Ostatnio czytane "Łzy smoka" zawarte były w 24-godzinnych ramach czasowych, co zapewniało akcję na najwyższych obrotach. W "Okowach lodu" główni bohaterowie dostali od autora jeszcze mniej czasu do dyspozycji. Mają tylko 12 godzin na ocalenie, także każda sekunda jest dla nich ważna, a co za tym idzie każda przeczytana strona to przysłowiowy ekspres polarny.
Powieść nie jest zbyt długa, taka w sam raz, nie uświadczymy tu nudy.
Mnie również urzekł w tej powieści ów wyścig z czasem, gdzie dynamizm i zbliżający się krytyczny moment wespół napędzają całą akcję, a do tego jeszcze sprawnie ukryty, czający się wśród garstki odciętych od świata naukowców, szaleniec
. Jak dla mnie
"W okowach lodu" to kolejna typowo sensacyjna i niezmiernie wciągająca pozycja Deana, przy lekturze której sympatycy prozy tego pisarza powinni bawić się przednio
.
Wydawało by się, że na tym skutym lodem pustkowiu nic ciekawego nie można zaproponować, jednak fabuła poprowadzona jest bardzo ciekawie i naturalnie, wciąga czytającego z każdym rozdziałem.
Opisy aury panującej na Arktyce są tak rzeczywiste, że czytając ma się wrażenie otaczającego nas zimna.
Jest to chyba pierwsza powieść Deana, która nie porusza w tak dużym stopniu wątku psychologicznego, Chociaż nie można powiedzieć, że go tu nie ma wcale. Każdy członek ekspedycji ma coś za kołnierzem, jakieś mniej lub bardziej tragiczne przeżycia z przeszłości.
Jak dla mnie "Icebound" to świetna lektura, pomimo tego, że jej pierwowzór powstał w latach siedemdziesiątych. Czyli w czasach, w których rzekomo Koontz do pięt nie sięgał innym pisarzom tego gatunku.
To do następnej powieści!
Właśnie ta aura odosobnienia, panujący wokół chłód i ograniczone pole manewru stanowią o wartości tej powieści
. Motyw zagrożenia przewija się na jej kartach non-stop, nie brakuje też w niniejszym utworze elementów grozy sytuacyjnej i mroku psychologicznego
. Świetna wewnętrzna walka bohaterów z nieubłaganym, oraz panoszący się wokół całego zespołu niepokój sprawnie prowadzą do niezwykle ciekawego finału i ujawnienia zła drzemiącego w czarnym charakterze powieści
.
Przyznam w tym miejscu, iż Koontz bardzo dobrze i niezwykle długo trzymał szalonego Rogera Breskina w tajemnicy przed czytelnikiem, rzucając w międzyczasie cień podejrzeń na innych uczestników felernej ekspedycji!!
"W okowach lodu" poza wymienionymi powyżej atutami, jest też dosyć szczególną i wyróżniającą się powieścią Deana
. Dzieje się to po pierwsze za sprawą miejsca akcji, gdyż obok
"Klucza do północy", to zaledwie druga powieść Koontza rozgrywająca się poza granicami rodzimych mu Stanów
. Nie umniejsza to jednak wcale jej dobrej ocenie w moich oczach, a wręcz sprawia, iż książka ta - choć nie dorównuje największym hitom pisarza - tkwi w mej pamięci dosyć mocno, a to już jest duży plus rzeczonego utworu
. Drugą bardzo istotną, ba, nawet wyrazistą kwestią zaprezentowaną na kartach
"W okowach lodu" jest wątek pro-rosyjski
. To bodaj jedyna powieść Deana, gdzie nasi wschodni sąsiedzi przedstawieni są w tak dobrodusznym świetle i aż miło było poczytać o ich aktach dobroci
, bo zazwyczaj Koontz ukazywał Rosjan jako wrogów USA i całego świata, przeciwny biegun polityczny, wreszcie najpoważniejszy rywal zbrojeniowy i naukowy Amerykanów, wybawców globu
. Echa zimnej wojny przewijają się raz po raz na kartach utworów Deana, ale tutaj właśnie pisarz nie walczy poprzez swoich bohaterów z obywatelami Rosji [czy też byłego ZSRR], co wręcz sympatyzuje działaniom żołnierzy euroazjatyckiego mocarstwa... dziwne, ale prawdziwe
. Pod tym względem
"W okowach lodu" trzeba więc uznać za swoisty ewenement wśród dostępnych nam powieści Deana
.