Endymion (1996)

(1/2) > >>

Duddits:


Mija prawie trzysta lat od upadku Hegemonii. Większością planet rządzi Kościół katolicki i jego zbrojne ramię - organizacja Pax. Istnieje jednak śmiertelne zagrożenie dla nowej władzy. Jest nim Enea, jedenastoletnia córka Brawne Lamii i Johny'ego, która ma stać się nowym mesjaszem ludzkości. Ścigana przez wszechwładny Pax dziewczynka wraz ze swym ochroniarzem Raulem Endymionem przemierza czas i przestrzeń, by w końcu trafić na Ziemię ukrytą poza naszą galaktyką przez tajemniczą siłę...

Autumn:
Przeczytałam! :) Książka bardzo mi się podobała, chociaż wydaje mi się troszkę słabsza niż Hyperion i Upadek Hyperiona. Może dlatego, że tutaj jest bardziej przygodowo:

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
kłopoty Endymiona, jego sfingowana śmierć i zadania, które wyznaczył mu Silenus "przyćmiewają" trochę elementy z części poprzednich. Mniej tu przemyśleń o filozofii, religii, rozwoju technologicznym i niebezpieczeństw z tym związanych. Odnalezienie Enei wiąże się różnymi przygodami i to jest wysunięte na plan pierwszy


Są nawiązania do poprzednich powieści (inaczej przecież być nie mogło), jednak nie wszystko zostaje wyjaśnione. Jest dużo pytań, które, mam przynajmniej taką nadzieję, zostaną rozwiązane i wyjaśnione w Triumfie, między innymi chodzi mi o postać Władcy Bólu:

Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
wydawało mi się, że już wiem, kim jest Chyżwar, ale jednak się pomyliłam. Ta postać mnie przeraża i jednocześnie bardzo interesuje, chciałabym już wiedzieć kto go stworzył, w jakim celu i czy to jest istota żywa czy maszyna. Enea mówi, że to żywa istota, ale nie potrafi powiedzieć nic więcej na ten temat


Książka ta jest bardzo dobra, czyta się niesamowicie szybko, ja czuję jednak pewne braki, które piękne opisane były w Hyperionie i Upadku. Mam nadzieję, że Triumf Endymiona mi wszystko wynagrodzi :) ale to dopiero za jakiś czas.

I jeszcze jedno:
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
mam wrażenie, że Simmons w tej części między słowami bardzo krytykuje kościół katolicki. Opisuje go jako instytucje nastawioną na władzę, pieniądze i wpływy, instytucję nieczułą i zimną, która bezlitośnie będzie mordować tych, którzy się im przeciwstawią. Też ktoś to odczytał, czy tylko mi się wydaje?

SickBastard:
Ja jestem w połowie książki i raczej jestem rozczarowany. Nie chcę być źle zrozumiany :D "Endymion" jest dobrą powieścią przygodową, fajną space operą, ale w porównaniu z dylogią hyperiońską to jest jednak jest kurcze mały. 

Na razie po się dzieje, fajnie sobie latają, pływają, strzelają. Pierwszy pościg czy w ogóle pojawienie się Enei podniosły mi ciśnienie :) Ale czekałem na coś więcej i tego nie znalazłem. Wyraźnie widać, że Simmons ma całkowicie inną koncepcję dla tej historii. Jakoś świat który przedstawia wydaje mi się dużo uboższy niż Hegemonia. Na razie jest zdecydowanie mniej tajemnicy. Wszystko wydaje mi się proste i nieskomplikowane (mimo działających od czasu do czasu transmiterów).

Druga sprawa nie do końca mi się podobają postaci. Endymion jest w porównaniu z ekipą pielgrzymów takim prostym wieśniaczkiem, któremu udało się liznąć trochę świata, ale ani charyzmą, ani urokiem, ani mądrością, ani nawet doświadczeniem się nie wybija. Enea łapie plusy za cięty język. Kościelna ekipa pościgowa na szczęście bardzo fajna. Akurat na te rozdziały z Paxem czekam z niecierpliwością. Odnajduję tam trochę "starego Hyperiona".

Wierzę, że się to wszystko zmieni na plus z kolejnymi rozdziałami, ale w tej chwili jestem trochę zawiedziony kierunkiem jaki sobie autor obrał.

Duddits:
Endymion to najsłabsza część ze wszystkich. Taka tam przygodówka. Ogólnie fajnie się czytało choć zabrakło tego czegoś co mamy w dylogii Hyperiona. Były pewne momenty, który mnie irytowały ale czas spędzony z Endymionem nie jest czasem dla mnie straconym.
Co innego Triumf Endymiona. Tak książka wręcz rozwaliła mi umysł. dlatego warto potraktować Endymion jako etap przed finałem. Rozwija się też postać Raula, którego jednak nie uważam za wieśniaczka, choć w gruncie rzeczy jest prostym człowiekiem, który wplatał się w historię, której finał mamy w Triumfie.

SickBastard:
Wczoraj skończyłem "Endymion" i powiem szczerze, 100 ostatnich stron ratuje powieść. :)

Na razie jest to najsłabsza z tych trzech części, które przeczytałem. Też nie uważam czasu poświęconego na lekturę za stracony, bo przygoda była przednia, ale...

jakoś mało konkretów było w tej książce. Przygoda, przygodą, ale wizja świata jakaś taka niekompletna mi się wydała. Wielki Pax, wszechwładny Kościół... nie czułem tego. Wszystko działo się w skali micro. Ten cały pościg za Eneą, przechodził przez światy praktycznie niezamieszkałe. Rozumiem, że ludzkość zrobiła gigantyczny krok wstecz, ale ten krok był moim zdaniem niezbyt dobrze opisany.

Natomiast ostatnie sto stron, a w zasadzie pojawienie się na scenie Nemes, podkręciło konkretnie tempo. Wydaje mi się, że od momentu jak de Soya zostaje cofnięty z Hebrona, mamy powolny powrót poziomu z "Upadku Hyperiona". Spisek, knucie, powrót SI. Natomiast, o ile, cały opis Sol Draconi Septem i żyjących tam Chitchatuk wydaje mi się jednym z ciekawszych momentów w książce, o tyle już potyczka na Boskiej Kniei trochę mi się dłużyła i Simmons mógł ją kurcze skrócić. Chociaż to jak Nemes kończy ten tom było świetne :)

Co do Raula Endymiona to poczciwy z niego bohater. Taki narwaniec, ma swój spryt i rozum, ale kurcze, naprawdę, w porównaniu z pielgrzymami, nawet wojakiem Kassadem, to wypada blado. Mam nadzieję, że w ostatnim tomie zyska. W ogóle postaci są drugą, sporą wadą "Endymiona"  -  jest ich strasznie mało, nie są zbyt ciekawi. Statek traktować trzeba jako element komediowy,  oczami wyobraźni widziałem w nim hyperionowską wersję C3PO. Bettik tak naprawdę jest rekwizytem (wchodzi na scenę, gdy potrzebny był "koń pociągowy"), Enea poza wyszczekaniem naprawdę mało wnosi, i dopiero po wizycie na Sol Draconi Septem mówi/robi coś sensownego.
Tak jak wspomniałem, de Soya i jego Szwajcarzy są o wiele ciekawszą ekipą, szczególnie gdy pojawia się przy nich Nemes. Ale rozdziały z chłopakami są strasznie monotonne: skok, śmierć, wskrzeszenie, małe śledztwo, skok, śmierć itd.

Podsumowując. "Endymion" jest rozczarowujący, ale nadal fajny. Im dalej tym lepiej, a i to co Duddits napisałeś o "Triumfie Endymiona" mnie cieszy, bo właśnie liczę na coś lepszego i traktuję pierwsze spotkanie Raula i Enei jako preludium.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona