Witam bywalców tego pokuju.
![;)](http://www.gothamcafe.pl/Smileys/free4web/smiech6.gif)
Zarówno okładeczka jak i zwiastun mamy powyżej, ograniczę się zatem do swoich spostrzeżeń.
Zanim zabrałem się za lekturę "Rączych koni" poczytałem sobie trochę w pokoju Cormaca na naszym forum i nie tylko. Zarówno pozytywne opinie na temat jego książek jak i ilość zekranizowanych powieści sugerowały, że będę miał doczynienia z czymś wyjątkowym (nie wspominając już o samym stylu pisarza
![:]](http://www.gothamcafe.pl/Smileys/free4web/rad2.gif)
). Niejednokrotnie w opisach książek McCarthy'ego pada miano arcydzieła. Tak więc pełen werwy i zapału zabrałem się za lekturę tej książki i czekałem na prawdziwe trzęsienie ziemii.
Niestety nic takiego się nie wydarzyło!
O ile styl pisania mcCarthy'ego, którego się trochę obawiałem wcale mi nie przeszkadzał, to książka okazała się strasznie nudna i męcząca. Konna podróż dwójki nastolatków po bezdrożach, którzy na dodatek nie grzeszą elokwencją była ewidentnie za długa. Zresztą dotarcie do celu i podjęcie pracy na ranczo w dalszym ciągu nie wniosło do fabuły nic ciekawego. Tak naprawdę zaczęło się coś dziać dopiero w momencie spotkania mundurowych, co stało się stanowczo za późno. Na dodatek po lekkim ożywieniu akcji dostajemy na deser niezbyt wyszukane zakończenie.
![:pff2:](http://www.gothamcafe.pl/Smileys/free4web/pff2.gif)
Co prawda jest to dopiero pierwsza część trylogii i "Rącze konie" mogą okazać się raptem wstępem do czegoś większego i lepszego, ale jak na razie skutecznie ostudziły mój zapał do dalszego poznawania twórczości Cormaca.
To czego nie można zarzucić temu autorowi jest fakt, że pisze naprawdę pięknym językiem i dzięki temu potrafi zaszczepić pasję w czytelniku. O ile nie przepadam za końmi i wszystkim co z nimi związane (no może poza Indianami
![:haha:](http://www.gothamcafe.pl/Smileys/free4web/smiech3.gif)
), to miłość głównych bohaterów do tych zwierząt po części mi się jednak udzieliła.
Podsumowując mógłbym porównać lekturę tej książki do "Talizmanu" duetu King/Straub. Po przewróceniu ostatniej strony człowiek ma wrażenie odbycia wielkiej przygody, ale za nic w świecie nie chciałby jej powtórzyć jeszcze raz.
Tak więc polecać taką książkę jest wyjątkowo trudno, a jednocześnie w żadnym wypadku nie można uznać jej za słabą. W każdym bądź razie do arcydzieła to jej sporo brakuje.
Po Cormaca jeszcze na pewno sięgnę, ale na pewno nie będzie to u mnie priorytetem.