Dobrze
Magnis, że założyłeś wątek o tej powieści Deana, bo o ile się nie mylę, to na starym forum takowy nie funkcjonował
.
"Zimowy księżyc" to jedna z tych powieści Koontza, którą przeczytałem dotychczas tylko raz, a mimo to całkiem dobrze ją pamiętam
. W utworze tym spodobało mi się bardzo specyficzne wymieszanie gatunków literackich i stopniowe przejście z dramatu sensacyjnego - jakim jest
"Zimowy księżyc" w pierwszych rozdziałach - w powieść grozy z elementami fantastyki
. Już samo pierwsze zdanie:
"Śmierć przybyła szmaragdowym lexusem" niesie za sobą wielki ładunek emocji, na które autor nie każe czytelnikowi zbyt długo czekać
.
Świetna, pełna napięcia i dramaturgii fabularnej scena na stacji benzynowej.
Na dalszych stronach dynamiczne tempo
"Zimowego księżyca" w dużej mierze zwalnia, ale książka bynajmniej na tym nie traci, bowiem Dean jednocześnie tak buduje dalszą część fabuły, że wzbudza w czytelniku wzrastający niepokój i roztacza przed nim aurę grozy
. Dzieje się to głównie za sprawą przeniesienia akcji ze zgiełku wielkiej metropolii do małej, odludnej miejscowości otoczonej ścianą lasów - co samo w sobie ma silny, mroczny wydźwięk
. Sielankowy nastrój, jaki chcieli stworzyć tam sobie bohaterowie, bardzo szybko przeradza się w jeszcze większy koszmar, aniżeli wydarzenia jakich doświadczyli w pierwszej połowie książki i od których właśnie próbowali uciec...
Warto tutaj wspomnieć o wydarzeniach na cmentarzu, gdzie syn Jacka McGarveya, Toby doświadczał dziwnych, hipnotycznych momentów - scena ta od razu przywodzi mi na myśl jeden z odcinków komiksu "Thorgal", a mianowicie zeszyt "Alinoe", w którym pojawiła się taka właśnie hipnotyczna, owiana głębokim mrokiem postać
.
Także martwe zwierzęta i przedziwne zjawiska w lesie stanowiły o niesamowitej wymowie tej części powieści Koontza
. Czytając o tym, wydawało się, że w książce chodzi o jakąś epidemię, krótko mówiąc, że będzie to horror ekologiczny
.
Sam wróg z jakim w efekcie musieli zmierzyć się bohaterowie
"Zimowego księżyca" jest dosyć specyficzny i niesamowity
. Może nie aż tak bardzo straszny, jak chciał go zapewne stworzyć Dean, nie mniej jednak bardzo oryginalny
.
Sam wygląd Dawcy i jego części składowe to dosyć ziemska mieszanka
, aczkolwiek sama postać na ziemianina w żadnym razie nie wyglądała
.
Na zakończenie dodam, że
"Zimowy księżyc" to jak dotąd swego rodzaju rarytas, ba, można nawet powiedzieć, że unikat na polskim rynku - bo obok
"Grozy" to jedyna powieść wydana w "Amberze" bez żadnych późniejszych reedycji, wznowień czy wydań miękko okładkowych
.