Tytuł oryginalny: The Door To December
Rok wydania: 1985
Rok wydania (PL): 1999
Melanie porwano od matki, kiedy miała zaledwie trzy latka. Po sześciu latach odnaleziono chorą psychicznie dziewczynkę, wędrującą nago nocą po ulicach miasta. Melanie nie mówi, prawie nie reaguje na bodźce, zamknięta w swoim własnym wewnętrznym świecie. Policja znalazła w domu, gdzie ją przetrzymywano, potwornie zmasakrowane zwłoki naukowców, którzy dokonywali eksperymentów na dziewczynce w tajemniczym szarym pokoju. Nawet poddana regresji hipnotycznej Melanie nie potrafi wyjaśnić, co z nią zrobiono, powtarza tylko: drzwi do grudnia? Tymczasem giną kolejne osoby związane z eksperymentem w szarym pokoju, wszystkie zamordowane w ten sam brutalny sposób. Porucznik Haldane prowadzący śledztwo stopniowo odkrywa straszliwą prawdę o tych zbrodniach?
Oryginalna, trzymająca w napięciu, znakomita lektura. Dean Koontz w najlepszej formie!"Drzwi do grudnia" to bardzo charakterystyczny epizod w mojej przygodzie z prozą Deana. Dokładnie tą książkę Koontza przeczytałem jako ostatnią, zanim rozstałem się z literaturą na długie lata. Była to też chyba pierwsza książka zapowiadająca zakończenie czarnej serii z Amberu, także jak dla mnie miała podwójny wydźwięk.
Jest to dość leciwy tytuł, napisany w 1985 roku pod pseudonimem Richard Paige, a wydany ponownie w 1994 roku pod szyldem Nkui, Inc. Polska premiera Prószyńskiego odbyła się w 1999 roku i nie doczekała się jeszcze reedycji.
Pierwsze czytanie tej powieści pozostawiło w mej pamięci bardzo dobre wrażenie, był to jeden z ciekawszych tytułów Deana jakie przeczytałem w tamtym okresie.
Powyższy spojler z okładki bardzo dobrze obrazuje nam fabułę książki, zdradza tyle ile trzeba i jak najbardziej zachęca do jej lektury, także nie będę dodawał od siebie nic więcej w tym temacie.
"Drzwi do grudnia" to kolejna wypadkowa wielu gatunków literackich, znajdziemy w niej elementy rasowego kryminału, trochę horroru, czy nawet thrillera medycznego.
Jednak najbardziej powinna spodobać się ta powieść entuzjastom kryminału (ciekawy jestem opinii Xaviera na jej temat
), ta książka to praktycznie jedno wielkie śledztwo. Dzięki takiemu obrotowi sprawy, prowadzący śledztwo porucznik Dan Haldane, staje się pierwszoplanową postacią tej historii. Laura McCaffrey i jej córka Melanie, zostają automatycznie zepchnięte na drugi plan i stanowią tylko tło w tej jednoosobowej krucjacie stróża prawa przeciwko całemu złu tego świata.
Trzeba przyznać, że w tej powieści nie brakuje psycholi i zwyrodnialców, zamiast jednego głównego mamy ich całą armię, tylko jakoś dziwnie szybko giną.
Oczywiście pomimo detektywistycznego wątku przewodniego nie zabrakło tu sił nadprzyrodzonych, czyli to co tygrysy lubią najbardziej. Niektóre sceny są żywcem wyciągnięte z klasycznych horrorów i potrafią przyprawić o gęsią skórkę.
"Drzwi do grudnia" to bardzo wciągająca lektura, pomimo tego, że brakuje w niej znanej z innych książek Deana wielowątkowości fabularnej, czyta się ją z zapartym tchem. Obraz zezwierzęcenia ludzi przedstawiony w tej książce jest bardzo wymowny, w głównej mierze dotyczy on elit intelektualnych i ich przerośniętego ego.
Wszystkim ludziom, którzy stali za eksperymentami prowadzonymi na małej Melanie, należało się dokładnie to co ich spotkało. Bardzo podobała mi się scena, w której Dan Haldane spotkał się z Albertem Uhlanderem i Palmerem Boothe, świetny dialog!
Zakończenie jest bardzo fajne, trochę niedopowiedziane i otwarte. Mogłaby w sumie powstać ciekawa kontynuacja tej książki.
Także polecam gorąco ten tytuł, fajny temat, zero nudy, po prostu klasa!