Magnis
|
|
« Odpowiedz #117 : Stycznia 08, 2022, 22:04:09 » |
|
Pieśń bogini Kali
Dan Simmons pisze różne książki od fantastyki, sensacyjnych po horrory wiele razy przełamując gatunki literackie w jakich porusza się. Pieśń bogini Kali jest jednym z pierwszych jego utworów po jakie sięgnąłem i miałem na oku już dawno. Spodziewałem się po niej grozy, tła obyczajowego i klimatu, bo autor potrafi tworzyć klimatyczne historie grozy. Dlatego jak nadarzyła się okazja postanowiłem po nią sięgnąć.
Książka Pieśń bogini Kali jest historią podróży dziennikarza chcącego zdobyć rękopis i poznać utalentowanego poety, który jest znany. Jednak nie wszystko idzie jak potrzeba. Natrafia na zakazany kult i staje się świadkiem mrocznych wydarzeń. Autor świetnie obmalowuje obraz Kalkuty ukazując wiele kontrastów społeczeństwa. Od tych bogatych żyjących w luksusach i mających wszystko. Po biedotę, chęć przeżycia kolejnego dnia i spania na ulicy. Brud, ciężkie warunki bytowania i ogarniająca biedota jest na porządku dziennym. Wszystko toczone przez choroby i nieszczęścia ludzkie z jakimi spotykają się mieszkańcy miasta. Sporo miejsca poświęca autor na ukazaniu życia mieszkańców i smutnego obrazu kontrastów jakie niesie miasto. Dzielnicom biedoty i ubóstwa trawiącego ludzi. Widać tutaj świetne przygotowanie i doświadczenie zebrane w czasie pobytu w tym miejscu. Dlatego tło akcji jest takie prawdziwe i wywołujące wiele emocji w czasie czytania. Pobyt bohaterów powieści jest przedstawiony bardzo dobrze ze wszystkimi kłopotami i dylematami jakie mają. Pomału wraz z rozwojem akcji poznajemy kolejne części historii dotyczące zakazanego kultu i wydarzeń jakie następują. Spotkane osoby skrywają nie jedną tajemnice i sekrety za normalnymi relacjami. Oprócz codzienności nie brakuje scen grozy i makabry. Nasz bohater wraz z rodziną pomału zostaje wystawiony na siły zła, które czyhają na nieświadomego Luczaka. Dostajemy klimatyczne sceny grozy, gdzie autor pokazuje na co go stać. Nie ma mowy na grzecznościowe potraktowanie tematu, ale również na przekroczeniu dobrego smaku. Wszystko opisane zostało z wyczuciem, z pewną atmosferą jakie niosą i wzbudzają pewne emocje. Starcie z siłami kultu również podobało mi się, bo nic nie było takie oczywiste. Nie wiadomo było nic o nim i autor to co musiał odkryć, zostało odkryte. Same sceny grozy zostały przedstawione świetnie, są odmalowane obrazowo i wywołują ciarki w czasie czytania. Nie tylko dotyczące makabry jaka pojawia się, lecz też w klimatycznych scenach i zbiegach okoliczności. Tym sposobem historia jest nie tylko wciągająca, wywołująca dreszczyk strachu, ale mająca niezwykły klimat wylewający się z niej.
Książka Pieśń bogini Kali posiada ciekawych bohaterów jakich spotykamy na kartach. Sama rodzina Luczaka jest przedstawiona bardzo dobrze i można wczuć się w jej sytuacje. Kibicować im w czasie zagrożenia, poczuć nić sympatii do Roberta, który chce wykonać pracę i ochronić swoją rodzinę. Mająca własne kłopoty, dylematy i problemy z dnia codziennego. Angażując się w sprawę nie wiedzą, że będą mieli do czynienia z wydarzeniami, które nimi wstrząsną. Pozostali bohaterowie zostali nakreśleni dobrze i mają nieraz do odegrania rolę w historii w mniejszym lub większym stopniu. Jednak nie dostałem papierowych i nie ciekawych postaci tylko mające w sobie coś przyciągającego, co pozwoliło się nimi zainteresować. Same relacje i interakcje pomiędzy nimi było przedstawione świetnie. Pełne wyborów, pojawiających się emocji i problemów jakie stawia przed nimi autor. Podobały mi się też ze względu na skrywane sekrety i odkrywanie ich w czasie czytania było zaskakujące. Dialogi świetnie napisane, emocjonujące i wciągające. Takie jak powinny być i wnoszące wiele do samej historii klimatu i dreszczyku grozy.
Książka Pieśń bogini Kali zawiera również przejmujące opisy wydarzeń i smutno klimatyczny wydźwięk pod koniec. Właśnie zakończenie jakie dostałem było zaskakujące, wywołujące skrajne emocje i niepokojące. Dlatego Pieśń bogini Kali jest tak refleksyjną i czasami smutną opowieścią o mieście Kalkucie tysiąca kontrastów. Gdzie dzielnice biedoty są ogromne, a obok nich w swoich enklawach żyją ludzie majętni i dobrze prosperujący. Miasto nie przewidywalne, często biedne, pełne brudu, biedy, głodu i ubóstwa. Miejsce ludzi chcących przeżyć kolejny dzień i załapać się na jakąkolwiek pracę, aby mieć na przetrwanie. W takim miejscu obsadzenie akcji wraz z niesamowitymi wydarzeniami robi świetną robotę. Dostałem w tym przypadku powieść od autora Hyperionu łączącą w sobie znakomicie nakreślone tło obyczajowe, dawkę grozy i makabry jaką operuje tutaj autor. Balansując pomiędzy powieścią obyczajową i horroru stworzył Dan Simmons niezwykłą i wciągającą powieść grozy, która okazała się ciekawą propozycją. Sięgając po Pieśń bogini Kali, którą miałem na oku od bardzo dawna i wydaną w nowym wydaniu okazała się bardzo dobrą książka. Nie spodziewałem się po niej tyle co dostałem, bo jak na jedną z pierwszych jego powieści wypadła bardzo dobrze. Akcja świetnie poprowadzona do przodu, wydarzenia toczą się szybko i mimo tego nie brakuje w niej niezwykłego klimatu obecnego od początku. Mająca może nie wielkie niuanse, które nie przeszkodziły mi cieszyć się z lektury. Wciągnęła mnie od razu wraz z przeczytaniem pierwszego rozdziału i czekałem z niecierpliwością jak rozwinie się akcja. Sceny grozy wywołują przerażenie i dreszczyk w czasie czytania. Nad całą historią unosi się atmosferą niepokoju, jakby zaraz miało wydarzyć się coś złego i niesamowitego. Później czuć atmosferę refleksyjności, smutku, dramatu bohaterów i emocji jaka udziela się nam. Do tego niesamowity klimat, który wnosi wiele do samej historii. Pieśń bogini Kali jest dobrym przykładem książki grozy wychodzącej poza ramy gatunkowe, niezwykłej, wciągającej i ciekawej. Sięgając nie spodziewałem się tego i lubię być tak zaskakiwany jak tym razem przez autora. W niej pokazuje mroczne oblicze Indii i miasta Kalkuty przesiąkniętą złą energią jak unosi się nad miastem. Chętnie sięgam i pewnie będę sięgam po kolejne jego książki, bo stał się moim ulubionym autorem, którego Pieśń bogini Kali mogą polecić każdemu.
Ocena 7/10.
Zimowe nawiedzenie
Zimowe nawiedzenie to książka Dana Simmonsa, którego znam między innymi z Hyperiona. W swojej twórczości łączy różne gatunki literackie jak fantastykę, sensacje, grozę, thriller i powieść obyczajową. Przekraczając niekiedy ramy gatunkowe w jakie można wrzucić jego powieści. Dlatego lubię sięgać po kolejne jego książki na jakie trafię. Tak miało się z Zimowym Nawiedzeniem, które jest kontynuacją Letniej nocy, ale można czytać osobno, bo nie ma żadnego nawiązania do poprzedniej części.
Książka będąca kontynuacją Letniej nocy, której jeszcze nie miałem okazji czytać i na pewno się za niedługo postaram nadrobić opóźnienie. Pomimo miasteczka Elm Haven i samego bohatera nie mamy nawiązań do wydarzeń z przeszłości związanych z tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym. Dale wspomina tamte lato, ale dostajemy tylko okrojone retrospekcje z tamtych czasów. Dobra decyzja autora, bo same Zimowe nawiedzenie można czytać jako osobną powieść grozy. Sporym plusem tutaj jest klimat jaki występuje. Nie brakuje w nim zimowej aury, sporej ilości śniegu i wszechobecnego zimna jakie wylewa się z kart książki. Podczas czytania czuć zimowe klimaty w takim stopniu, że robi się zimno jak tylko zaczynamy lekturę. Ciekawie wypada sama historia, która początkowo w pierwszej części jest bardziej obyczajowa niż przypominającą grozy opowieścią. Poznajemy w niej bohatera, jego kłopoty w jakie wdał się za sprawą małżeństwa, własnej kariery wiszącej na włosku i dlatego jego podróż do świata dzieciństwa za sprawą napisanej książki może odmienić się. Zalewające go wspomnienia okazują się przeszłością i widać zmiany jakie nastąpiły podczas jego nieobecności. Jednak część pozostaje taka sama i jego konflikt z bandą tylko potwierdza regułę. W drugiej części historia skręca w rejony grozy i staje się podszytą klimatem powieścią grozy na jaką czekałem. Dziwne zjawiska, niepokojące spotkania z duchami i sam dom przyjaciela to tylko niektóre z atrakcji jakie przygotował dla nas autor. Straszy subtelnie, bez jakiś większych jump scenek i wylewającej się z niej makabry. Postawienie na atmosferę niepokoju, mroczny i zimowy klimat zdało świetnie egzamin. Nie spodziewałem się, ze dostanę klimatyczną i mroźną opowieść o duchach, gdzie wszystko jest wyważone dobrze i nie ma miejsca na zbędne gadanie lub lanie wody.
Książka Zimowe nawiedzenie to opowieść o miasteczku Elm Haven mające własne tajemnice i mroczne oblicze. Gdzie duchy mogą istnieć razem ze zwykłymi mieszkańcami, zło jest obecne i jego wpływ jest groźny dla wszystkich. Mała miejscowość z okolicą jest świetnie przedstawiona i widać w niej, że prawie każdy posiada jakieś sekrety. Z drugiej strony przedstawia obraz bohatera, który dorosły nadal wraca pamięcią do wydarzeń z Letniej nocy i śmierci swoje przyjaciela Duane McBride. Autor nie robi za dużych aluzji do tych wydarzeń, więc można Zimowe nawiedzenie czytać jako osobną powieść grozy. Sięgając po bardziej subtelne metody straszenia tworzy niezwykły horror o podłożu obyczajowym. Za sprawą wycieczek i próby przypomnienia sobie wydarzeń sprzed lat mamy okazje poznać tamte zdarzenia z punktu widzenia Dale. Uwikłany we własne problemy dotyczące romansu ze studentką, rozpadu małżeństwa i własnej kariery decyduje się na przyjazd do miasteczka z dzieciństwa, które budzi dawno pogrzebane demony. Opanowany przez depresje musi sobie poradzić z własnymi problemami sam. Kłopoty również występują z nie przychylnymi mu lokalnymi osobami i targającymi go rozterkami związanymi z jego decyzjami jakie podjął kiedyś. Wątek romansowy pojawia się w powieści i nie przynosi żadnych korzyści dla fabuły. Tak naprawdę mogło go nawet nie być i nic by historia nie straciła. Podobało mi się nawiązania i sięgnięcie po staroangielski poemat Beowulfa. Na jego bazie wykorzystuje do przedstawienia wydarzeń, rozterek bohatera i jego podejmowanych decyzji. Oprócz tego mamy szereg nawiązań do pisarzy i ich dzieł jakie wkrada się na strony książki. Bardzo lubię wynajdywać lekkie lub bardziej wyraziste nawiązania. Dlatego ucieszyłem się, że autor postanowił wpleść coś takiego w fabułę.
Książka Zimowe nawiedzenie to nie tylko opowieść o bohaterze, ale również ciekawym zabiegiem było wprowadzenie Duena i oddanie mu głosu. Tym sposobem przenosimy się w przeszłość i do obecnych czasów. Wątek związany z nie żyjącym przyjacielem był wkomponowany dobrze i wypadł ciekawie. Na pewno wniósł wiele do samej opowieści i dodał jej klimatu. W książce spotykamy wiele wątków łączących się w mniej lub bardziej ze sobą. Takim obrotem sprawy autor stosuje niedopowiedzenia i kończy nieraz rozdziały w ciekawym miejscu pozostawiając czytelnikowi możliwość odpowiedzenia sobie samemu. W przypadku tego ghost story jakie dostałem nie brakuje duchów i zjaw pojawiających się na kartach powieści. Jednak do końca nie można być pewnym wszystkiego, bo bohater za sprawą nawarstwiania się kłopotów i depresji może coraz bardziej popadać w szaleństwo. Dzięki temu do końca nieraz nie wiadomo czy widziane rzeczy lub wydarzenia miały taki przebieg jaki dostaliśmy. Jednak nie można tutaj odmówić klimatu samej historii, bo mimo wszystko dostajemy wciągającą powieść grozy z wątkiem obyczajowym.
Książka Zimowe nawiedzenie wykorzystuje elementy znane z tego typu opowieści o duchach. Przyjazd bohatera do małego miasteczka, zamieszkuje w odludnym miejscu, ma własne kłopoty, problemy, targają go dylematy i wewnętrzne demony. Trafia na podatny grunt jeśli chodzi o zjawiska nadprzyrodzone, które wkraczają w jego życie pomału, aby później go przytłaczać i dać do myślenia za sprawą wydarzeń oraz własnych przemyśleń. W przypadku tej książki autor wykorzystuje te elementy, aby zbudować swoją historie, pozostawiając nieraz niedopowiedzenie, korzystając ze skrótowości, która niestety prowadzi do zastanowienia się jaką drogą chciał pójść sam autor. Z jednej strony jest to opowieść o człowieku z własnymi demonami, kłopotami, który w napisaniu książki i cofnięciu się w czasie upatruje swojej szansy na normalne życie. Z drugiej strony dostajemy opowieść o duchach i zjawach jakie wkraczają do jego życia przynosząc nie tylko grozę, ale mająca wpływ nieraz na podejmowane przez niego decyzje. Jedno jest pewne dostałem klimatyczną opowieść w zimowych klimatach i atmosferą grozy.
Sięgając po Zimowe nawiedzenie nie wiedziałem czego spodziewać się po niej, bo nie czytałem jeszcze Letniej nocy i bałem się, ze sporo będzie nawiązań lub pociągniętych wątków z niej. Jednak po zaczęciu czytania i zagłębieniu się w historie nie znalazłem tego za wiele, a jak pojawiły się to we wzmiankach nie przynosząc odkrywania fabuły nie przeczytanej przez ze mnie książki z cyklu. Sama historia wciągnęła mnie i świetnie czytało mi się mimo pewnych niedomówień lub pojawienia się wątku romansu nie wnoszącego nic do samej opowieści. Sporym plusem jest klimat i atmosfera grozy, która powoduje niepokój podczas czytania. Potrafi trzymać w napięciu, subtelnie straszyć i wzbudzić niepokój. Nie ma tutaj miejsca na makabrę i krwawe sceny. Właśnie dlatego spodobała mi się i przyjemnie spędziłem czas przy niej. Jestem zadowolony mimo wszystko, bo historia potrafiła mnie wciągnąć i nie mogłem oderwać się od niej. Zimowy klimat wylewa się z powieści i do tego wydarzenia zostały poprowadzone szybko. Akcję swojej powieści autor poprowadził w wyważony sposób, w tempie umiarkowanym, skupiając się na stworzeniu klimatu i trzymających w napięciu wydarzeniach. Książka Zimowe nawiedzenia okazała się dobrą powieścią grozy z tłem obyczajowym jaką dostałem. Zachęcającą do sięgnięcia po pierwszą część Letnią noc lub dalsze pozycje z tej serii. po które sięgnę.
Ocena 7/10.
|