Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Dziecię Boże  (Przeczytany 5545 razy)
crusia
Moderator Globalny

*

Miejsce pobytu:
Poznań




WWW
« : Września 04, 2010, 15:33:08 »



Prowadziła go zła gwiazda... Stał na rozstaju dróg, poza społeczeństwem, ponad prawem, ponad moralnością. Niekochany, niechciany. Mordował, przekroczył próg zła, odkrył w obie bestię. Lester Ballard w peruce z wyschłego skalpu ludzkiego, ubrany w bieliznę należącą do swych ofiar. Lester Ballard, "dziecię boże, stworzone na wzór i podobieństwo twoje". Powieść dla osób o mocnych nerwach. Tylko dla dorosłych.
Zapisane
Magnis

*




« Odpowiedz #1 : Września 06, 2010, 13:55:04 »

Lektura książki "Boże dziecię", która mnie mile i pozytywnie zaskoczyła, ponieważ autorowi udało się oddać i zbudować realizm, a to jest pewną sztuką.Główny bohater Jest postacią negatywną, ale potrafiącą zainteresować czytelnika, ponieważ z ciekawością śledzi się każdy jego krok co autorowi się udało.Popełniane czyny są dzięki oddaniu realizmu przerażające i ukazujące popadnięcie głównego bohatera coraz to głębiej w szaleństwo.Pozostałe postacie jak między innymi szeryf są przedstawione dobrze.
Fabuła od pierwszej tylko strony jak zaczełem czytać wzbudziła moje zainteresowanie i sprawiła, że nie mogłem się od niej oderwać aż do końca książki, a akcja książki dzięki temu toczyła się szybko.Dla niektórych mankamentem może być, ze jest krótka, ale moim zdaniem to dobrze, ponieważ nie uświadczymy w niej żadnych niepotrzebnych dłużyzn, które mogły by wystąpić gdyby ją bardziej rozbudować.
Powieść czyta się naprawdę świetnie, autor stworzył ciekawą i przerażającą historie, która po prostu budzi zainteresowanie i nie pozwala się oderwać.Jest to pierwsze moje spotkanie z jego książką, które mogę zaliczyć do udanych i na pewno sięgnę po następną książkę jego autorstwa.
Ocena 9/10 :).

Zapisane

Mistrzem grozy w Polsce jest Stefan Grabiński.
Wielcy Przedwieczni : Dagon, Cthulhu i Wielki Staruch.
Linteath
Moderator

*




WWW
« Odpowiedz #2 : Września 06, 2010, 14:25:04 »

Cieszę się, że Cormac zaskoczył kolejną osobę ;) Magnis, bierz się za pisanie recenzji i ruszaj na konkurs :D
Zresztą możecie też napisać recenzję filmu. Co jest zapewne łatwiejsze do realizacji.

A co do oceny książki, to absolutnie się zgadzam 9/10. Nie jesto to dzieło wybitne jak na Cormaca, ale i tak większość pisarzy nie osiągnie nigy takiego poziomu metaforyzacji, liryzmu i lotności. Cormac ma po prostu licenzję na pisanie mrocznej prozy poetyckiej :D
Zapisane

Lady Nina

*

Miejsce pobytu:
Łódź




ka-mai

« Odpowiedz #3 : Września 07, 2010, 20:06:34 »

Ostatnie, co mogłabym o Dziecięciu bożym powiedzieć, to to, że mnie mile i pozytywnie zaskoczyło. ;) Książka jest bardzo dobra, nie przeczę, i jak zaczęłam, tak nie mogłam się od niej oderwać, ale czytałam z autentycznym wstrętem. Z półtora roku temu to było, a do tej pory pamiętam, jak gdzieś w głębi duszy miałam pretensje do autora, że napisał takie obrzydlistwo na tyle dobrze, żeby mnie zmusić do czytania. Absolutnie nie chciałam nic wiedzieć o Lesterze, wnikać w jego psychikę, być świadkiem tego co robi i kołatało mi się po głowie: "boże, ja nie chcę tego czytać, weźcie to". :D Brudna się czułam po skończeniu tej książki, jak po styczności z czymś wyjątkowo obleśnym i niesmacznym.
Zapisane
czarnaJagoda

*

Miejsce pobytu:
Toruń




« Odpowiedz #4 : Września 22, 2010, 01:02:44 »

Gdy brałam się za Dziecię boże byłam już po:
a) To nie jest kraj dla starych ludzi i Drodze,
b) Wampirze z Ropraz J. Chessexa
więc Dziecię nie zrobiło na mnie szczególnego wrażenia, gdyż było zarówno słabsze od wcześniej czytanych książek Cormaca, jak i od nieco podobnego tematycznie Wampira.
Tak, wiem że Dziecię powstało wcześniej niż ww. powieści, więc warsztat autora nie był jeszcze w pełni ukształtowany i nie jest to winą autora, że w naszym pięknym kraju dopiero teraz zaczyna się boom na jego twórczość, więc najpierw idzie to co najlepsze, a potem reszta, bo i tak się sprzeda  Diabeł 9 niemniej jednak z pewnością tę powieść oceniałabym lepiej, gdybym się z nią zapoznała przed lekturą Kraju czy Drogi. To jeśli chodzi o formę.
Jeśli zaś chodzi o treść, to Ballard nie zrobił na mnie większego wrażenia, raczej nie lubiłam tej postaci i nie byłam w stanie znaleźć nic, co by wzbudziło we mnie choćby cień sympatii dla tego dziecięcia bożego. Dla Faveza z Wampira z Ropraz tę sympatię umiałam znaleźć, bo mimo, że obie powieści (znaczy Dziecię i Wampir) traktują prawie o tym samym, to jednak bohaterowie funkcjonują w nieco innym otoczeniu i w Favezie znalazłam dużo więcej z człowieka niż w Ballardzie. Swoją drogą wracając do formy - Wampir z Ropraz też bardziej mi się podobał do Dziecięcia bożego... No, ale to już porównanie dwóch pisarzy, którzy chyba raczej nigdy ze sobą nie rywalizowali  Diabeł 9
Ocena 4/6 (gdzie pozostałe ww. powieści Cormaca oceniałam 6/6)
Zapisane
stoniu

*

Miejsce pobytu:
Lubliniec/Rabka/Opole




« Odpowiedz #5 : Września 22, 2010, 15:55:26 »

Dzisiaj skończyłem Dziecię boże. Cóż mogę napisać, książka wciągnęła mnie, bardzo szybko się ją czytało, nawet na chwilę się od niej nie oderwałem. Szkoda tylko, że wielkość czcionki, podobna jest do tej, jaką mają książki Fabryki Słów:D.
Podobnie jak czarnaJagoda wcześniej czytałem Wampira z Ropraz i parę razy podczas lektury książki McCarthy'ego mi się przypomniała. Pewnie dlatego, iż obie książki są dość krótkie oraz porusza wątek
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)

McCarthy  zachwycił mnie w tej książce fragmentami, w której wypowiadali się o Lesterze różni ludzie. Poczułem się tak, jakbym czytał zapiski zgromadzone podczas badań terenowych. Podobają mi się takie zabiegi literackie, jeśli są odpowiednio wpasowane. W tym przypadku doskonale współgrają z historią Lestera. Dla przykładu, doskonale spisał się fragment o poszukiwaniu przyczyn szaleństwa bohatera, na które wpływ mieliby mieć jego przodkowie.
Opowieść szeryfa o suce Suzie także bezcenna :haha:.

Szaleniec, amerykańskiego autora, gdzieś zapisze się w mojej pamięci, zwłaszcza dzięki scenie z
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
Książka krótka, a pełna sprzeczności, bo z jednej stronie traktuje o dość makabrycznych tematach, z drugiej zaś nie unika humoru, choć dosyć często czarnego. Dziecię bożę oceniam na 8/10. A za chwilę zaczynam Krwawy południk.
Zapisane

"Nie masz takiej radości w gospodzie jak na drodze do niej wiodącej..." C. McCarthy "Krwawy południk"
Duddits
Gość
« Odpowiedz #6 : Grudnia 21, 2010, 03:29:42 »

Nie będę jak widzę jedynym, kto stwierdzi, że książka zaskakuje w sposób pozytywny.. Chociaż... W sumie czemu Dziecię Boże miałoby zaskakiwać. Przed lektura wiedziałem, że będzie dobrze i oczywiście nie pomyliłem się. Było tak dobrze jak się spodziewałem. Ciężko chyba o pomyłkę jeśli chodzi o Cormaca McCarthy?ego. Mam za sobą trzy książki (i dużo więcej przed sobą) tego autora a zaczynałem przygodę chyba od najtrudniejszej, czyli od Krwawego Południka. Trochę czasu minęło od lektury tamtej książki więc obawiałem się trochę. Nie o jakość oczywiście lecz o język narracji, który w KP sprawił mi trochę kłopotów. W sumie nie było źle. Książkę zacząłem i skończyłem w bodajże 3-4 godziny co jest wadą jak dla mnie jeśli chodzi o długość powieści. Nie lubię krótkich książek. Wolę już jak coś ma 1000 stron a nie lekko ponad 200, zapisanych do tego dużą czcionką i z wielkim dziurami miedzy rozdziałami. Nie o to chodzi, że mi się Dziecię Boże nie podoba. Wkurzony jestem tylko, że taka świetna proza mignęła mi lekko tranzytem przed oczyma, przez życie. Było i nie ma.

To naprawdę bardzo dobra powieść z fenomenalnym czarnym charakterem rodem z polskich popegeerowskich wsi. Magnis napisał wcześniej, że Lester Ballard stopniowo popadał w szaleństwo. Otóż moim zdaniem w pewnym momencie Lester zdjął klapki z oczu i otworzył umysł na w pełni już ukształtowane szaleństwo tkwiące wcześniej gdzieś głęboko w zakamarkach jego chorej jaźni. Im bardziej sobie uświadamiał, że ma nierówno pod sufitem tym lepiej się czytało o jego perypetiach.
Książka na pewno jest brutalna. Cormac nie owija w bawełnę. Jeśli ktoś nie ma kobity a ma nierówno pod sufitem i do tego lata od siurka ze strzelbą to czemu ma nie wykorzystać okazji. Scena z porwaniem ciała i kilkakrotnym wracaniu do wozu zwala z nóg i oprócz nieudanej ostatniej jego akcji z Greerem (?) jest najlepsza w książce. Kurde, bardziej mi się podoba takie podejście do ludzkiej brutalności niż np. Ketchuma w Dziewczynie z sąsiedztwa.

Książkę skończyłem w kilka godzin. Oprócz niedosytu nie czułem się w jakiś sposób brudny czy zdegustowany. Jednak z cała pewnością mogę stwierdzić, że książka jest mocna i ma cudowny, trudny do określenia klimat, który kojarzy mi się tylko z Cormackiem. Coś jak małomiasteczkowa proza Kinga z kilku jego powieści choć to tez raczej coś innego. Choć książka nie jest tak... "ciężka" jak Krwawy Południk i nie miałem tak dużej przyjemności zmysłów jak podczas lektury Strażnika Sadu to na pewno nie raz do niej wrócę. Choćby dlatego, że jest zaaaaa krótka i przeczytać ja w parę chwil to pryszcz..

PS. Mówiąc o najlepszych momentach książki nie sposób nie wspomnieć o ostatniej scenie z biedna krową.
Zapisane
lagoo

*



« Odpowiedz #7 : Marca 06, 2011, 14:39:57 »

mnie książka trochę zawiodła (nie żeby bardzo, po prostu myślałem, że będzie rewelacyjna a tu się okazało, że jest po prostu niezła)... szczerze mówiąc 'zboczone uczynki' Lestera nie poruszyły mnie jakoś dogłębnie, w sensie - no tak, zrobił to, ojej, jakie to obrzydliwe - ale ciągle czekałem na ten moment kulminacyjny, eskalację dewiacji i zboczenia, i jakoś się nie go doczekałem...
Zapisane
Duddits
Gość
« Odpowiedz #8 : Marca 08, 2011, 13:37:18 »

Ale u Cormaca tak jest. Nie ma w jego książkach budowania napięcia przez całą książkę z wielkim boom na końcu. Przedstawia on różne ciekawe historie, które podobnie jak w życiu częsta kończą się w zwykły, wyprany z emocji koniec. Bez fajerwerków i bez morału ;)
Zapisane
lagoo

*



« Odpowiedz #9 : Marca 09, 2011, 13:56:38 »

wiem, to znaczy rozumiem to, bo np. tak właśnie było w 'W Ciemność' mniej więcej (chodzi mi o zakończenie).
Zapisane
p.a.
Administrator

*

Miejsce pobytu:
Katowice

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



« Odpowiedz #10 : Grudnia 03, 2011, 15:38:50 »

Za mną pierwsza - nie licząc ekranizacji braci Coen - przygoda z twórczością Cormaca McCarthy'ego. Z pewnością nie ostatnia, chociaż... do zachwytu mi daleko. Dla mnie "Dziecię Boże" to książka po prostu dobra.

Opisywane w powieści wydarzenia jakoś szczególnie mną nie wstrząsnęły - ot, okropne są i tyle. To przecież nie wymaga nie wiadomo jakiego talentu (może z wyjątkiem
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
). Co innego kwestia odczuwania pewnego współczucia w stosunku do bohatera -to, że mi się ono miejscami udzielało, świadczy moim zdaniem o talencie i wyczuciu McCarthy'ego (np. scena, w której Ballard zapłakał, obserwując po prostu przyrodę). Podobało mi się w książce pokazanie, iż najdłuższym krokiem do szaleństwa jest ten pierwszy, zaś po przekroczeniu pewnego punktu, nie ma już odwrotu (tu takim momentem było
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
). Z opisywanymi na kartach powieści wydarzeniami kontrastuje prosta, ascetyczna wręcz narracja. O ile wolę, gdy powieść jednak stawia przed czytelnikiem większe wyzwania, o tyle w tym przypadku taki chwyt miał swój sens. Szkoda jednak, iż nie ma tu więcej wtrętów w narracji pierwszoosobowej. W ciekawy - a czasem i śmieszny - sposób rozbudowywały one zarówno naszą wiedzę na temat świata przedstawionego, jak i samego Ballarda. A także tworzyły swoisty "wiejski" klimat. Bardzo podobało mi się też zakończenie - suche, proste, ale i na swój sposób brutalne (
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
)

I chciałbym zwrócić uwagę na świetną scenę, w której może po raz pierwszy zapaliła się w moim umyśle lampka, iż ten świat McCarthy'ego jest chory i jakoś tak zgniły. Chodzi o
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
-  moim zdaniem wymyślenie tego typu smaczków wymagają od autora więcej, niż "zwykłe" akty w rodzaju
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
. Za całość daję jakieś 6.5/10 :)

I jeszcze zastanawiają mnie te porównania do Faulknera. Ja wiem, że i jeden, i drugi pisał o południu, ale... chociażby pod względem narracji to dwaj zupełnie różni pisarze - przynajmniej taki nasuwa mi się wniosek po tej pierwszej przygodzie z McCarthym. Lektura Faulknera wymaga wysiłku, McCarthy'ego czyta się w sposób banalnie prosty. Ale tu zastrzegam sobie prawo do zmiany zdania ;)

I jeszcze jedno. Jak wspomniałem, znałem do tej pory ekranizację braci Coen. I w świetle lektury omawianej tu książki,  "To nie jest kraj dla starych ludzi" wydaje mi się odrobinę wtórne (np. motyw
Spoiler (kliknij, żeby zobaczyć)
)

« Ostatnia zmiana: Grudnia 03, 2011, 15:41:21 wysłane przez p.a. » Zapisane
ciach_eemuu_ciach

*

Miejsce pobytu:
Łaziska Średnie

sponsor forum
SPONSOR
FORUM



Where is Jessica Hyde?

« Odpowiedz #11 : Listopada 24, 2012, 17:42:11 »

Drugi mój kontakt z twórczością Cormaca i dalej jestem zachwycony sposobem w jaki pisze. Styl to ogromna zaleta jego powieści. Poza stylem "Dziecię Boże" niestety już nie działa na człowieka jak genialna "Droga". Czegoś mi w tej historii zabrakło abym mógł w pełni ją wszystkim polecić.
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do: