Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Strażnik sadu  (Przeczytany 4839 razy)
crusia
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Poznań




WWW
« : Września 04, 2010, 15:38:22 »



Przemytnicy alkoholu, kryminaliści, oszuści. W zapadłej wiosce gdzieś w stanie Tennessee nietrudno natknąć się na wyjętych spod prawa, a zbrodnia sprzed lat w dziwny i zaskakująco ironiczny sposób łączy tych, którzy pozostają przy życiu. Syn zamordowanego kanciarza wierzy, że ojciec był bohaterem. Morderca zaprzyjaźnia się z chłopcem, nie wiedząc, że to syn jego ofiary, a stary Wuj Ownby nie jest świadom, czyje ciało pochował w sadzie, którym się opiekuje. Wątki trzech postaci, splatając się ze sobą, stanowią pretekst do snucia opowieści o prawdziwych wartościach, które zostały zaprzepaszczone przez industrializację.
Zapisane
Linteath
Moderator

*




WWW
« Odpowiedz #1 : Września 26, 2010, 12:32:17 »

Na stronie www.cormacmccarthy.pl pojawiła się najprawdopodobniej pierwsza recenzja Strażnika Sadu autorstwa Łukasza Najdera. Zapraszam do lektury :) Ja czuję się zachęcony.

Premiera dopiero 6 października, a już mi ślina wisi do podłogi prawie :)

RECENZJA
Zapisane

jefersik

*



« Odpowiedz #2 : Października 06, 2010, 20:24:13 »

Dostane to na urodziny:) albo na Mikołaja :)

OKŁADKA JEST ŚWIETNA
« Ostatnia zmiana: Października 06, 2010, 20:40:51 wysłane przez Linteath » Zapisane
Duddits
Gość
« Odpowiedz #3 : Grudnia 12, 2010, 16:53:49 »

Za mną już Krwawy Południk, Dziecię Boże i Strażnik Sadu. Właśnie ta ostatnia pozycja zrobiła na mnie jak na razie największe wrażenie. Być może dlatego, że im dalej w las z Cormacem tym lepiej wchodzi i lepiej rozumiem/odbieram jego sposób pisania. Pomijając samą bardzo ciekawą historię Strażnika Sadu najbardziej mnie ujął właśnie sposób pisania Cormaca. Cóż, można powiedzieć , że nie czytałem jeszcze tak dobrych porównań co uważam za największą zaletę autora jeśli chodzi o sposób pisania. Jego się nie czyta. W jego prozie się... pływa.
Sama historia jest bardzo dobra, szczególnie z perspektywy młodego Rattnera. Co ciekawe dopiero po jakimś czasie skumałem, że jego ojca zabił... Nie czytałem wcześniej opisu książki. Ogólnie wszystko mi się w tej książce podobało a w szczególności jej forma. Niedługo zamierzam przeczytać jeszcze raz Krwawy Południk. Ale przede mną świeżutko zakupiona Droga. Tak więc może po kilku lekturach Cormaca lepiej zrozumiem KP.
Zapisane
Ciacho

*

Miejsce pobytu:
Bytom

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



WWW
« Odpowiedz #4 : Stycznia 16, 2011, 17:24:37 »

Książka dobra, ale nie aż tak jak "Krwawy południk" czy "Droga". Debiut, to fakt, ale już widać, że od początku autor posługiwał się tym niepodrabialnym stylem. :) To co mi się podobało w tej książce to nie historia trójki bohaterów, a o dziwo! opisy środowiska. :) Losy młodego Rattnera, Syldera i Ownby'ego niby nie są zwyczajne, ale mnie jakoś nie zachwyciły. Ok, nad każdym z nich można by popłakać i poużalać się, ale to jest -jak nietrudno zauważyć- stały schemat w książkach Cormaca, w których bohaterowie nie są szczęśliwi, więc warto zwrócić uwagę też na inne rzeczy. ;) Dla mnie osobiście ta książka to te obrazy przyrody,tak nadzwyczajne, że aż momentami jakby żywe. Płynący strumyczek, opadający listek, przemykający wiatr. Człowiek po prostu czuł jakby sam się tam znajdował: oddychał tym samym powietrzem co bohaterowie, czy odczuwał na karku zmiany pogodowe. :) Ostatni raz tak bardzo podobał mi się opisy przyrody w "Najciemniejszej części lasu" Campbella. I chyba zacznę szukać więcej tego typu książek. :D Także ogólnie ok. Przyzwyczaiłem się już do stylu w jakim Cormac serwuje nam swoje powieści, nie przeszkadza mi ta odmienność, a język uważam za coraz ładniejszy. :P

P.S.:
Czy wy też macie innego rozmiaru tego "Strażnika" niż pozostałe  ?? Zdenerwowałem się jak dostałem go w swoje ręce i położyłem na półce, po czym po chwili zorientowałem się, że książka trochę odstaje od innych.  :pff4:

Zapisane

"W głębi duszy zdajemy sobie sprawę z własnej głupoty, a poświęcamy zbyt wiele czasu albo na ukrywanie tego, albo na udowadnianie, głównie sobie, że tak nie jest"-Jonathan Carroll

http://swiat-bibliofila.blogspot.com
www.facebook.com/swiat.bibliofila
Duddits
Gość
« Odpowiedz #5 : Stycznia 19, 2011, 11:24:28 »

Czy wy też macie innego rozmiaru tego "Strażnika" niż pozostałe  ?? Zdenerwowałem się jak dostałem go w swoje ręce i położyłem na półce, po czym po chwili zorientowałem się, że książka trochę odstaje od innych.  :pff4:
Mamy, mamy. Zdziwiło mnie to trochę skoro książki są wydawane jedna po drugiej w tej samej linii wydawniczej.

Na mnie książka zrobiła większe wrażenie od KP. Może nie jest to nad wyraz skompilowana historia ale została nam podana w kunsztownym języku na co zwróciłem uwagę wcześniej. Można w niej wyczuć melancholie autora. Nie wiem jak to dokładnie określić aby opisać swoje odczucia ale mam wrażenie, że CM napisał ją jakby od niechcenia w piękny sposób.
Zapisane
Magnis

*




« Odpowiedz #6 : Maja 26, 2011, 19:25:21 »

Strażnika sadu niedawno przeczytałem i bardzo mi się podobało inne podejście do przedstawienia Dzikiego Zachodu.Trójka bohaterów została w taki sposób ukazana, ze ich losy łączą się ze sobą.Na pewno są to postacie ciekawe, a ich losy śledzi się fajnie.Powieść napisana została ładnym językiem, trzyma w napięciu i potrafi zaskoczyć.Czytało mi się znakomicie, a historia jest wciągająca.Ocena 9/10.
Zapisane

Mistrzem grozy w Polsce jest Stefan Grabiński.
Wielcy Przedwieczni : Dagon, Cthulhu i Wielki Staruch.
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #7 : Maja 28, 2012, 09:20:19 »

Mnie niestety książka nieco rozczarowała, ale wynika to po części z faktu, iż oczekiwałem lektury nieco odmiennego typu. Opis z tyłu okładki (lekko różniący się od tego tu przytoczonego) jest trochę mylący. Wszystko to, o czym opis ów mówił można znaleźć w książce, ale raczej nie na pierwszym planie. W zasadzie lepiej "Strażnika sadu" opisuje również zamieszczony na okładce cytat:

Przywiązanie do ziemi i kolejnych pór roku opisane jest tak sugestywnie, że mamy wrażenie, jakbyśmy sami byli częścią całej historii. Niektórych scen nie da się zapomnieć. Złożona opowieść o ulotności życia.

I dlatego właśnie rozczarowałem się, iż bardzo obiecujący wątek znajomości Syldera z Johnem Wesleyem został tak naprawdę ledwie zarysowany. Albo tym, iż Marion ze starym Ownby tak naprawdę się nie spotkali. Bo to trochę inna historia. Tak naprawdę to właśnie ulotność życia jest tu głównym wątkiem. Nieważne, czy uosabia ją postać starego Ownby, krótka kariera Syldera, czy chociażby stojąca na przełęczy karczma. U McCarthy'ego świat jest brudny, ludzie są jacy są i robią różne, często złe rzeczy - niejednokrotnie nie mając zresztą wyboru - ale większego znaczenia to nie ma, bo tryby machiny czasu przemielą to na drobny pył. Wszystko przemija, pozostają tylko wspomnienia, mniej lub bardziej bolesne. Świadkiem działań bohaterów jest niezmienna - a przynajmniej bardziej od ludzkości trwała - natura.

Właśnie, trudno pisząc o wrażeniach z lektury nie wspomnieć o opisach przyrody. Jest ich mnóstwo, w gruncie rzeczy są znakomite (gdy byłem w nastroju, próbowałem wyobrazić sobie daną scenę i byłem pod wrażeniem, jak trafnie McCarthy opisał zachodzące w przyrodzie zjawiska), ale... jak dla mnie trochę ich tu za dużo. Również z tego powodu stopniowo traciłem serce do lektury "Strażnika sadu" - książkę, pomimo skromnej objętości, męczyłem jakieś dwa tygodnie. A nic tego nie zapowiadało, gdyż początek, z wątkiem Kennetha Rattnera czy wyżej wspomnianej knajpy, błyskawicznie przykuł moją uwagę. Później jednak tempo zwalnia i tak jest w zasadzie do samego końca.
Ale chociaż podczas lektury często odczuwałem znużenie, to jej treść jakoś teraz we mnie tkwi. Przemijanie jest wątkiem, który dość głęboko może mnie poruszyć. Mimo wszystko ode mnie tylko 5/10.
« Ostatnia zmiana: Maja 28, 2012, 09:23:09 wysłane przez p.a. » Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do: