzo w jego produkcjach nie lubię gry świateł, które oznajmiają, że prezentowany bohater doznaje jakiejś wizji... Gry świateł, które odbierają scenie mroku. Tego właśnie mi brakuje w filmach Garrisa. Czasem mam wrażenie, że Mick zapomina, że dany film ma być horrorem. Horror w wykonaniu Garrisa jest dla mnie zbyt łagodny, zbyt kolorowy, za mało mroczny, którego strach bazuje na jump-scenkach.

Na pewno pozytywną stroną filmów Garrisa jest do pewnego stopnia klimat -  szczególnie podobał mi się on podczas seansu "Worka kości". Tu pojawia się kolejna bolączka tego reżysera i scenarzysty: nawet filmy, które dobrze się ogląda, Garris potrafi czymś "spartolić". W przypadku "Worka kości" jest nim finał, począwszy od
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
. O efektach "specjalnych" w "Bastionie", których nie pokazywanie wyszłoby filmowi tylko na dobre, nie wspomnę...

A jakie Wy macie zdanie? Co Wam się podoba, a co nie podoba w filmach Garrisa? Czy byłem w jego ocenie za surowy i potraktowalibyście go łagodniej?


Tytuł: Odp: Mick Garris i jego ekranizacje powieści Kinga
Wiadomość wysłana przez: HAL9000 on Kwietnia 09, 2017, 18:09:19
Mam jednak pewien problem z filmami Garrisa. O ile pod względem scenariusza nie ma za bardzo o co się przyczepić (tak, wiem... filmowy i książkowy "Worek kości" się różnią, ale muszę sobie odświeżyć knigę, bo film mam za sobą), to od strony technicznej już tak.

Twórczość Garrisa jest raczej dobrym przykładem na to, że nie zawsze warto się trzymać oryginału za wszelką cenę. Worek Kosći będzie chyba najlepszym przykładem. Coś co się sprawdziło na kartach powieści (bo Worek Kości uważam za przyzwoitą książkę) zupełnie nie sprawdziło się na ekranie. Tam według mnie można było trochę ograniczyć fantazje Kinga ;)

Chodzi mi o dwie konkretne rzeczy: grozę obecną w filach Garrisa i pewnego rodzaju... "teatralność".

Ta "teatralność" to chyba kwestia tego, że jego ekranizacje mają mały budżet. I jak to połączymy jeszcze z jego przyciężką reżyserką ręką to wychodzi to co wychodzi. Ale entuzjazmu nie nie można odmówić  :)


Tytuł: Odp: Mick Garris i jego ekranizacje powieści Kinga
Wiadomość wysłana przez: blaine on Kwietnia 09, 2017, 22:08:48
Jeżeli mówimy o efektach, to nie tylko Bastion po latach śmiesznie wygląda, inne filmy jak n.p. TO również bez tych efektów byłyby lepsze...