- bo o nim ta krótka notka właśnie - to w moim osobistym odczuciu najbardziej wyróżniająca się postać powieści, pomimo służby dla ciemnej strony mocy
. Powiedziałbym również, że najbardziej wybuchowa pod względem żywiołowości i dynamiki działania
. O ile Moongirl może przerażać w swoim destrukcyjnym, pełnym goryczy świecie, o tyle Billy wydaje się być szaleńcem czerpiącym radość z bycia niezależnym egzekutorem pracującym według własnych metod
. Pilgrim to niesamowicie ciekawy antybohater przywodzący mi na myśl filmowego "Szakala" (w tej roli Bruce Willis
), który na potrzebę danej chwili staje się osobą z zupełnie nową tożsamością, a robi to nadzwyczaj wyrachowanie i bez mrugnięcia okiem
. Taki kameleon wśród zbrodniarzy
. Do tego na tyle bezczelny, że nie tolerujący żywych ex-współpracowników, wszak po każdej tego typu fuzji w ramach swojego zlecenia automatycznie ich likwiduje
. Z jednej strony jest bezdusznym sukinsynem, z drugiej zaś perfekcjonistą w zacieraniu śladów jakiegokolwiek kontaktu z osobami trzecimi!!
Ponadto jest totalnie znieczulony w kwestii ważności życia ludzkiego i jakichkolwiek wartości w otaczającym go świecie - jego umysł ukształtowany na negacji pozytywów, czerpie satysfakcję z ironii ludzkiej zaczerpniętej z doktryn nihilistycznych oraz kpiarskich lektur wyszydzających ludzkie słabości
. Po prostu jeden z gigantów w koontzowym dorobku czarnych charakterów